Przed startem rywalizacji w grupie C turnieju kwalifikacyjnego wydawało się, że w walce o dwa pierwsze miejsce premiowane awansem miejsca będą liczyli się Polacy, Holendrzy i Argentyńczycy, czyli najwyżej notowane przed startem turnieju ekipy. Stawianym przed nim oczekiwaniom nie sprostali jednak "Pomarańczowi", którzy mimo dobrej formy swojej największej gwiazdy, czyli Nimira Abdel-Aziza, odnotowali już trzy porażki. Zaskoczeniem jest za to kapitalna postawa Kanadyjczyków, którzy ograli reprezentacje Holandii oraz Argentyny i sprawili niemałe problemy "Biało-Czerwonym", ulegając im dopiero po tie-breaku. Podopieczni Nikoli Grbicia z kolei notują zwycięstwo za zwycięstwem, ale tie-breki ze wspomnianą Kanadą oraz Belgią na inaugurację turnieju sprawiły, że nie wywalczyli kompletu punktów. To z kolei doprowadziło do ciekawej sytuacji w grupie. Tym ciekawszej, że z meczu na mecz coraz bardziej widoczne jest zmęczenie świeżo upieczonych mistrzów Europy, o czym zrsztą w rozmowie z WP SportoweFakty mówił Marcin Możdżonek. Po czterech seriach gier na czele stawki uplasowali się podopieczni Nikoli Grbicia (10 punktów), którzy wyprzedzali trzecich Kanadyjczyków (9 punktów) oraz Holendrów i Belgów (po 8 punktów). Podopieczni Tuomasa Sammelvuo swoje zadanie wykonali w najlepszy możliwy sposób i w piątej rundzie spotkań rozbili Bułgarów, dzięki czemu przed pozostałymi meczami w grupie C objęli prowadzenie. I rzucili wyzwanie rywalom. Zaskakujący wniosek po meczach Polaków. To jest "as w rękawie" Nikoli Grbicia. I tajna broń kadry Jeszcze przed starciem "Biało-Czerwonych" z Argentyną na parkiet wybiegli Meksykanie, którzy przegrali wszystkie dotychczasowe spotkania oraz Belgowie, którzy w przypadku zwycięstwa w stosunku 3:0 lub 3:1 wzbogaciliby się o kolejne trzy punkty i pozostaliby w walce o miejsce premiowane awansem. Turniej kwalifikacyjny do igrzysk. Belgia wykonała zadanie Zdecydowanym faworytem starcia była drużyna prowadzona przez Emanuele Zaniniego, która już w pierwszym secie dała rywalom bolesną lekcję siatkówki. Wprawdzie to Meksyk szybko objął prowadzenie (2:0), ale Belgowie sprawnie wzięli się za odrabianie strat i budowanie przewagi. Ostatecznie wygrali partię 25:18 i objęli prowadzenie w całym spotkaniu. Dobrze spisywał się Sam Deroo, który w pierwszej partii zdobył pięć punktów. Drugi set był już nieco bardziej wyrównany i gra do pewnego momentu toczyła się punkt za punkt. Dość nieoczekiwanie to Meksyk pierwszy wypracował trzy "oczka" przewagi (9:6) i zmusił rywali do wejścia na wyższy poziom. Ci wyzwanie przyjęli i rozkręcali sięz akcji na akcję, aż w pewnym momencie prowadzili już 19:16. W końcówce partii Meksyk zdołał nieco zniwelować straty, ale triumfowała i tak drużyna z Europy (25:21). Co ze stanem zdrowia Wilfredo Leona? Gwiazdor reprezentacji wyjawia Podopiecznym Zaniniego nie pozostało nic innego, jak w trzeciej odsłonie meczu "postawić kropkę nad i", pieczętując zwycięstwo. Tak też się stało - Belgia szybko odskoczyła rywalom na pięć punktów (8:3) i mimo chwilowych "zrywów" rywali kontrolowała przebieg wydarzeń na parkiecie, wygrywając seta 25:17, a cały mecz 3:0 (25:18, 25:21, 26:17). Dzięki tej wygranej Belgowie mają na swoim koncie już 11 punktów, ale z racji, że mają na swoim koncie mniej wygranych spotkań, plasują się tuż za plecami Polaków, którzy tych punktów mają 10.