Damian Gołąb, Interia: Czy po powodzi wróciliście już do pełni normalności w codziennym funkcjonowaniu drużyny? Daniel Pliński, trener PSG Stali Nysa, medalista siatkarskich MŚ i ME: Myślę, że tak. Halę mamy dla siebie. Powoli opuszczają ją wszystkie dary i pomoce, które były tu przechowywane, cały obiekt będzie dla nas. Trenujemy normalnie, nic nam nie przeszkadza. Cieszymy się, że to wszystko powoli się kończy. Może jeszcze tydzień temu w hali było sporo rzeczy, ale mogliśmy spokojnie trenować. Przy tej tragedii, przy tym, co wydarzyło się kilkanaście dni temu, to dla nas żaden problem. Poradziliśmy sobie. W samym mieście też życie wraca do normalności? - Wraca, ale też widać, że miasto jest sprzątane. Przy domach, przy blokach jest dużo rzeczy do wywiezienia. Robią to ciężarówki, śmieciarki, to rzuca się w oczy. W rozmowach z mieszkańcami miasta słychać narzekanie, a może mobilizację, by wszystko jak najszybciej uporządkować? - Nie widzę, żeby ludzie tu narzekali. Każdy chyba robi swoje, chce jak najszybciej wrócić do normalnego życia. Oczywiście niektórzy zostali mocno poturbowani, tym ludziom wrócić jest trudniej. Ale ludzie są bardzo dla siebie życzliwi. Jak powiedziałem, wielkiego narzekania nie słychać. Życzliwość i mobilizację do działania było czuć, kiedy walczyliście wspólnie o utrzymanie wału w Nysie? Dużo wtedy panu towarzyszyło emocji, niepewności? - To był taki zryw społeczny, że wszyscy ruszyli. Każdy normalny człowiek zrobiłby to samo. Jakoś bym tego za każdym razem nie podkreślał. Zrobiliśmy to, co do nas należy. Będąc tam, wśród ludzi, schodził z nas stres. Było trochę uśmiechu, widzieliśmy, jak to wszystko się buduje. Było nam łatwiej. Gdybyśmy siedzieli w domu, oglądali telewizję, ten stres byłby zdecydowanie większy. W waszej drużynie najbardziej ucierpiał chyba dom Jakuba Olejniczaka, ruszyła nawet zbiórka, by pomóc jego rodzinie. - Tak, kluby siatkarskie i nie tylko zmobilizowały się, żeby pomóc. Sport jest przepiękny, bardzo ważny w naszym życiu, ale to, co działo się w ostatnich tygodniach pokazuje, że warto być dobrym człowiekiem, pomagać. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy tak bardzo zaangażowali się w pomoc. Ewakuacje i powroty. Polski siatkarz opisuje walkę z powodzią Dwie "perełki" w PSG Stali Nysa. "Mają wszystko, by bić się z największymi" Przechodząc do spraw siatkarskich - drużyna przed tym sezonem nie zmieniła się zbyt mocno, ale macie dwóch nowych ludzi na kluczowych pozycjach: atakującego i rozgrywającego. Na rozegraniu będzie grać 22-letni Kellian Paes. To trochę ryzyka, ale pewnie wierzy pan w tego chłopaka? - Mamy w klubie taką filozofię, że szukamy przede wszystkim graczy "głodnych". I nie ma znaczenia, czy ktoś ma 20, 22 albo 30 lat. Najważniejsze, że chce się rozwijać, nie jest "zgrany". Mamy najmłodszy zespół w lidze. To atut, ale czasami może być też niebezpieczeństwo. Bardzo wierzymy jednak w naszą pracę i zespół. Chcemy grać w każdym meczu jak najlepiej, przede wszystkim bezpiecznie utrzymać się w PlusLidze. Zdajemy sobie sprawę, że będzie bardzo nerwowo, bo w tym sezonie spadają trzy zespoły. Mamy też swoje marzenia, ale chcemy się przede wszystkim spokojnie utrzymać. A jak pan ocenia samego Kelliana Paesa? - To młody facet, który jest pasjonatem siatkówki. To się rzuca w oczy. Dostał dar od Boga - błyskotliwość na boisku, motorykę. Ale czy młody, czy starszy, każdy oczywiście musi codziennie pracować. Największym talentem, jaki można dostać od Boga, jest więc chęć do pracy. I on to dostał, chce się rozwijać. To chyba w tym wszystkim najważniejsze. Pamiętajmy, że mamy jeszcze doświadczonego Patryka Szczurka, na niego też możemy liczyć. W ostatnich latach nie raz i nie dwa pokazał, że potrafi grać dobrze, wygrywać mecze w PlusLidze. Moim zdaniem ta pozycja jest u nas fajnie dobrana. Mówił pan o tym, że dobieracie siatkarzy głodnych gry, rozwoju. Mam pan u siebie od tego sezonu już nie jedną, a dwie największe polskie "perełki" w swoich rocznikach - Michała Gierżota i Dawida Dulskiego. Niektórzy eksperci przed tym sezonem mówili, że to już czas, by zdjąć znad nich parasole ochronne. Pan się z tym zgadza? - Chyba rok temu już potwierdzili, że są ligowcami pełną gębą. Oczywiście trzeba to powtarzać co roku. To cały