Na papierze to polski zespół ma lepszych zawodników - Karol Kłos, Mateusz Bieniek i Grzegorz Łomacz to aktualni wicemistrzowie świata. W reprezentacji Serbii gra Aleksandar Atanasijević. W kadrze Galatasaray są tylko dwaj siatkarze, który wystąpili na ostatnich mistrzostwach świata -Turek Baturalp Burak Gungor i Irańczyk Morteza Sharifi. Do tego silnym punktem miał być Australijczyk Thomas Edgar. Obie drużyny dość łatwo radziły sobie z kolejnymi rywalami. PGE Skra najpierw wyeliminowała bez straty seta holenderskie Dynamo Apeldoorn, potem trochę męczyła się z francuskimi Chaumont (3-2, 3-0) i Narbonne Volley (3-0, 3-2). Turcy przystąpili do rozgrywek od 1/16 finału i pokonali austriacki Union Raiffeisen Waldviertel (3-0, 3-0), a następnie szwajcarski Chenois Genewa. Co ciekawe, przegrali u siebie po tie breaku, ale w rewanżu wygrali na boisku rywali 3-0. Siatkówka nie cieszy się wielkim zainteresowaniem kibiców Galatasaray. Niewielka hala była niemal cała pusta. Po dość wyrównanym początku pierwszego seta, bełchatowianie dwa razy zablokowali rywali, a Łomacz szczęśliwie zaserwował i PGE Skra prowadziła 13-9. Trener gospodarzy wziął czas i rady podziałały. Goście mieli problemy z zatrzymaniem ataków Edgara i przewaga zmalała. Dobrze spisywali jednak się środkowi polskiej drużyny, który nie tylko nieźle blokowali (pięć punktów), ale dokładali też sporo w ataku. To pozwoliło na objęcie prowadzenia w meczu. Sędziowanie po gospodarsku Początek drugiej partii był obiecujący dla bełchatowian, bo szybko prowadzili 5-2. Wystarczyło kilka błędów, w tym pomyłka sędziowska i był remis. Od tego momentu zaczęła się walka punkt za punkt. Skra zaczęła mieć jednak problemy - nie była już tak skuteczna na siatce i miała problemy w przyjęciu. W efekcie Galatasaray zyskało przewagę (15-11). Skra nie miała pomysłu, jak zmniejszyć straty. Miała problemy z zagrywką rywali i po kolejnym dobrym serwisie przegrywała już siedmioma punktami. Tego nie była już w stanie odrobić i bardzo wysoko przegrała druga partię. W trzecim secie skutecznie zaczął w końcu atakować Atanasijević i Skra prowadziła 7-5. Nie poszła jednak za ciosem i chwilę później to rywale mieli minimalną przewagę. Goście wciąż nie potrafili odnaleźć rytmu z pierwszej partii. Nie grali już tak dobrze blokiem i nie straszyli też serwisem. W końcu środkowych na siatce zastąpił Atanasijević i siatkarze Joela Banksa odzyskali prowadzenie (17-16). Gra była wciąż bardzo zacięta i blisko remisu. Po atomowej zagrywce Serba Skra wygrywała 21-19. To głównie atakującemu bełchatowianie zawdzięczali, że wygrywali 2-1, mimo że sędziowie popełniali rażące błędy - m. in. uznali, że Wiktor Musiał zaserwował w aut, choć piłka uderzyła w ósmy metr. Świetny Atanasijević Galatasaray nie odpuszczał - szalał Australijczyk Edgar, który był niemal nie do zatrzymania. Atakujący gospodarzy zbijał z ponad 60-procentowa skutecznością. Przed czwartym setem miał już 20 punktów. Po jego zbiciu było 9-6 i trener Banks wziął czas. Po złym przyjęciu przez Filippo Lanzę bełchatowianie tracili już pięć punktów. Tym razem przerwa dla szkoleniowca trochę podziałała. Dobra zagrywka Łomacza, błędy rywali i było już tylko 14-15. Było coraz bardziej nerwowo, tym razem pretensje do sędziów mieli Turcy. W końcu pomylił się Edgar i Skra objęła minimalne prowadzenie. Po chwili Karol Kłos zablokował rywala, a najlepszy na boisku Atanasijević posłał asa i było 21-18. Galatasaray Stambuł - PGE Skra Bełchatów 1-3 (20-25, 25-17, 22-25, 21-25) Galatasaray: Ozturk, Sharifi, Ergun, Edgar, Aydin, Karasu oraz Cakir (libero), Keskin Skra: Łomacz, Bieniek, Kłos, Kooy, Atanasijević, Lanza oraz Gruszczyński (libero), Rybicki, Musiał