"Jest to drużyna zbudowana pod Ligę Mistrzów, z potężnym zapleczem finansowym i zawodniczym. Postawy i siły tej ekipy nie można analizować w kontekście występów w krajowych rozgrywkach. Tam mają ograniczenia dotyczące obcokrajowców i nie walczą takim składem, jak w europejskich pucharach, w których radzą sobie doskonale. Wyeliminowali Zaksę Kędzierzyn, wyeliminowali zdobywcę Pucharu Rosji" - powiedział Nawrocki. Podkreślił, że w składzie są tacy zawodnicy jak Agamez czy Bravo. "Agamez to jeden z najlepszych atakujących na świecie. Dodatkowo są wsparci znakomitym przyjmującym, reprezentantem Brazylii Bravo. Świetnie czuje się w tym zespole Amerykanin Hansen. Do tego dochodzą nieźli środkowi. To wszystko sprawia, że musimy być bardzo starannie przygotowani do tego pojedynku. Przeciwko Arkasowi nic nie można odpuścić" - wyjaśnił Nawrocki. Bełchatowski klub po raz trzeci jest organizatorem Final Four Ligi Mistrzów. Dwa poprzednie występy w roli gospodarza PGE Skra zakończyła na trzecim miejscu. Fani mają nadzieję, że tym razem mistrzowie Polski nie tylko awansują do ścisłego finału, ale wygrają cały turniej. "Zdajemy sobie sprawę z tego, że oczekiwania kibiców są ogromne. Świadczy o tym chociażby zainteresowanie imprezą. Będziemy grali przy pełnych trybunach, z czego bardzo się cieszymy. Publiczność zawsze jest pozytywnym aspektem widowiska. Z trybun płynie też jednak presja, z którą będziemy musieli sobie poradzić. Chciałbym, żebyśmy doping i kapitalne zachowanie publiki odebrali pozytywnie i je wykorzystali. Mamy tu trochę doświadczenia sprzed dwóch i czterech lat. Postaramy się podejść do półfinału z Izmirem z chłodną głową" - powiedział Nawrocki. Mecz PGE Skry z Arkasem rozpocznie się w sobotę o godz. 14.30. Po zakończeniu tego spotkania na parkiet wyjdą zespoły Zenita Kazań i Trentino Volley. Przegrani w niedzielę będą walczyć o trzecie miejsce, a zwycięzcy o pierwsze.