Polska drużyna w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów szła jak burza i po pięciu kolejkach fazy grupowej mogła pochwalić się kompletem zwycięstw. Podopieczni Marcelo Mendeza stracili zresztą tylko dwa sety i pewnie zmierzali do fazy pucharowej tych rozgrywek. Liga Mistrzów: Jastrzębski Węgiel odrabiał straty W swoim ostatnim meczu podejmowali niemiecki VfB Friedrichshafen. Początek spotkania był bardzo wyrównany, ale mniej więcej w połowie pierwszej partii jastrzębianie zaczęli stopniowo odskakiwać rywalom. Benjamin Toniutti jak zwykle z dużym spokojem kierował grą swojej drużyny i w pewnym momencie wicemistrzowie Polski mieli już trzy punkty przewagi. Jednak dwa błędy z rzędu popełnił Jan Hadrava i zrobiło się już tylko 22:21 dla Jastrzębia. W końcówce jednak najpierw sprytnie kiwnął, a potem bardzo dobrze zaserwował Trevor Clevenot i Jastrzębie miało dwie piłki setowe. Niemiecki zespół zdołał obronić pierwszą, a w drugiej, po ataku Tomasza Fornala, nie miał już nic do powiedzenia i to polska drużyna wygrała tę partię 25:23. Czytaj także: Kontrowersyjna decyzja gwiazdora. Zostaje w Rosji! W drugim secie gracze Friedrichshafen zaczęli z dużym animuszem i prowadzili już 12:8, a potem 14:10. Wtedy jednak znów zerwali się gospodarze i po efektownym bloku Stephena Boyera, było już tylko 15:14 dla przyjezdnych. I wtedy trener niemieckiej drużyny postanowił wziąć czas, bo czuł, że set może mu uciec. Niespodziewanie goście mieli kłopoty z plasowaną zagrywką Clevenota, bo po dwóch bardzo złych przyjęciach Jastrzębie doprowadziło do remisu 18:18. Zawodnicy Friedrichshafen się nie poddawali i wyszli na prowadzenie 23:20, co, jak mogło się wydawać, dawało im komfort w końcówce seta. Pozorny, bo następnie popełnili kilka prostych błędów po zagrywce Toniuttiego i Jastrzębie nie tylko odrobiło straty, ale przy stanie 24:23 miało pierwszą piłkę setową w drugiej partii. Pierwszej szansy nie udało się wykorzystać, ale przy drugiej Clevenot zaatakował nie do obrony i polska drużyna wygrała 26:24. W trzecim secie wydawało się, że gracze niemieckiej drużyny kompletnie się pogubili, bo w pewnym momencie popełnili nawet dwa błędy ustawienia, co na tym poziomie na zdarza się zbyt często. To sprawiło, że Jastrzębie miało czteropunktową przewagę i pewnie zmierzało po zwycięstwo. Jednak Ziga Stern i jego koledzy się nie poddawali i zdołali wyrównać, a w samej końcówce nawet wyjść na prowadzenie! Kiedy Tomasz Fornal został zablokowany, zrobiło się 23:21 dla Friedrichshafen i Mendez postanowił wziąć czas. I pomogło, bo gospodarze zdobyli dwa punkty z rzędu, miedzy innymi dzięki punktowej zagrywce Hadravy i znów to ostatnie piłki miały decydować o wygraniu seta. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali gracze Jastrzębskiego Węgla, którzy wygrali trzecią partię 28:26, a całe spotkanie 3:0! Jastrzębski Węgiel - VfB Friedrichshafen 3:0 (25:23, 26:24, 28:26)