Minione miesiące miały dla Mateusza Poręby słodko-gorzki smak. Wypożyczony do PGE GiEK Skra Bełchatów środkowy razem z kolegami z tymczasowego zespołu na ścieżce swojej kariery spisał się poniżej oczekiwań. Dziewiąte miejsce, nawet pomimo faktu, że wywalczone w starciu z mającym za sobą mizerny sezon potentatem Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, chwały nie przynosi. Mateusz Poręba pomocnikiem z ambicjami. "Jest taki Poręba, który..." Niemniej indywidualnie pochodzący z Tuchowa zdolny siatkarz prezentował się na tyle korzystnie, że wraz z reprezentacją Polski otworzył najważniejszy rozdział czterolecia (w tym przypadku, ze względu na przesunięte poprzednie IO w Tokio o rok, de facto trzylecia). Zawodnik, który jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, w najbliższym sezonie będzie już w kadrze klubu z Kędzierzyna-Koźla, został doceniony przez Nikolę Grbicia i od pierwszego dnia zgrupowania w Spale haruje w pocie czoła. - Na pewno ten sezon nie był dla nas łatwy, ten wynik nie był zadowalający, ale mogę cieszyć się z tego, jak urosła moja wartość jako zawodnika. Zresztą Grzesiu Łomacz bardzo mi z tym pomógł, żeby poziom rósł. Z tego jestem zadowolony, dlatego przyjeżdżając na zgrupowanie i trenując z lepszymi zawodnikami wiem, ten poziom jeszcze szybciej wzrośnie, bo to normalna sprawa. I kto wie, może być tak, że to już będzie zaczątek tego, że będę jakby trochę zagrożeniem dla innych zawodników. To znaczy, że będą się bali, iż jest taki Poręba, który robi progres i z czasem faktycznie może przeskoczyć - mówi w rozmowie z Interią Mateusz Poręba. Poręba to z punktu widzenia Grbicia bardzo wdzięczna postać. Z jednej strony bowiem, jak przystało na rasowego sportowca, celuje jak najwyżej i chciałby zacząć odgrywać wiodącą rolę. Przy tym jednak zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja "tu i teraz", czyli jak prezentują się jego notowania na tle siatkarzy, z którymi selekcjoner "Biało-Czerwonych" w poprzednim roku kroczył wyłącznie ścieżką zwycięstw. - Zaczęliśmy te przygotowania bardzo szybko. Tak jak było mówione w mediach, nie było za dużo czasu na odpoczynek, bo musimy cały czas być w formie. Zostało niespełna trzy miesiące do tego bardzo ważnego turnieju. Myślę, że my tutaj jesteśmy gotowi do tego, aby pomóc chłopakom przygotować ich na ten najważniejszy turniej. Kto wie, może ktoś z nas wywalczy sobie miejsce do składu na tę imprezę - powiedział nam mierzący 204 cm wzrostu środkowy. - Dla mnie to jest fajne doświadczenie, bo w końcu widzę od początku, jak wygląda przygotowanie do najważniejszego turnieju w życiu nie tylko moim, ale i wszystkich zawodników. Jestem mile zaskoczony tym wszystkim. Wiadomo, że bliżej nadejścia terminu może pojawić się jakiś stres, ale na ten moment wszystko jest okay - dodał Poręba. Gdy padły słowa o pomocniczej roli względem kolegów, jednocześnie z nadzieją, że może ktoś z grona nieoczywistych kandydatów sprawi sensację z myślą o kadrze na igrzyska, od razu dopytaliśmy Porębę, jak równoważy te dwie szale. Czyli z jednej strony racjonalność i świadomość swojego obecnego położenia w szerokiej grupie, z ambicją, by jednak zaskarbić sobie zaufanie Grbicia. "Te wyczyny przechodzą do historii, dlatego może być mi ciężko" Budzącym emocje tematem jest sprawa rezerwowego, czyli trzynastego zawodnika, którego selekcjonerzy wszystkich zawodników mogą zabrać do Paryża. Wydaje się, że przepis jest mocno niedopracowany, status takiego "strażaka" jest cokolwiek dziwny, na przykład ma mieszkać - przynajmniej na początku - poza wioską olimpijską, a także nie otrzyma ewentualnego medalu. W gruncie rzeczy może przesiedzieć cały turniej w napięciu, bo zmiana może być jedna, zatem selekcjonerzy najpewniej traktowaliby