Asseco Resovia do półfinału Pucharu CEV trafiła po fazie grupowej Ligi Mistrzów, w której zajęła trzecie miejsce. W drodze do czołowej czwórki pokonała Aluron CMC Wartę Zawiercie. W pierwszym meczu z przeciwnikiem z Turcji wygrała 3:1 i przepustkę do finału gwarantowały jej już dwa wygrane sety. Plan udało się zrealizować bardzo szybko. Teraz stanie przed historyczną szansą - Pucharu CEV nie zdobył jeszcze żaden polski klub. Drużyna z Rzeszowa od dłuższego czasu musi sobie radzić bez kilku kontuzjowanych zawodników. Nadal brakuje Jakuba Kochanowskiego i Krzysztofa Rejny, mecz rozpoczęła też bez Pawła Zatorskiego. Do tego niepewny był występ Yacine'a Louatiego, ale ostatecznie Francuz znalazł się w podstawowym składzie. Po raz kolejny był w nim też Fabian Drzyzga, który w pewnym momencie sezonu stracił już miejsce w szóstce. Przed spotkaniem sporo mówiło się o gorącej atmosferze, jaką mieli rzeszowianom zgotować tureccy kibice. Na trybunach pojawiło się kilka transparentów, ale polski zespół nic sobie z tego nie zrobił. W pierwszym secie szybko odskoczył rywalom - po ataku Louatiego prowadził 9:4. I tę przewagę utrzymał już do końca partii, ostatecznie nawet ją powiększając. Problemem nie była nawet niezła dyspozycja gospodarzy w bloku, którzy zdobyli nim w pierwszej partii cztery punkty. Siłą Asseco Resovii była bowiem zagrywka. Brylował w niej Torey Defalco, już w pierwszym secie posyłając na drugą stronę dwa asy serwisowe. Drużyna z Rzeszowa wygrała 25:17. Drużyna Nikoli Grbicia ma problem. Nie wszyscy zmieszczą się w wiosce olimpijskiej Asseco Resovia znokautowała rywali. Radość już po dwóch setach Rzeszowianie mieli zaliczkę z pierwszego spotkania, ale mogli mieć też obawy. Ostatnio wpadli bowiem w dołek w PlusLidze. Przegrali nie tylko z walczącym o strefę play-off Indykpolem AZS Olsztyn, ale i niżej notowanym beniaminkiem z Częstochowy. Początek drugiego seta był nieco bardziej wyrównany, ale po kilku minutach rzeszowianie ponownie mieli kilka punktów zaliczki. Po ataku z prawego skrzydła Stephena Boyera prowadzili już 13:7. Przy zagrywce Dicka Kooya gospodarze zmniejszyli straty do trzech punktów, trener Asseco Resovii Giampaolo Medei postanowił przerwać jego serię. To się udało. Po czasie dla rzeszowian Kooy huknął w aut, a Bartłomiej Mordyl zablokował atak Kaana Gurbuza. Punkt zagrywką zdobył Karol Kłos, broniących gospodarzy lekkim atakiem przechytrzył Boyer - i przewaga wzrosła do ośmiu punktów. Rzeszowianie w końcówce zupełnie rozbili rywali, wygrywając aż 25:14. I już mogli świętować na środku boiska. Dwa wygrane sety zapewniły im bowiem awans do finału. Puchar CEV. Asseco Resovia w finale z rywalami z Niemiec Mecz musiał jednak zostać dokończony. Obaj trenerzy zdecydowali się na zmiany. Medei wymienił wręcz cały skład. Postanowił wprowadzić do gry Zatorskiego, który zmienił Michała Poterę. Szansę dostał też 17-letni środkowy Miłosz Wróbel. Zmiany u rywali były nieco mniejsze, ale na boisku pojawił się m.in. dobrze znany z PlusLigi Nikołaj Penczew. Rzeszowianie znów szybko odskoczyli, budując czteropunktową przewagę. Szybko na tablicy wyników był jednak remis 8:8. Z czasem Asseco Resovia zaczęła odbudowywać przewagę. Dobrze prezentował się Jakub Bucki, który zanotował dwa asy serwisowe. Rywale odpowiedzieli tym samym i końcówka była wyrównana. Goście zmarnowali parę piłek meczowych, ale ostatecznie wygrali 28:26 i zakończyli mecz. Finałowym rywalem rzeszowskiej drużyny będzie SVG Luneburg. Niemiecka drużyna w środę odrobiła straty z pierwszego meczu i dwukrotnie pokonała Arkas Izmir - najpierw 3:1, a później w dodatkowym, "złotym" secie. Polscy siatkarze postrachem Włochów. Wystrzałowy występ, jest półfinał Ligi Mistrzów Fenerbahce: Luburić, Savas, Kooy, Yenipazar, Gulmezoglu, Jelveh - Yesilbudak (libero) oraz Dengin (libero), Gurbuz, Peksen, Penczew, Yilmaz, Cuci Asseco Resovia: Boyer, Kłos, Defalco, Drzyzga, Mordyl, Louati - Potera (libero) oraz Bucki, Cebulj, Lewandowski, Kozub, Wróbel, Zatorski (libero), Staszewski Na plaży wygrała wszystko. Później trafiła pod skrzydła Donalda Trumpa