Najlepszy atakujący ostatnich mistrzostw Europy, podobnie jak reszta podopiecznych Stanisława Gościniaka, nie mógł się wczoraj przebić przez prawdziwą "wschodznią ścianę" tworzoną przez Kazakova (217 cm) i Dineikina (216). Gruszka nie szuka usprawiedliwień dla polskiego zespołu i zdaje sobie sprawę z popełnionych błedów. - Atak był tragiczny. Graliśmy jak juniorzy. Sam nie wiem dlaczego. Rozegranie było idealne, ale nawet ataki na pojedyńczym bloku nie bardzo nam się udawały - przyznał w rozmowie z "PS" Piotr Gruszka.