GKS i Indykpol AZS przed spotkaniem zajmowały dwa ostatnie miejsca w tabeli PlusLigi, miały na koncie tylko po jednym zwycięstwie. Kolejna porażka mogła nie tylko mocno podciąć skrzydła, ale i przyszpilić zespół do dna, zwłaszcza po wygranej sąsiada w tabeli - Barkomu Każany Lwów - z Treflem Gdańsk. Od początku na boisku było więc sporo nerwowości, co przekładało się na liczne błędy w polu zagrywki. Siatkarze obu drużyn popełnili ich w tym spotkaniu mnóstwo. Olsztynianie przeszli w ostatnich kolejkach wiele. Od zmiany trenera - obowiązki pierwszego przejął dotychczasowy asystent Marcin Mierzejewski - po problemy zdrowotne kluczowych zawodników. W piątek w końcu pole manewru w drużynie Indykpolu AZS było jednak większe. Po kontuzji wrócił Jan Hadrava, do gry po zdiagnozowaniu cukrzycy w szóstce pojawił się Eemi Tervaportti. I tak wzmocniona drużyna rozpoczęła spotkanie w Katowicach od udanych akcji, szybko obejmując prowadzenie 10:7. Potrafili je nawet powiększyć, kiedy zablokowali atak Bartosza Gomułki. 22-letni siatkarz został już dostrzeżony przez Nikolę Grbicia i powołany na zgrupowanie dorosłej reprezentacji Polski. Wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie GKS-u kosztem Damiana Domagały, w pierwszym secie meczu z Indykpolem AZS zdobył trzy punkty. Goście zaś kontrolowali partię, w końcówce świetnymi serwisami popisał się Nicolas Szerszeń, i wygrali 25:20. Sprawili sensację, a teraz taka wpadka. Trefl Gdańsk znów musiał grać tie-breaka Siatkówka. Indykpol AZS Olsztyn był w idealnej sytuacji. A jednak nie wygrał seta Drugą partię lepiej zaczęli katowiczanie, ale szybko stracili prowadzenie. Po dwóch blokach gości przegrywali 6:8 i trener GKS-u Grzegorz Słaby uznał, że musi przez chwilę porozmawiać ze swoimi siatkarzami. Przewaga olsztynian wzrosła do czterech punktów. Receptą na ich dobrą grę mogła okazać się zagrywka gospodarzy. W dużej mierze dzięki niej GKS zbliżył się do rywali na punkt. Dwie kolejne zagrywki Aymena Bouguerry dały nawet drużynie ze Śląska prowadzenie 18:17, a kibicom zapewniły ciekawą końcówkę seta. W ostatnich akcjach katowiczanie popełnili jednak dwa błędy, a na koniec Tervaportti zablokował atak Gomułki. Indykpol AZS wygrał 25:22. By ratować szansę na punkty, Słaby pozostawił na boisku Bouguerrę i zmienił atakującego - szansę dostał więc Domagała. Początek dawał nadzieję na zmianę, GKS prowadził 4:2. Znów jednak olsztynianom wystarczyło kilka minut, by odrobić straty. Mocnym punktem drużyny Indykpolu AZS był Szerszeń, swoje robił Hadrava. Czech dodał punkt blokiem i jego zespół prowadził już 18:14. Indykpol AZS szedł już pewną drogą po wygraną, prowadził 23:20, ale dwa bloki gospodarzy doprowadziły do remisu 23:23. Kolejny blok dał prowadzenie GKS-owi, a błąd Hadravy nieprawdopodobny chwilę wcześniej zwrot akcji - wygraną gospodarzy 26:24. Szły po swoje, a potem zapaść. Polskie siatkarki podniosły się po nokaucie PlusLiga. Festiwal błędów GKS-u Katowice. Tabela mówi sama za siebie Początek czwartego seta w wykonaniu GKS-u był jednak bardzo słaby. Katowiczanie popełnili dwa błędy, przegrywali 0:4, Słaby wykorzystał pierwszą przerwę. Przy stanie 2:8 - drugą. Ale poprawy nie było. Siatkarze GKS-u popełniali mnóstwo błędów, różnica wzrosła do 11 punktów. To był już nokaut, gospodarze jakby niedowierzali w wynik. W czwartej partii ich licznik zepsutych zagrywek w całym meczu przekroczył 20. Katowiczanie z trudem przebrnęli przez granicę 10 punktów. Ostatecznie przegrali 11:25. Wygrana daje oddech drużynie z Olsztyna. Sytuacja GKS-u w tabeli staje się coraz bardziej rozpaczliwa. Szalony mecz Asseco Resovii. Paweł Zatorski zmieniony, rollercoaster Bartosza Bednorza GKS Katowice: Gomułka, Krulicki, Kisiluk, Tuaniga, Usowicz, Berger - Mariański (libero) oraz Gibek, Domagała, Bouguerra, Hudzik, Fenoszyn Indykpol AZS: Hadrava, Jakubiszak, Szerszeń, Tervaportti, Majchrzak, Karlitzek - Hawryluk (libero) oraz Gąsior, Janikowski, Cieślik, Szymendera, Armoa