czas młodzi gracze, mają 22, 23 lata. Michał Gierżot wśród przyjmujących ma gigantyczną rywalizację. Myślę, że trochę łatwiej może być Dawidowi Dulskiemu. Nie chcę mówić, czy ten parasol ochronny nad nimi jest, czy już został ściągnięty. Oni powinni codziennie pracować i czekać, kiedy zrobią kolejne postępy. Może to nastąpi za dwa, trzy miesiące, a może trzeba będzie poczekać trzy lata. Tego nigdy nie wiemy. Cieszę się, że obaj grają dla PSG Stali Nysa. Zrobimy wszystko, cały sztab i obsługa klubu, by mogli się rozwijać. Bardzo dużo jest w ich rękach i głowach. Od nich mocno zależy, gdzie będą za dwa, trzy lata. Mają wszystko, by bić się z największymi. Ale każdego dnia muszą pracować nad fizyką, techniką, mentalem. To teraz bardzo ważne. Michała Gierżota prowadzi pan już trzeci sezon, Dawida Dulskiego ma na co dzień od kilku miesięcy. Jak wrażenia z pracy z nim? Mówi się, że w dalszej perspektywie to on może zostać następcą Bartosza Kurka w kadrze. - Kiedy Dawid Dulski grał w Częstochowie, miałem z nim kontakt. To nie jest tak, że straciłem go z radarów. Dawid to facet, z którym miałem przyjemność pracować w kadrach młodzieżowych w 2021, 2022 roku. Znamy go dobrze. On w tamtym roku potwierdził, że wskoczył na dobrą drogę i nią idzie. Teraz musi to kontynuować. Na pewno gra w Stali Nysa to duże wyróżnienie, bo jednak to klub z dużą historią, miasto żyjące siatkówką. Siatkarze są rozpoznawalni w mieście. To piękne: nie trafili do miasta, w którym nikt się siatkówką za bardzo nie interesuje, a wręcz przeciwnie. Czyli to też dla nich szkoła radzenia sobie z popularnością? - Mieszkańcy Nysy są tak wyrozumiali, mają tyle taktu, że nie przeszkadzają w życiu prywatnym. Ale na ulicy, w sklepach ludzie ich rozpoznają, nie może być inaczej. To miasto, które żyje siatkówką. Czekamy też na mecz u siebie, jeszcze w tym sezonie nie graliśmy w Nysie. Ma to nastąpić 13 października, z Cuprum Stilonem Gorzów Wielkopolski. Ktoś z kadry Nikola Grbicia dopytywał pana w poprzednich latach o Michała Gierżota? On był już powoływany do kadry, ale nie zadebiutował z powodu urazów. - Miał pecha do kontuzji. Już w 2021 r. mówiłem, że Michał Gierżot czy Dawid Dulski powinni znaleźć się w szerokiej reprezentacji Polski już w 2022 r. Pojechać, zobaczyć czym to się je, poprzebywać z reprezentantami, którzy od wielu lat ciągną wózek polskiej kadry. Zostali powołani troszkę później, w 2023 r. Teraz jest rok poolimpijski i wszystko jest w ich rękach. Oczywiście trener Grbić ma swoje pomysły i koncepcję. Ta koncepcja się broni od wielu miesięcy, od kiedy objął kadrę. Ale myślę, że Michał i Dawid mają duże szanse, by pojechać na reprezentację i bić się o to, by w tej reprezentacji zaistnieć, a nie tylko być. Ale nikt z kadry Grbicia się ze mną nie kontaktuje. Wielkie zaskoczenie w polskiej siatkówce. Zastąpił Bartosza Kurka, sypią się pochwały Daniel Pliński o sytuacji w PlusLidze: "Wszystkie drużyny obserwują" W niedzielę gracie z Indykpolem AZS Olsztyn, który zaczął nadspodziewanie słabo, w trzech meczach nie zdobył jeszcze punktu. Ale to chyba nie jest drużyna na dolne rejony tabeli? - To drużyna zbudowana na play-off, absolutnie. Czy lepsza niż rok temu? Zawsze można dyskutować. Przegrała z drużynami na podobnym poziomie: PGE GiEK Skrą Bełchatów, Ślepskiem Malow Suwałki, ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. W dwóch pierwszych kolejkach nie grał jednak Moritz Karlitzek, moim zdaniem ich najważniejszy gracz. On ma ciągnąć grę na zagrywce i w ataku. Kiedy pojawił się w meczu z ZAKS-ą, widać było, że brakuje mu rytmu meczowego. Spodziewam się, że z nami jego dyspozycja będzie na dobrym poziomie. Nastawiamy się na bardzo długi i ciężki mecz. To, że spadają aż trzy drużyny, czuć w PlusLidze już od pierwszych kolejek? - Wszystkie drużyny z miejsc 8-16 obserwują tabelę: kto z kim wygrał, kto stracił punkty, kto powinien wygrać, a przegrał. To jest analizowane we wszystkich zainteresowanych miastach. My na razie rozegraliśmy dwie kolejki, a niektórzy mają już za sobą pięć meczów. Czekamy na to, by wskoczyć w rytm meczowy. Po meczu z PGE Projektem Warszawa mieliśmy długą przerwę, rytmu nam troszkę brakuje. Ale nie narzekamy, wierzymy w nasz zespół i chcemy się bić ze wszystkimi. Rozmawiał Damian Gołąb