Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w ostatnich sezonach zdominowała Ligę Mistrzów. Wygrała trzy razy z rzędu, zapisując się w historii polskiej i europejskiej siatkówki złotymi zgłoskami. W tym sezonie do najwyższej formy sporo jednak kędzierzynianom brakuje. Drużyna, którą prowadzi Tuomas Sammelvuo, nie radzi sobie w obliczu plagi kontuzji. Poza grą są obecnie między innymi Aleksander Śliwka i David Smith, drużynie nie może pomóc także sprowadzony już w trakcie sezonu Jakub Szymański. Nawet bez nich kędzierzynianie byli jednak faworytem starcia z Olympiakosem Pireus. Zamiast wygranej pieczętującej wyjście z grupy przegrali w trzech setach. Na kolejkę przed końcem fazy grupowej wciąż realny jest scenariusz, w którym pożegnają się z Ligą Mistrzów już na tym etapie. Wielka wpadka mistrzów Polski w LM. Tego nikt się nie spodziewał Marcin Janusz przyznał, co najbardziej go boli. "Nie mieliśmy nawet prostych rzeczy" Po porażce w Grecji rozczarowania nie krył Marcin Janusz. Rozgrywający ZAKS-y podkreślił, że mimo porażki weekendowy mecz z Jastrzębskim Węglem dawał kędzierzynianom nadzieję na lepszą grę. Przegrana w Lidze Mistrzów sprowadziła ich jednak na ziemię. ZAKSA wypadła gorzej od Olympiakosu właściwie we wszystkich elementach, Jej zawodnicy atakowali ze słabszą skutecznością niż rywale, zdobyli mniej punktów zagrywką i blokiem. Największym problemem było jednak przyjęcie zagrywki na poziomie 41 procent. Libero Erik Shoji zagrał na swoim poziomie, ale problemy miał Bartosz Bednorz, a prawdziwe katusze przeżywał w tym elemencie Daniel Chitigoi. "Nie mieliśmy nawet prostych rzeczy, żeby się zaczepić. I to boli najbardziej. To podstawa, potem można na tym budować Tego zabrakło, mam nadzieję, że to wypadek i wrócimy do dobrego trendu, który mieliśmy. Chociaż ciężko mówić o dobrym trendzie, bo przegrywamy" - stwierdził Janusz. Bolesny cios dla polskiej drużyny. Gwiazda ZAKS-y się nie łudzi Marcin Janusz przed meczem o wszystko w Lidze Mistrzów. "Czasu nie ma wiele, ale..." Porażka zepchnęła ZAKS-ę na trzecie miejsce w tabeli grupy A. Otwiera ją Ziraat Bankasi Ankara, który dwukrotnie ograł kędzierzynian i jest już pewien gry w ćwierćfinale. Drugie miejsce, które otwiera przepustkę do baraży o czołową ósemkę, aktualnie zajmuje Olympiakos. W ostatniej kolejce zespół z Grecji zagra jednak z Ziraatem. ZAKS-ę czeka starcie z ostatnim w tabeli Knack Roeselare z Belgii. Co prawda awans do baraży może dać również trzecie miejsce w grupie, ale szansę dostanie tylko najlepszy zespół z tej pozycji z pięciu rywalizujących grup. Ich klasyfikacja układa się tak, że kędzierzynianie tą drogą awansu nie uzyskają. Muszą walczyć o zwycięstwo z Knack. "Nasza gra będzie musiała lepiej wyglądać. Pamiętamy, co się działo w Roeselare. To kolejny zespół, który, jeśli się odda inicjatywę, potrafi grać bardzo dobrze, kombinacyjnie, szybko. Czeka nas trudny czas, w którym będziemy musieli znaleźć rozwiązania problemów. Czasu nie ma wiele, ale musimy wierzyć, że to wystarczy. Podnieść głowy i walczyć o awans" - przekonywał Janusz. Mecz z belgijską drużyną zostanie rozegrany 17 stycznia w Kędzierzynie-Koźlu. Wcześniej, bo już w niedzielę, ZAKSA zagra w PlusLidze z PGE GiEK Skrą Bełchatów. Katastrofa polskiego zespołu w Lidze Mistrzów. Jest w fatalnej sytuacji