takiego zmiennika jako rezerwę medyczną. - To coś, czego nie rozumiem. Gdybym mógł wymieniać zawodników po każdym spotkaniu, byłoby wspaniale. Ale tak nie jest, ten przepis działa jak transfer medyczny. Wyobraźmy więc sobie, że nasz libero złapie kontuzję, a będziemy mieć tylko jednego libero w składzie. A ja zdecyduję, że moim trzynastym zawodnikiem będzie środkowy. Ten przepis nie ma najmniejszego sensu. Druga sprawa jest taka, że trzynasty zawodnik nie otrzyma medalu. Nie dostanę go też ja ani nikt inny, tylko 12 zawodników. Mam wielką nadzieję, że te przepisy zmienią się przed kolejnymi igrzyskami. Ale teraz mamy to, co mamy, i musimy z tym żyć. Zawsze mówię więc, że trzeba zaadaptować się do tych regulacji. Inne drużyny też muszą to zrobić. te reguły mi się nie podobają. Podobnie jak to, jak zmienia się przepisy, jak informuje się nas o nich bez wcześniejszych konsultacji. Mówiłem o tym milion razy - nie owija w bawełnę selekcjoner Grbić, który obszernie zabrał głos w tej kwestii w rozmowie z wysłannikiem Interii do Spały. Gromy ciska także kapitan drużyny, Bartosz Kurek, który wiele już widział w swojej siatkarskiej karierze, ale taki "potworek" również jemu nie mieści się w głowie. I to wszystko prawda. Jednocześnie jednak trudno dziwić się podejściu siatkarzy z takim statusem, jaki w chwili obecnej ma Poręba, gdyby zdarzyło się, że to jemu przypadnie rola tego trzynastego. Środkowy ma świadomość, że z jednej strony to bardzo niełatwa sytuacja, bo taki zawodnik jedzie do Paryża trochę w poczuciu, że coś musiałoby się stać jednemu z kolegów, aby mógł wystąpić na igrzyskach. Przy czym, na końcu, to także forma wielkiego wyróżnienia ze strony selekcjonera, bo wciąż mówimy o obecności w bardzo wąskiej grupie reprezentantów na najważniejszą imprezę sportową świata. Mateusz Poręba w temacie rezerwowego na Paryż: To byłoby spełnienie mniejszego marzenia 24-latek dodał, że bardzo dobrze czuje się w takiej konstelacji gwiazd. Nie ukrywa jednak, że do starszych kolegów jest respekt, a luźniej poczyna sobie wśród rówieśników, z którymi łatwiej jest mu pożartować. Niemniej tu także widzi swoje zadanie do wykonania. - My też musimy wprowadzać pozytywną atmosferę dla tych zawodników, którzy przyjechali pierwszy raz. Ja sam dobrze pamiętam, jak to było, gdy przybyłem jako debiutant i chodziłem jak w wojsku, czekając na to, co się wydarzy. A tu, jeśli jest luz, to dużo łatwiej wchodzi się na treningi - nie ma wątpliwości reprezentant Polski od 2022 roku. Mówiąc o debiutantach, Poręba ma na myśli trzech kolegów: Bartosza Gomułkę, Łukasza Usowicza i Szymona Jakubiszaka. Świeża krew w kadrze może się jednak cieszyć, że stare czasy "powitań" raczej bezpowrotnie minęły. - Chrztu nie ma, raczej odchodzi się od tego. Pamiętam, że za dzieciaka zawsze mnie straszyli, że jak przyjdę, to trzeba będzie robić jakieś głupie rzeczy. Zresztą w Spale, gdy byliśmy tutaj w szkole, trzeba było coś zaśpiewać. A tutaj nie, jest typowo skoncentrowanie się na celu i utrzymywanie u zawodników wysokiej pewności siebie - akcentuje środkowy ZAKS-y. Tylko na początku sezonu Poręba jeszcze odczuwał skutki "pamiątki" z mistrzostw Europy, gdzie na treningu nabawił się kontuzji palca. Ale później nie mógł już na nic narzekać, co także bardzo go zbudowało. - Od pierwszego dnia zgrupowania jestem w stu procentach skoncentrowany na ciężkim treningu. Ze zdrowia jestem bardzo zadowolony, miałem dobry sztab, który mnie przygotował przez cały sezon w Bełchatowie. Zresztą jeden z trenerów przygotowania fizycznego (Bartosz Wojtal - przyp. AG) jest tutaj razem z nami. Jestem przygotowany, nic mnie nie bolało i jestem szczęśliwy, bo jak jest zdrowie, to jest wszystko - uśmiechnął się od ucha do ucha 24-letni Poręba. Artur Gac