W pierwszym meczu finałów rzeszowianki u siebie łatwo poradziły sobie z łodziankami. Wygrały w trzech setach, ale dwa były zacięte. Z kolei w drugiej partii Developres prowadził nawet 9:0. Teraz przyszedł czas na rewanże Łodzi. Gospodynie miały pokazać, że finał nie będzie jednostronny. Miała im w tym pomóc własna hali doping publiczności, która mimo Wielkiego Piątku, zapełniła trybuny po brzegi. A na boisku mogliśmy zobaczyć pojedynki byłych i obecnych reprezentantek. I tak np. libero Maria Stenzel kontra Aleksandra Szczygłowski, środkowe Klaudia Alagierska - Agnieszka Korneluk, przyjmujące Zuzanna Górecka - Monika Fedusio, czy rozgrywające Katarzyna Wenerska - Marlena Kowalewska. Łodzianki świetnie rozpoczęły. Przy prowadzeniu 5:1 trener Stephane Antiga musiał wziąć czas. Nie pomogło, bo za chwilę po ataku Natalii Mędrzyk przewaga urosła do sześciu punktów. I coś się zacięło. Dobra zagrywka Machado pomogła w odrabianiu strat, które zmalały do dwóch oczek. Łodzianki szybko się pozbierały i utrzymywały niewielką przewagę, ale w końcu się pogubiły. I tym razem to trener Zbigniew Bartman wziął czas. To nie pomogło, bo za chwilę był remis, a po ataku Machado Developres pierwszy raz prowadził (16:15). Dzięki temu końcówka seta była pełna emocji. Atak Natalii Mędrzyk i as Anny Obiały dały ŁKS prowadzenie 22:20. Za chwilę jednak był znów remis. Ataki Gierszewskiej i Góreckiej pozwoliły wygrać pierwszą partię. Drugą lepiej rozpoczęły przyjezdne. M. in. atak i blok Korneluk dał im prowadzenie 5:1. Łodzianki nie potrafiły zareagować na dobrą grę w obronie rywalek. Tej straty nie tylko nie były w stanie odrobić, ale po ataku Weroniki Centki było 17:10. ŁKS już się nie podniósł i w tym secie zdobył zaledwie 16 punktów. Początek trzeciej partii był wyrównany, ale dość szybko zarysowała się przewaga rzeszowianek. Po autowym ataku Mędrzyk prowadziły 10:7. ŁKS próbował, trener Bartman robił zmiany, ale straty nie malały. A po ataku Machado było już 20:16. I rzeszowianki objęły prowadzenie w meczu. Łodzianki stanęły pod ścianą, bo porażka postawiłaby jej w bardzo trudnej sytuacji. Czwartą odsłonę gry w podstawowym składzie rozpoczęła Regiane Bidias. Brazylijka mimo że do tej pory pełniła rolę zmienniczki, była jedną z najlepszych zawodniczek gospodyń. Tyle że to rzeszowianki wciąż były lepsze. Po ataku Centki wygrywały 7:4. I już nie odpuściły, a jeszcze powiększały przewagę. Po blokuj Machado wygrywały już 17:7. I w walce o złoto prowadzą 2:0.