To pierwsza edycja cyklu, który stanowi oryginalne połączenie siatkówki halowej i plażowej. "Wrażenia z turnieju - super. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak ciepło. To sprawiło, że naprawdę się zmęczyłem podczas gry, ale mamy to, czego chcieliśmy - awans do turnieju finałowego" - powiedział środkowy Skry i reprezentacji Polski Norbert Huber.Występ na piasku był nowością i miłym przerywnikiem dla rozgrywającej PTPS Mai Pelczarskiej."Na co dzień nie gram za dużo na piasku. Już prawie miesiąc spędziłyśmy na hali. Jesteśmy w dość ciężkim treningu, także fajnie było coś zmienić. Jest to świetne urozmaicenie i całkiem fajna odmiana od tego, co robiłyśmy do tej pory" - podsumowała.Do samego końca trwała walka o awans do finału w grupie B, która grała w sobotę. Przepustkę wywalczyły wówczas Cuprum i VERVA, które zmierzyły się w ostatnim meczu dnia. Gospodarze wygrali 2:1, co dało im drugie miejsce w tabeli."Dobrze, że udało się nam utrzymać koncentrację do końca i zwyciężyć. Sami sobie skomplikowaliśmy sytuację w grupie, bo przegraliśmy w słabym stylu z LUK Politechniką Lublin" - przyznał atakujący stołecznej ekipy Michał Superlak.Zgodnie z obowiązującymi obecnie regulacjami poczynania siatkarzy na piaszczystym boisku Monta Beach Volley Club kibice obserwowali z trybun wypełnionych tylko w połowie. Nie oznacza to jednak, że były to jedyne osoby, śledzące na żywo poczynania zawodników. Z Mostu Łazienkowskiego bowiem stale obserwowało je ponad 20 osób.Mimo że grano na piasku, to obowiązywały zasady znane z hali. Drużyna na boisku składała się z czterech zawodników i każdy z nich mógł atakować. Pomiędzy meczami panowała luźna atmosfera, ale na boisku już nie było żartów. Niektórzy zadbali jednak o oryginalne akcesoria. Gracze Ślepska Malow Suwałki występowali w kolorowych czapeczkach z małymi śmigłami.Niektóre kluby zrezygnowały z udziału w cyklu, który powstał w związku z przedwczesnym zakończeniem poprzedniego sezonu z powodu pandemii koronawirusem."Nie rozumiem trochę tych, którzy mówili, że te rozgrywki przeszkadzają w przygotowaniach do sezonu. To zostało zrobione dla kibiców i sponsorów. By dać ludziom radość i pobawić się trochę" - podkreślił Huber.Pierwotnie w Warszawie zaprezentować miał się Trefl Gdańsk, ale wycofał się po tym jak u jednego z zawodników wykryto zakażenie Covid-19. Potem doszli kolejni i łącznie stwierdzono 11 przypadków wśród graczy tego klubu. W obsadzie zastąpił go pierwszoligowy LUK."Przykra sprawa spotkała chłopaków z Gdańska. Jak słyszałem, że są dwa, trzy, cztery przypadki u nich, to można się było spodziewać, że będzie ich znacznie więcej. Wszędzie możemy się zarazić, nawet tu na Moncie teoretycznie jest takie ryzyko. Bez ryzyka nie ma zabawy, a zabawa jest fajna i tego się trzymajmy" - podsumował Huber.Zadowolony z dotychczasowego przebiegu zmagań w cyklu był prezes PLS Paweł Zagumny."Za wcześnie na mówienie o tym, czy będziemy go kontynuować w przyszłości, ale można powiedzieć, że ta edycja jest udana. Zamówiliśmy taką" - skwitował z uśmiechem utytułowany w przeszłości rozgrywający.Tydzień temu odbył się pierwszy turniej kwalifikacyjny w Krakowie. Z niego awans wywalczyły: Grot Budowalni Łódź i #VolleyWrocław wśród kobiet oraz GKS Katowice, Asseco Resovia Rzeszów, Jastrzębski Węgiel i MKS Będzin wśród mężczyzn.Turniej finałowy odbędzie się zaś w dniach 7-9 sierpnia w Gdańsku. U kobiet zacznie się on od półfinałów, a u mężczyzn od ćwierćfinałów. Zespoły z pierwszych lokat zostaną zestawione z tymi z drugich z imprez kwalifikacyjnych w danych miastach. Grot zagra więc z Pałacem, a wrocławianki z pilankami. GKS z MKS-em, Resovia z jastrzębianami, Cuprum z Indykpolem a VERVA ze Skrą. Pula nagród wynosi 150 tysięcy złotych.