W pierwszym meczu w Rzeszowie łodzianki były blisko wygranej, ale przegrały na własne życzenie. W tie braku prowadziły 13:11, miały piłkę w górze, a jednak przegrały. Tym samym postawiły się pod ścianą. By myśleć o finale, musiały wygrać u siebie, a potem jeszcze raz na wyjeździe. Rehabilitacja Diouf W pierwszym meczu najlepiej spisywały się zagraniczne zawodniczki. W Developresie ciężar na siebie wzięła Jelena Blagojević (21 pkt) wspierana przez Karę Bajemę (12). W ŁKS najlepsza była Victoria Jones-Perry (22). 14 punktów zdobyła Valentina Diouf, ale taki wynik może mylić, bo atakowała aż 49 razy, a więc skuteczność była na niskim poziome (22 proc.). Włoszka mogła się zrehabilitować przed własną publicznością. I początek meczu zapowiadał, że rzeczywiście się poprawi, bo skończyła cztery z siedmiu prób. Łodzianki miały jednak problemy z przyjęciem piłki. Po serii ich błędów Developres prowadził 10:7 i trener Michał Cichy wziął czas. To jednak nie pomogło i rywalki jeszcze bardziej uciekły. Szkoleniowiec zmienił rozgrywającą i atakującą, ale rzeszowianki utrzymywały przewagę. Wygrywały już 20:13. Gospodynie więcej akcji psuły (zagrywka, dotknięcie siatki, autowy blok) niż skutecznie kończyły i w efekcie wysoko przegrały pierwszą partię Świetna zmiana w ŁKS Początek drugiego seta był dobry dla łodzianek, które po ataku Diouf prowadziły 8:4. Rzeszowianki szybko odrobiły jednak straty. I gra toczyła się punkt za punkt. Dopiero po atakach Włoszki i asie Julity Piaseckiej ŁKS odzyskał niewielką przewagę (19:16). Rzeszowianki nie zamierzały się poddać i doprowadziły do remisu. Z jednej strony świetnie atakowała Diouf, ale kroku dotrzymywała jej Blagojević. I to właśnie Włoszka zakończyła seta zbiciem. Kolejna partia też była bardzo zacięta. Obie drużyny ryzykowały zagrywką i trochę bardziej opłacało się to rzeszowiankom. Jednak jak tylko uciekły na dwa punkty, sprawy w swoje ręce wzięła znów Diouf. Dobrą grę w obronie dołożyła Paulina Maj-Erwardt i wynik był wciąż bliski remisu. Kara nie do powstrzymania Trener Stephane Antiga zrobił zmiany i to pomogło. Zapunktowała Malwina Smarzek, a do tego po bloku na Piaseckiej Developres prowadził już 18:13. ŁKS walczył i - po dwóch punktowych zagrywkach 20-letniej Piaseckiej - wróciły do gry. Po bloku Joanny Pacak przegrywał tylko punktem. Końcówka należała jednak do przyjezdnych, bo trudna do powstrzymania był Kara Bajema. Gospodynie nie miały już nic do stracenia. Od początku zaatakowały i dzięki akcjom Diouf oraz Piaseckiej prowadziły 8:4. Rzeszowianki nie zamierzały jednak czekać na tie break i rzuciły się do odrabiania strat. Kiedy Włoszka została zablokowana, był remis. Siatkarki z Rzeszowa kilka razy znalazły sposób na Diouf i zaczęły uciekać. A po bloku na Jones-Perry wygrywały 13:10. Łodzianki walczyły do końca - zmniejszyły straty do punktu (23:24), ale wtedy Diouf zaatakowała w aut. ŁKS zagra o brązowy medal z przegranym w parze Chemik Police - Grot Budowlani Łódź. Developres o złoto ze zwycięzcą. ŁKS Commercecon - Developres Rzeszów 1-3 (17:25, 25:23, 21:25, 23:25) ŁKS: Ratzke, Alagierska, Grajber, Jones-Perry, Diouf, Witkowska oraz Maj-Erwardt (libero), Gajer, Sobiczewska, Pacak, Piasecka. Developres: Wenerska, Jurczyk, Blagojević, Bajema, Honorio, Stencel oraz Szczygłowska (libero), Smarzek, Bińczycka, Witowska