Indykpol AZS w ostatnich meczach przegrywał z Cuprum Lubin i Barkomem Każany Lwów. W niedzielę był jednak blisko wartościowego zwycięstwa. Tyle że gospodarze, do których w przyszłym sezonie ma dołączyć Wilfredo Leon, w spektakularny sposób podnieśli się z kolan. I pierwszy raz w historii klubu zapewnili sobie grę w ćwierćfinale PlusLigi. Olsztynianie przyjechali do Lublina w pełnym składzie, brakowało tylko wykluczonego przez uraz do końca sezonu Nicolasa Szerszenia. Do szóstki wrócił więc Moritz Karlitzek, na ławce rozpoczął Manuel Armoa. I Indykpol AZS w pierwszym secie prezentował się świetnie, już przy stanie 4:0 o przerwę poprosił trener gospodarzy Massimo Botti. Rywali napędzały jednak dobre zagrywki. Kiedy asem serwisowym popisał się Alan Souza, prowadzili już 10:5. Dobrze działał blok gości, ale lublinianie popełniali błędy. Kiedy w aut huknął Alexandre Ferreira, Indykpol AZS prowadził już 17:8. W Bogdance LUK pojawiali się kolejni rezerwowi, ale skończyło się wysokim zwycięstwem olsztynian 25:15. Alan skończył seta z trzema asami serwisowymi. Większość plotek prawdziwa. Prezes klubu zabrał głos w sprawie Wilfredo Leona Indykpol AZS Olsztyn rozbił rywali w drugiej partii. W trzeciej wszystko się zmieniło Drugi set nie przyniósł zmian. Goście nadal znakomicie serwowali. Tym razem zbudowali sobie przewagę przy zagrywce Kamila Szymendery, prowadzili 11:5. W bloku pomagał rozgrywający Joshua Tuaniga, w ataku znakomicie prezentował się Moritz Karlitzek. Po drugiej stronie na boisku pojawił się Damian Schulz. Ale lublinianom wciąż nie wychodziło niemal nic. Klub kibica prowadził doping, ale inni fani jakby nieco nie dowierzali, jak bezradni są ich ulubieńcy. Skończyło się niewiele lepszym dla Bogdanki LUK wynikiem niż w pierwszej partii. Olsztynianie wygrali 25:17, po dwóch setach mieli na koncie aż siedem punktowych bloków. Drużyna z Lublina może przesunąć się jeszcze w górę tabeli. W dwóch poprzednich kolejkach ogrywali przeciwników z "grupy pościgowej" za czołową ósemką - Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle i PSG Stal Nysa. Trzeciego seta gospodarze znów zaczęli od gonitwy za rywalami, ale szybko sami zbudowali przewagę. Kiedy Tobias Brand wykończył kontratak, prowadzili 8:5. Trener olsztynian Javier Weber poprosił o przerwę. Po niej jednak przewaga gospodarzy nadal rosła. Kiedy atak Karlitzka zablokował Schulz, prowadzili już 20:14. Co prawda goście jeszcze próbowali zatrzymać rywali, jeszcze ponownie "uruchomili" blok. Różnica zmalała do dwóch punktów, ale lubelscy siatkarze się obronili. Po nieudanej zagrywce Alana wygrali 25:22. PlusLiga. Bogdanka LUK Lublin z historycznym sukcesem W czwartej partii trwał koncert gospodarzy. Rozpoczęli od prowadzenia 5:0 - świetnie serwowali, blokiem popisał się Jakub Wachnik. Przewaga Bogdanki LUK jeszcze wzrosła, a po olsztyńskiej stronie zaczęły się nerwy. Po jednej z akcji nie wytrzymał Weber, który mocno podważać decyzję arbitra. Przede wszystkim jednak jego siatkarze mieli problemy z przyjęciem. Punkt zagrywką zdobył rozgrywający lubelskiej drużyny Marcin Komenda, gospodarze prowadzili 16:7. Dobrze w ataku spisywał się Schulz, seta zakończył zagrywką wprowadzony z ławki Mateusz Malinowski. Bogdanka LUK wygrała 25:14. Na tie-break olsztynianie wyszli ponownie podstawową szóstką, Weber wycofał się ze zmian. Ale to gospodarze odskoczyli na dwa punkty, kiedy efektownym blokiem jedną ręką popisał się środkowy Marcin Kania. Indykpol AZS doprowadził do remisu 5:5. Kiedy jednak w ataku zawiódł Szymendera, gospodarze ponownie prowadzili dwoma punktami, a po chwili nawet 9:5. Ale olsztynianie byli jeszcze blisko, po asie serwisowym Karlitzka przegrywali tylko 11:12. Ostatecznie jednak to lubelscy siatkarze wygrali po grze na przewagi 16:14, w ostatniej akcji w ataku zawiódł Alan. Bogdanka LUK po wygranej przeskoczyła w tabeli Trefl Gdańsk. Olsztynianie pozostają na ósmym miejscu z dwoma punktami przewagi nad ZAKS-ą, ale kędzierzynianie w tej kolejce dopiero zagrają. Sensacja w PlusLidze. Fabian Drzyzga rozkładał ręce, koledzy zawodzili