Porażka Asseco Resovii z Bogdanką LUK była największą niespodzianką ćwierćfinałów Pucharu Polski. Teraz obie drużyny walczyły o czwartą pozycję w PlusLidze. Klub, który w przyszłym sezonie ma być nowym pracodawcą Wilfredo Leona, nie poradził sobie jednak z rzeszowianami. Asseco Resovia rozpoczęła spotkanie bez Pawła Zatorskiego. Multimedalistę mistrzostw świata zastąpił Michał Potera. I rzeszowianie w pierwszym secie szybko odskoczyli na trzy punkty, prowadząc 8:5. Przewagę wyraźnie powiększył Torey Defalco, który popisał się znakomitą zagrywką - Resovia wygrywała 13:8. To nie okazała się jednak wcale bezpieczna przewaga. Przy zagrywkach Damiana Schulza gospodarze zmniejszyli bowiem straty do punktu, rzeszowianie prowadzili tylko 18:17. W końcówce pod siatką efektownymi atakami pokazał się Karol Kłos. I Resovia nie dała się doścignąć, wygrała 25:23. Pogromcy ZAKS-y sprawili kolejną niespodziankę. Rywale mogą mocno żałować Nierówny Torey Defalco, skuteczny Stephen Boyer Druga partia to znów budowanie przewagi przez gości. Kiedy prowadzili 9:6, trener Bogdanki LUK Massimo Botti zdecydował się na zmianę atakującego. Schulz skończył dotąd trzy z piętnastu ataków i Włoch uznał, że to wystarczy. Na parkiecie zameldował się Mateusz Malinowski. Tyle że szybko zaatakował w aut i przewaga gości wzrosła do czterech punktów. Podobnym "wyczynem" po chwili punkt lublinianom oddał Defalco. I różnica między obiema drużynami malała. Przez chwilę dzielił je tylko punkt, ale wtedy znów pokazał się Defalco. Tym razem pozytywnie - zablokował atak Alexandre Ferreiry i Resovia prowadziła 20:17. Tyle że chwilę później Amerykanin nie poradził sobie z zagrywką Tobiasa Branda i wynik ponownie zbliżył się do remisu. W końcówce trenerzy obu drużyn szachowali się przerwami i zmianami, ale Bogdanka LUK nie dogoniła rywali. Wynik na 25:23 ustalił Stephen Boyer. PlusLiga. Asseco Resovia pewna czwartego miejsca Botti miał nieco mniejsze pole manewru od Giampaolo Medeiego. Nie mógł bowiem korzystać z drugiego rozgrywającego Jakuba Nowosielskiego, który ma problemy ze zdrowiem. Szkoleniowiec lublinian na trzeciego seta desygnował szóstkę z Malinowskim w ataku. Jego drużyna prowadziła 6:4, kiedy zablokowała atak Defalco. Po dobrym ataku Ferreiry w kontrze Bogdanka LUK wygrywała 10:7. Przy czteropunktowej różnicy Medei poprosił o przerwę. Po niej kapitalnymi zagrywkami różnicę zmniejszył Yacine Louati. Gospodarze roztrwonili przewagę, w dodatku Kłos i Fabian Drzyzga dołożyli do tego łącznie trzy punktowe bloki. Ze stanu 8:12 Resovia doprowadziła do wyniku 15:12. Wydawało się, że gra gospodarzy się załamała, bo przewaga rzeszowian wynosiła już pięć punktów. Tyle że w końcówce zaczęli się mylić, mieli duże problemy z przyjęciem, do tego punkty zdobywał Schulz. Efekt? Remis 21:21. Medei zmienił obu przyjmujących, ale i tak jego zespół przy zagrywkach Macieja Krysiaka stracił jeszcze dwa punkty. "Fatalne błędy" - ocenił dyspozycję przyjmujących w końcówce Wojciech Drzyzga, były siatkarz i trener, który komentował mecz w Polsacie Sport. Gospodarze to wykorzystali, wygrali 25:23. Początek czwartej partii to prowadzenie Resovii 5:2. Punkt do tej przewagi zagrywką dołożył Boyer. Kiedy goście zablokowali atak Branda, wygrywali 13:8. Tym razem kontrolowali seta już do samego końca. Nie pomogły przerwy na żądanie Bottiego. W końcówce rzeszowian na chwilę wspomógł jeszcze z rezerwy Klemen Cebulj. Goście bardzo dobrze zagrywali i wygrali 25:17. Nagrodę dla MVP odebrał Potera. Miejsce Asseco Resovii w tabeli PlusLigi się już nie zmieni. W ostatniej kolejce fazy zasadniczej podejmie siatkarzy Trefla Gdańsk. Bogdanka LUK właśnie z gdańszczanami będzie korespondencyjnie walczyć o piąte miejsce, na ostatni mecz pojedzie do hali GKS-u Katowice. Karol Kłos obnażył absurdalny przepis. "Mam nadzieję, że nie dostanę kary" Bogdanka LUK: Schulz, Nowakowski, Ferreira, Komenda, Kania, Brand - Thales (libero) oraz Kędzierski, Malinowski, Krysiak, Wachnik, Zając Asseco Resovia: Boyer, Kochanowski, Defalco, Drzyzga, Kłos, Louati - Potera (libero) oraz Bucki, Kozub, Staszewski, Cebulj ZAKSA pod ścianą. Aleksander Śliwka przyznał się do błędu, wymowna opinia Bartosza Bednorza