Earvin N’Gapeth to nie tylko znakomity siatkarz, ale także znany skandalista. Zawodnik 21 lipca ubiegłego roku trafił na pierwsze strony gazet po tym, jak wstrzymał pociąg TGV. Francuz pobił konduktora i domagał się, by odjazd został opóźniony, ponieważ do pociągu spóźnił się jego przyjaciel. Siatkarz został aresztowany, ale po tym, jak złożył wyjaśnienia, został wypuszczony i wrócił do Włoch, gdzie gra w barwach DHL Modena. Jak informuje "L’Equipe", prokurator żąda dla zawodnika kary trzech miesięcy ograniczenia wolności w zawieszeniu i podkreśla, że wina N’Gapetha jest "niepodważalna". Wczoraj zawodnik stanął przed sądem, ale zaprzeczył, jakoby miał uderzyć konduktora. - Byłem wściekły, ale nikogo nie pobiłem. Nie jestem bandytą - podkreślił. Prokurator przedstawił jednak zdjęcia, na których wyraźnie widać siniaka pod okiem konduktora i rozcięcie na jego twarzy. Obrońca N’Gapetha domaga się uniewinnienia zawodnika i utrzymuje, że wersja zdarzeń przedstawiona przez prokuraturę jest niespójna. Prokurator żąda dla siatkarza kary trzech miesięcy ograniczenia wolności w zawieszeniu oraz 3000 euro grzywny, a dodatkowo odszkodowania w wysokości 1000 euro za opóźnienie pociągu TGV. Wyrok ma zapaść w Paryżu 4 kwietnia 2016 roku. Sprawa odbiła się głośnym echem we francuskich mediach. N'Gapeth jest bowiem uważany za największą gwiazdę narodowej reprezentacji siatkarzy, która w ubiegłym roku wygrała Ligę Światową i mistrzostwo Europy.