Andrzej Klemba, Interia: Poprzedni sezon był dla pani niezwykle udany - mistrzostwo Polski z ŁKS Commercecon, debiut w reprezentacji Polski i trzecie miejsce na Uniwersjadzie. Julita Piasecka: Rzeczywiście to były bardzo pozytywny rok. Nie dość, że mistrzostwo Polski, to pierwsze powołanie do kadry seniorek. Byłam bardzo szczęśliwa i będę to długo wspominać. Wiele nowych i dobrych rzeczy wydarzyło się w mojej karierze. W kadrze była pani już wcześniej, ale teraz był debiut w seniorkach. - Tak, grałam w reprezentacjach młodzieżowych i nawet przez jakiś czas byłam kapitanem. Pierwsza kadra to jednak zupełnie coś innego. To zderzenie z dorosłą siatkówka na najwyższym poziomie. To na razie był debiut w meczach towarzyskich [z Francją - przyp. red.], ale cieszę się, że trener Lavarini mnie zauważył i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec przygody. Potrenowałam z dziewczynami i przekonałam się, jak wygląda kadra od środka. Rozmawiała pani później z selekcjonerem? - Tak, mieliśmy krótką rozmowę. Te mecze z Francją były przed Ligą Narodów i powiedział, że na razie dalej z kadrą nie jadę, ale będzie mnie obserwował w trakcie sezonu. To na pewno daje bodziec do ciężkiej pracy. Potem byłem Uniwersjada i przez chwilę pojawiła się możliwość powrotu do reprezentacji, bo urazu doznała Martyna Czyrniańska. Trener postawił jednak wtedy na Weronikę Szlagowską. W ŁKS prowadzi panią też Włoch - Alessandro Chiappini. Różnią się od siebie? - Od każdego szkoleniowca można nauczyć się czegoś nowego. Z trenerem Lavarinim nie pracowałem długo, ale to z jednej strony wymagający i konkretny człowiek, ale bardzo otwarty. Chiappini jest dość podobny. To chyba taki trochę włoski styl, że są otwartymi ludźmi. Obrazki z reprezentacji pokazują, że trener Lavarini jest "wyluzowany" i pozwala zawodniczkom nawet na żarty z niego. - To chyba jest właśnie ta otwartość. Z drugiej strony na treningach czy podczas meczu każdy zna swoje miejsce i zawodniczki nie przekraczają bariery wobec trenera. Wręcz przeciwnie, mają do niego ogromny szacunek. Znalazła się pani w kadrze na Uniwersjadę, na której zdobyłyście brązowe medale. - To duży sukces, bo ta drużyna miała bardzo mało czasu na przygotowania. A udało się zbudować zespół bardzo szybko. To była bardzo fajna ekipa, która umiała się ze sobą dogadać i zdobyć medal. Wracamy do tego sezonu. ŁKS Commercecon nie rozpoczął go za dobrze. Z trzech meczów przegrałyście dwa, a w całych poprzednich rozgrywkach poniosłyście tylko jedna porażkę. - Nie chciałabym nas usprawiedliwiać kontuzjami i powrotami z kadry po trudnym sezonie reprezentacyjnym, ale takie są fakty. Może widać po reprezentantkach przemęczenie. Z drugiej strony nie powinniśmy w tak łatwy sposób przegrać z Budowlanymi. Ten sezon będzie po prostu inny od poprzedniego. Początek nie jest wymarzony, ale i najważniejsze będzie zakończenie. Mam nadzieję, że dojdziemy do wyższej formy. W środę do wygrania pierwsze trofeum - Superpuchar Polski. Wyniki wskazują, że to Chemik Police będzie faworytem, mimo że zagracie w Łodzi? - Bardzo dużo pozmieniało się w zespole rywalek. Trzy czwarte drużyny jest nowe i jest mocniejsza. Po wynikach na początku sezonu rzeczywiście może wydawać się, że Chemik jest faworytem. Ja mam nadzieję, że w Łodzi nie pozwolimy im na wygraną i same zagramy dużo lepiej. Ostatnio uczestniczyłyście w sesji zdjęciowej. Dla pani to nie pierwszyzna, bo już wcześniej zajmowała się modelingiem. Służyła pani radą koleżankom? - To była sesja dla jednego z naszych sponsorów. Wszystko było zrobione profesjonalnie. To na pewno fajne doświadczenie dla dziewczyn, które nie miały z tym nic wspólnego wcześniej. Atmosfera była przyjazna, cała ekipa bardzo pomocna, więc stresu raczej nie było. A jak koleżanki o coś mnie pytały, to doradzałam. Postawiła pani na siatkówkę, a modeling już poszedł na bok? - Tak, już kilka lat temu zdecydowałem, że sport będzie najważniejszy. Czyli jak zapytam co pani wybiera: udział w najważniejszym pokazie mody w Paryżu czy występ w igrzyskach olimpijskich w stolicy Francji to? - Oczywiście, że igrzyska. Awans reprezentacji Polski do Paryża motywuje nie tylko mnie, ale wiele zawodniczek. To główne marzenie każdego sportowca. Zamierzam ciężko pracować, może to popłaci, ale chętnych nie brakuje. Rozmawiał Andrzej Klemba