Jak mówi Sęk, "na dniach" Nikola Grbić (kadra męska) i Stefano Lavarini (kobieca) ogłoszą 30-osobowe szerokie składy na sezon reprezentacyjny, którego punktem kulminacyjnym są igrzyska. W lidze kobiet trwa już faza play off, a mężczyźni w weekend zakończą rundę zasadniczą. Dlatego na początku przyszłego tygodnia można spodziewać się ogłoszenia kadr. - Szeroki skład pozwala na pewną żonglerkę między meczami towarzyskimi czy turniejami przed igrzyskami. Pamiętajmy jednak, że w kadrze na Paryż może być tylko po 12 siatkarzy i siatkarek plus jeden rezerwowy na wypadek kontuzji - podkreśla Sęk. - Dlatego trzeba bardzo rozsądnie podejść do wyboru kadry. Zwłaszcza w męskiej kadrze mamy kłopoty bogactwa. Problemy były przy 14-osobowych składach, kogo wziąć, a kogo nie. Poprzedni rok i obecny sezon był naznaczony kontuzjami najważniejszych polskich siatkarzy. Urazy leczyli Bartosz Kurek, Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski, Aleksander Śliwka czy Marcin Janusz. Z kontuzjami zmagały się też np. Zuzanna Górecka czy Klaudia Alagierska-Szczepaniak. W związku zapewniają, że dmuchają na zimne i są w stałym kontakcie z selekcjonerami. - W tym sezonie był wysyp kontuzji zwłaszcza jeśli chodzi o kadrę mężczyzn. Przyczyn jest zapewne wiele, czasem zwykły pech, ale czasem też przemęczenie organizmu bardzo ciężkim poprzednim rokiem. Poza grą w klubach kadra grała w trzech ważnych turniejach i to do samego końca w każdym - podkreśla Sęk. - Wygrała Ligę Narodów, zdobyła mistrzostwo Europy i wywalczyła kwalifikację olimpijską. Podobnie zresztą było u pań: brąz Ligi Narodów, ćwierćfinał mistrzostw Europy i awans na igrzyska. A do tego jeszcze mecze towarzyskie. Dużo tego było. Okupione zostało wielkim wysiłkiem, a za chwilę wystartował sezon ligowy. Nie było czasu na odpoczynek, co od lat jest bolączką całej siatkówki. Przygotowania do igrzysk obie reprezentacje rozpoczną od meczów towarzyskich. Polacy zagrają z Ukrainą i Niemcami, a Polki dwa razy z Holandią. Potem rozpocznie się rywalizacja w Lidze Narodów - trzy turnieje kwalifikacyjne i finał w Łodzi, jeśli chodzi o panów. Na koniec mężczyzn czeka jeszcze memoriał Wagnera. Finał Ligi Narodów w Łodzi - ostatni sprawdzian - W turniejach kwalifikacyjnych już powinny być zespoły w najmocniejszych składach, bo część drużyn walczy jeszcze o awans na igrzyska na podstawie rankingu i ostatnie punkty będzie właśnie można zdobyć w eliminacjach Ligi Narodów - twierdzi Sęk. - My możemy sobie pozwolić na rotację, ale nie wiemy, jakie będzie podejście naszych selekcjonerów. Niektórzy zawodnicy na pewno będą potrzebowali nieco odpoczynku, a niektórzy mocniejszego treningu. Potem trenerzy ogłoszą składy na igrzyska. Muszą składać się z 12 zawodników (zawodniczek) plus jeden rezerwowy na wypadek kontuzji. - Kadra złożona z 14 siatkarzy byłaby optymalna, bo tak gramy we wszystkich dużych turniejach właśnie poza igrzyskami olimpijskimi. Nikt nie zna genezy, dlaczego akurat na te zawody może być tylko 12 zawodników. Na razie udało się wywalczyć tę jedną dodatkową osobę - dodaj Sęk. - Jakie zestawienie? Myślę, że libero, dwóch rozgrywających i trzech środkowych, a do tego przyjmujący i atakujący. Od ostatnich igrzysk minęły trzy lata, bo zawody w Tokio zostały o rok przełożone z powodu pandemii koronawirusa. W tym czasie Polacy zdobyli złoto i brąz mistrzostw Europy i srebro mistrzostw świata. Nic dziwnego, że w Paryżu będą jednym z głównych faworytów. Tyle że igrzyska to dla nich od lat fatum. Od 2004 roku barierą nie do pokonania jest ćwierćfinał. Tak było pięć razy z rzędu. Najbliżej półfinału Polacy byli w 2008 roku, kiedy ulegli Włochom po tie breaku przegranym na dodatek na przewagi. To wtedy też ostatni raz na igrzyskach zagrały Polki. Teraz po dobrych występach w poprzednim roku również rozbudziły apetyty kibiców. Rozgrywająca Joanna Wołosz mówi nawet, że to siatkarki jako pierwsze przełamią klątwę ćwierćfinału. - Rzeczywiście to fatum wisi nad siatkarzami. Jeśli Asia Wołosz mówi, że panie pierwsze ją przełamią, to dobry znak, bo ćwierćfinały panów zaczynają się dzień później, więc może wezmą z nich przykład - mówi Sęk. - Nie ukrywam jednak, że bardzo mocne czekamy na to co przywieziemy z Paryża - kończy. Andrzej Klemba