- Będzie zwycięstwo, nie powinno być żadnych kłopotów - przewidywał w rozmowie z Interią przed rewanżowym spotkaniem z SVG Luneburg Jan Such. Zasłużony siatkarz i trener Assseco Resovii się nie pomylił, choć w pierwszym secie rywale postawili rzeszowianom trudne warunki. W przeciwieństwie do meczu w Niemczech, tym razem trener rzeszowskiej drużyny Giampaolo Medei miał do dyspozycji pełen skład. Do szóstki wrócił więc Stephen Boyer, którego w Luneburgu w ataku zastępował Jakub Bucki. Początek spotkania był wyrównany. Gospodarze na chwilę odskoczyli na dwa punkty po asie serwisowym Toreya Defalco, ale po kilku akcjach przegrywali 6:7. Później utknęli przy zagrywkach Maxwella Elgerta i musieli odrabiać trzypunktową stratę. Udało się ją zmniejszyć do jednego "oczka" przy serwisach Boyera, ale po chwili Medei poprosił o przerwę. Po niej jednak goście znów odskoczyli, Resovia przegrywała 15:18. Rywali dopadła przy stanie 20:20, kiedy blokiem popisał się Karol Kłos. Przy remisie 22:22 kolejną potężną zagrywkę na drugą stronę posłał Defalco i cała rzeszowska hala ryknęła w szale radości. To nie był jednak koniec emocji, pierwsi piłkę setową mieli bowiem goście. Rzeszowianie przetrzymali ten moment, a o ich wygranej 27:25 zdecydował podwójny blok, który zatrzymał Xandera Ketrzynskiego. Siatkarski nokaut w wykonaniu siatkarzy Resovii. Piłka latała 130 km/h Asseco Resovia nie dała szans rywalom w drugim secie. I zaczęło się święto Asseco Resovia do tego sezonu tylko raz grała w finale Pucharu CEV. W 2012 r. przegrała jednak z Dynamem Moskwa. W ostatnich pięciu sezonach w ogóle nie kwalifikowała się do europejskich pucharów. W tym wróciła do Ligi Mistrzów, ale zajęła trzecie miejsce w grupie i kontynuowała grę w Pucharze CEV. W drodze do finału wyeliminowała między innymi Aluron CMC Wartę Zawiercie, którą pokonała po tzw. złotym secie. Po wyjazdowym zwycięstwie 3:0 w Niemczech rzeszowianie również mieli zabezpieczenie w postaci dodatkowego seta. Po zwycięstwie w pierwszej partii byli jednak o krok od sięgnięcia po puchar bez przedłużania spotkania. Rywale nie mieli nic do stracenia i nadal ryzykowali zagrywką, pierwsi zyskali dwa, a z czasem trzy punkty przewagi. Do remisu 9:9 doprowadził najlepiej punktujący zawodnik Resovii, czyli Boyer. Po jego ataku gospodarze w końcu zbudowali sobie choć minimalną przewagę, prowadząc 14:12. W ważnych momentach pomagał im także blok, który zwiększył różnicę do trzech punktów. Kiedy z kolei Jakub Kochanowski zatrzymał na siatce Theo Mohwinkela, rzeszowianie prowadzili już 20:16. Końcówka seta była już ich popisem - kibice wstali z miejsc, a siatkarze Resovii wygrali 25:18. "Asseco Resovia zdobywcą Pucharu CEV!" - wykrzyczał spiker i w hali zaczęło się świętowanie. Spotkanie trzeba było jednak dokończyć. Medei zmienił cały skład, szansę dostali rezerwowi, a podstawowi zawodnicy przyglądali się kolegom z kwadratu. Ich duży aplauz wzbudził as serwisowy Miłosza Wróbla, którym 17-letni środkowy popisał się już na początku trzeciego seta. Zmiany były też w drużynie Luneburga, nadal dobrze funkcjonował blok Resovii. Rywale objęli prowadzenie 10:8, ale gospodarze szybko odrobili straty. Siatkarze z Niemiec nadal byli jednak o krok przed Resovią. Prowadzili nawet 19:16. Znakomite zagrywki Adriana Staszewskiego dały jednak prowadzenie gospodarzom. Po chwili w bloku błysnął Bartłomiej Mordyl i rzeszowianie mieli przewagę. Wygrali 25:22, a cały mecz 3:0. To drugi europejski puchar, jaki w tym sezonie wywalczył polski zespół. Wcześniej Projekt Warszawa wygrał Puchar Challenge. W grze o Ligę Mistrzów jest z kolei Jastrzębski Węgiel, który w środę rozegra rewanżowy mecz półfinałowy z Ziraatem Bankasi Ankara. Pokaz mocy w hicie PlusLigi. Kandydat do kadry wrócił w świetnym stylu