Final Four pierwotnie miał być rozegrany w łódzkiej hali Atlas Arena w dniach 10-11 kwietnia. Z powodu katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem turniej został odwołany. Nowy termin wyznaczono na 1-2 maja. "Przyjęlibyśmy każdy termin i w każdym byśmy grali" - powiedział Nawrocki. Dodał, że w bełchatowskim klubie nikt nie zastanawia się nad tym, czy przełożenie Final Four może wpłynąć na końcowy wynik tej imprezy. "W obliczu tragedii, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem i z szacunku dla ofiar nawet się nad tym nie zastanawiamy. Turniej trzeba było przełożyć i tak się stało. Teraz musimy się przygotować do walki w nowym terminie" - wyjaśnił Nawrocki. Dodał, że o Final Four jego zespół zacznie myśleć dopiero po zakończeniu rywalizacji z Asseco Resovią Rzeszów w półfinale PlusLigi. "Jesteśmy bardzo zadowoleni, że wygraliśmy dwa mecze we własnej hali. Niektórzy będą nam pewnie wytykać porażki w pierwszych setach obu spotkań, ale dla nas ważne jest to, że potrafiliśmy wyciągnąć z nich wnioski i wygrać oba mecze" - powiedział. "W poniedziałek w naszym zespole była taka chęć eksplodowania, +upuszczenia+ tego powietrza, które nagromadziło się w zespole w czasie przerwy w rozgrywkach. Wyszło zupełnie inaczej, niż chcieliśmy i pierwszy set zakończył się naszą porażką. W drugim meczu zawodnicy chyba zbyt szybko uwierzyli, że bez problemów wygrają ten mecz. Nie z Resovią jednak takie rzeczy. To zbyt silny zespół, by grając przeciwko niemu pozwolić sobie na dekoncentrację" - ocenił Nawrocki. Dodał, że pomimo dwóch wygranych spotkań PGE Skrę czeka jeszcze ciężka walka o awans do finału PlusLigi. "Szykujemy się na ciężki bój w Rzeszowie. Nie ma mowy o lekceważeniu rywala. Walka o awans do finału jeszcze się nie skończyła" - powiedział szkoleniowiec mistrzów Polski. Trzeci mecz pomiędzy PGE Skrą i Asseco Resovia odbędzie się w piątek. Bełchatowianie do Rzeszowa wyjadą w czwartek przed południem. Wieczorem mają w planach trening w hali Resovii.