Podczas rozgrywanego w łódzkiej Atlas Arenie turnieju brązowe medalistki Ligi Narodów zmierzą się także z Koreą Południowej, Kolumbią, Tajlandią, Niemcami, Stanami Zjednoczonymi i Włochami. By awansować na igrzyska w Paryżu, trzeba zająć pierwsze lub drugie miejsce. Druga droga prowadzi przez ranking FIVB. Andrzej Klemba, Interia.pl: Rozpoczynacie walkę o bilet na igrzyska od meczu ze Słowenkami. Na szczęście rywalki nie grają tak dobrze, jak ich rodacy, którzy napsuli sporo krwi Polakom. Agnieszka Korneluk: Grałyśmy już z nimi na mistrzostwach Europy i wtedy były dla nas dużą niewiadomą. Słabo się znamy, bo w ostatnich latach nie grałyśmy z nimi często. Słowenki nie występują w Lidze Narodów. Dopiero w sierpniu poznałyśmy ich mocne strony. W piątek przed meczem miałyśmy odprawę. Myślę, że ich trener będzie chciał zaskoczyć. W meczu na mistrzostwach Europy w pierwszej szóstce wyszła atakująca, która do tej pory zaczynała jako rezerwowa. Musimy być gotowe na wszystko. Wiemy, że mają młode, perspektywiczne przyjmujące, które są w stanie zaskoczyć w każdym meczu. Liczy się każdy punkt, każdy wygrany set i każdy mecz. Dla nas podwójnie, bo oprócz turnieju kwalifikacyjnego musimy pilnować rankingu FIVB. To dla nas druga droga, by awansować na igrzyska. Po roku od mistrzostw świata wracacie do łódzkiej Atlas Areny. Kamila Witkowska mówiła, że to specyficzny obiekt. - Jako reprezentantka Polski, z Łodzią mam bardzo dobre wspomnienia. Dla mnie to też ważne miejsce, bo grałam w Atlas Arenie także jako zawodniczka Grot Budowlanych. Przyjemnie się tu wraca. Polscy kibice także w Łodzi pokazują, że są najlepsi na świecie. Chcemy się im odwdzięczyć za to, że trzymają za nas kciuki. Dla przeciwników to specyficzny obiekt, szczególnie oświetlenie może być dla nich problemem, ale my doskonale znamy halę. Tutaj w mistrzostwach świata udowodniłyśmy, że nie tylko jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi, ale też ich pokonywać. Agnieszka Korneluk: Amerykanki będą szukały rewanżu Z najgroźniejszymi rywalkami - Amerykankami, Niemkami czy Włoszkami dobrze radziłyście sobie w tym sezonie w Lidze Narodów. To dobrze wróży przed turniejem kwalifikacyjnym? - Amerykanki są niezadowolone, bo finał Ligi Narodów rozgrywały u siebie, a nie dość, że nie wygrały, to jeszcze przegrały z nami mecz o brązowy medal. Na pewno będą chciały się zrewanżować, ale my jesteśmy mocne mentalnie i motywuje nas tamto zwycięstwo. Mecze z nimi na pewno będą zacięte. Wszystkie rywalki są w naszym zasięgu. Z Niemkami wygrałyśmy wszystkie mecze w tym roku, zarówno w Lidze Narodów, jak i w mistrzostwach Europy. Jeżeli zagramy na swoim poziomie, jesteśmy w stanie wygrać ten turniej. Pani, Joanna Wołosz i Kamila Witkowska to najbardziej doświadczone zawodniczki w kadrze. Jesteście w stanie pokierować drużyną? - Jesteśmy doświadczone, ale nie to jest siłą naszego zespołu. Budujemy drużynę na tym, że każda z nas jest tu potrzebna, każda wnosi coś ważnego. Po prostu się uzupełniamy. Po meczach w Lidze Narodów podkreślałam, że jesteśmy zespołem, który potrzebuje każdego elementu, by wznosić się na wyżyny. I nie chodzi tylko o wyjściową szóstkę. Równie ważne są dziewczyny w kwadracie. Trener daje nam to odczuć i to jest naszą siłą. Mamy świetną atakującą, ale linia przyjęcia również jest dla nas istotna. Powtórzę jeszcze raz. Każda z nas jest równie ważna. Dzięki dobremu przyjęciu możemy grać odważniej środkiem, co udowodniłyśmy podczas Ligi Narodów. Prawda jest tak, że do wygrywania z najlepszymi niezbędne jest to, by każde ogniwo w zespole zagrało na najwyższym poziomie.