- O ile na zagrywce i w przyjęciu gra była wyrównana z obu stron, to w ataku graliśmy bardzo nieskutecznie - dodał Ryś, który prywatnie jest szwagrem szkoleniowca Skry Ireneusza Mazura. - Z jednej strony bardzo dobrze nasze ataki bronił zespół z Bełchatowa. Z drugiej my nie potrafiliśmy, przede wszystkim, wyprowadzać takich akcji, które kończyłyby się na pojedynczym bloku. W miarę dobrze spisywali się nasi środkowi. Na "skrzydłach" natomiast na moich zawodników czekał podwójny bądź potrójny blok i trudno się było przebić przez zaporę jaką postawiła zespół z Bełchatowa - podkreślił opiekun "akademików". - Było to chyba nasze najsłabsze spotkanie w ostatnich latach i trudno się z takiego meczu cieszyć. Ja osobiście zakładałem, że ten mecz będzie meczem walki, że gra będzie toczyła się przez cztery, może nawet pięć setów. Niestety, tak się nie stało. Myślę, że o takim przebiegu spotkania zadecydował w dużej mierze pierwszy set, kiedy gospodarze uzyskali wysokie prowadzenie i to prowadzenie utrzymywali do samego końca. Mieliśmy pojedyncze zrywy, kiedy dochodziliśmy przeciwnika i na skutek własnych błędów nie potrafiliśmy tego wykorzystać. Będziemy się starali poprawiać naszą grę w następnych spotkaniach, a jest ich jeszcze sporo - zakończył Grzegorz Ryś. Robert Kopeć, Bełchatów