- Hasła solidarnościowe są wzniosłe, ale kiedy zabijają ludzi, a ktoś mówi, że pogrozi Rosji paluszkiem, wprowadzając sankcje, wydaje się to jednak trochę nieadekwatne do sytuacji. Dlatego nasz prezydent próbował sprawić, by ktoś poważnie pomógł naszemu krajowi. Co jeszcze ten człowiek może zrobić? - pyta w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Jurij Gładyr. Ukraiński siatkarz, który od wielu lat występuje w Polsce, jest bardzo wdzięczny naszym rodakom, bo jak podkreśla, dostał bardzo dużo wsparcia i realnej pomocy dla ukraińskich uchodźców, uciekających przed wojennym piekłem. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że dla jego ojczyzny to wszystko może być za mało. Czytaj także: Polski klub oddał swoją halę uchodźcom - Pamiętajmy, że cały czas toczy się bój o wiele miast, o punkty strategiczne. Czy ten stary dziad naprawdę myślał sobie, że spacerkiem przejdzie przez Ukrainę? - mówi o Władimirze Putinie Gładyr. Siatkarz opisuje też historię swojego znajomego spod Kijowa, którego w drugim dniu wojny obudziła spadająca bomba i postanowił ewakuować się z miasta, bo nie był w stanie psychicznie wytrzymać tego, co się dzieje wokół. - To dorosły facet. A pomyślcie sobie teraz co z dziećmi, które już zawsze będą żyły z wojenną traumą? - zastanawia się Gładyr.