Kłopoty z kolanem zaczęły się jeszcze w Winiarach Kalisz. - Zadzwoniłam z tą informacją do Modeny. Spytałam, czy w związku z tym dalej chcą bym była ich zawodniczką. Włosi nie widzieli problemu. Zapewnili mi pełną opiekę lekarską i 9 sierpnia miałam tu operację - powiedziała Frątczak na łamach "Przeglądu Sportowego". Reprezentantka Polski rozegrała tylko jeden cały mecz w nowym klubie, a w drugim pojawiła się na krótkie zmiany. - Kolano puchło i stwierdzono, że należy ściągnąć z niego wodę. A to oznacza absencję w kolejnych meczach - stwierdziła. Na parkiecie polską atakującą zastępuje nominalna środkowa bloku Cinzia Benedetti. - Chciałabym odwdzięczyć się Włochom za opiekę i pokazać na co mnie stać, ale oni wciąż mówią, żebym się nie martwiła, bo będę im potrzebna jak wyzdrowieję. W Polsce jest inaczej. Tam trzeba zacisnąć zęby i grać. Czytałam ostatnio wywiad z Sebastianem Świderskim, który podkreślił, że we Włoszech nie szuka się sensacji po przegranych meczach, istnieje tendencja do przedstawiania wydarzeń sportowych w pozytywnym świetle. To prawda! A jakiż komfort psychiczny mają sportowcy! Nie ma nacisków, presji. To zupełnie inna bajka - dodała Frątczak. - Mam rozpisany trening indywidualny. Rano robię siłownię, a po południu ćwiczenia typowo siatkarskie. I od każdych zajęć mam innego trenera. Kiedy wrócę na parkiet - nie wiadomo. W każdym razie jestem gotowa - zakończyła siatkarka.