Polki wystąpią w serbskim Zrenjaninie w grupie C, gdzie zmierzą się z Czechami, Rumunią i Izraelem. "Już po losowaniu grup, kiedy jeszcze byłem trenerem reprezentacji, mówiłem, że szczęście się do nas uśmiechnęło. I nic w tej materii się nie zmieniło. Ta grupa w pierwszej fazie turnieju jest niezmiernie łatwa i jedynym trudniejszym przeciwnikiem mogą być Czeszki" - powiedział Matlak, niespełna trzy miesiące temu odwołany z funkcji trenera reprezentacji. "Czechy to jednak nie zespół pokroju Rosji, Włoch czy innej drużyny z czołówki europejskiej. Z Czeszkami z reguły wygrywaliśmy. W zeszłym roku pokonaliśmy je w meczach towarzyskich i w memoriale Agaty Mróz. Wszystko wskazuje na to, że mecz z nimi zadecyduje o pierwszym miejscu w grupie, a co za tym idzie bezpośrednim awansie do ćwierćfinału" - dodał szkoleniowiec. Jego zdaniem, pozostali przeciwnicy w grupie, Izrael i Rumunia, to drużyny, o których trudno cokolwiek powiedzieć, bo sporadycznie grają na ważnych imprezach międzynarodowych. "Izrael to drużyna bardzo mało znana, w której gra sporo naturalizowanych zawodniczek z Rosji czy Ukrainy. Mam wrażenie, że ten zespół jest trochę na siłę robiony przez, zresztą znanego trenera, Arie Selingera (ojca szkoleniowca reprezentacji Holandii, Avitala Selingera - przyp. red). Trudno też cokolwiek powiedzieć o Rumunkach, bo po prostu dawno ich nie widziałem" - przyznał Matlak. Jeśli Polki wygrają grupę, bezpośrednią awansują do ćwierćfinału. W walce o najlepszą czwórkę potencjalnym przeciwnikiem może być reprezentacja Niemiec. "Na pewno jest to solidny zespół i by wygrać, trzeba się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. W Grand Prix nie zaprezentowały się jakoś szczególnie (zajęły 13. miejsce - przyp. red), ale też musimy pamiętać, że miały zdecydowanie silniejszych przeciwników niż nasza reprezentacja" - podkreślił. Dla Matlaka głównym faworytem są Włoszki i Serbki, za którymi przemawia m.in. własna hala i dobra postawa w ostatnim turnieju World Grand Prix, gdzie zajęły trzecią lokatę. "To bardzo stabilny zespół, ale ciągle się rozwijający. Grają niemal tym samym składzie od trzech lat i obok reprezentacji Włoch wydają się być głównym faworytem. Włoszki w Grand Prix grały różnie, ale akurat w ich przypadku były eksperymenty ze składem. Forma reszty zespołów wydaje się być pewną niewiadomą. Holenderki, choć też grają w bardzo zbliżonym składzie od dawna, niczym nie przypominają drużyny sprzed dwóch lat, kiedy w Polsce zdobywały wicemistrzostwo Europy. "Rosjanki nie są już takie mocne jak na mistrzostwach świata, gdzie zdobyły złoty medal. A to dlatego, że nie ma już w kadrze Ljubow Sokołowej. Była ona takim dobrym duchem tego zespołu, która potrafiła wyciągnąć z marazmu nawet Gamową. W decydujących meczach grała z niesamowitą pasją. Brakuje też Tatiany Koszeliewej, która zaliczyła również bardzo dobry występ na mundialu. Teraz mam wrażenie, że bez tych zawodniczek ten zespół mocno cierpi" - ocenił Matlak. Szkoleniowiec ubolewa nad tym, że do Serbii polski zespół pojedzie w mocno osłabionym składzie. Kilka bardzo doświadczonych siatkarek z różnych powodów zrezygnowało w grze w kadrze. "Ubytki w kadrze są dość spore, patrząc na skład, jakim dysponowałem na mistrzostwach świata. Brakuje Gośki Glinki, która zresztą zapowiadała już wcześniej, że w tym roku w kadrze nie wystąpi. Anka Werblińska z formą z poprzedniego roku byłaby dużym wzmocnieniem. To samo dotyczy Asi Kaczor czy Kasi Gajgał. Brakuje też Marioli Zenik, choć Paulina Maj całkiem dobrze sobie radzi" - stwierdził. Jak dodał, problem absencji najlepszych zawodników w kadrze nie jest w Polsce czymś nowym i dotyczy on męskiej i żeńskiej reprezentacji. "Wypada żałować, że zabraknie na mistrzostwach Asi Kaczor i Kasi Gajgał, które nie grają w wyniku niezrozumiałego do końca konfliktu na linii reprezentacja - Muszynianka. Zabrakło kogoś, kto mógłby rozstrzygnąć ten spór. Mam tu na myśli związek i jego przepisy, które powinny uregulować te relacje pomiędzy reprezentacją a klubami. - Oglądając na ostatnich mistrzostwach Europy grę Miljkovicia czy Mastrangelo, a więc zawodników już niemłodych, grubo po trzydziestce, to ręce opadały, jak się pomyśli o naszej sytuacji zarówno w męskiej, jak i żeńskiej drużyny. U nas nie wszyscy najlepsi siatkarze grają w reprezentacjach i ciągle się ktoś z kimś kłóci. Trener reprezentacji ma swoją wizję, inne oczekiwania mają kluby, dlatego potrzebny jest ktoś, kto to rozstrzygnie. Ciągle stać nas na silniejsze drużyny narodowe, ale brak reakcji związku powoduje, że ten problem z roku na rok staje się coraz poważniejszy" - podsumował Matlak. Matlak był szkoleniowcem reprezentacji siatkarek o stycznia 2009 roku do czerwca 2011. Przed dwoma laty zdobył brązowy medal ME rozgrywanych w Polsce, a w ubiegłym roku zajął 9. miejsce w mistrzostwach świata w Japonii.