CEV wróciła do pomysłu, by rozgrywać turniej finałowy, czyli dwa półfinały, mecze o brązowy i złoty medal. To dobry pomysł? Sebastian Świderski: Tak, bo to będzie naprawdę wielkie święto siatkówki, ukoronowanie całego sezonu rozgrywek międzynarodowych. Cztery najlepsze drużyny zmierzą się o trofeum. Cieszymy się, że wróciła ta formuła, bo dzięki temu mamy trzydniowe święto. To zakończenie sezonu klubowego, a za chwilę rozgrywki reprezentacyjne. Na pewno będziemy mieli jednego polskiego finalistę, w półfinale Jastrzębski Węgiel zmierzy się z Aluronem Wartą Zawiercie. - Cieszymy się, że są dwa zespoły, chociaż mogły być trzy. Na pewno liczymy na to, że obie drużyny znajdą się na podium, czyli w niedzielę wygrają. Żaden z tych czterech zespołów jeszcze nie triumfował w Lidze Mistrzów i wszyscy mają na to wielkie apetyty. Do tego każda z tych drużyn potrzebuje sukcesu, bo nie zdobyła mistrzostwa swojego kraju. Czeka nas wielka wojna o to trofeum. Kibice dopisali? - Na sobotę i niedzielę mamy niemal całkowicie wyprzedana halę. Na piątek, kiedy grają Włosi z Turkami, bilety jeszcze są, a można zobaczyć Perugię z Kamilem Semeniukiem czy z Łukaszem Usowiczem i Halkbank Ankara, który niestety wyeliminował Projekt Warszawa. Trzydniowy format finałów był podyktowany tym, że liczyliście na trzy polskie drużyny w Final Four? - Tak właśnie było. Chcieliśmy też trochę rozłożyć turniej, żeby każda z drużyn miała równe szanse. Jeśli zespoły grałyby w sobotę o godzinie 17 i o godzinie 20, to te drużyny z późniejszej pory miałyby mniej czasu na przygotowanie się do niedzielnych spotkań. A tak pierwszy półfinał w piątek o godz. 20, drugi w sobotę o 14:45, daje możliwość lepszej regeneracji przed niedzielnymi spotkaniami. Polskie drużyny grają dzień przed meczami o medale, więc będą miały mniej odpoczynku niż te zagraniczne. Co decydowało o kolejności? - Decyzje, kto będzie kiedy i o której godzinie grał, zapadły wcześniej niż awanse do Final Four. W pierwszej wersji w piątek miała grać drużyna z Warszawy, więc są sami sobie winni, że nie dostali się do finałów. Przegrali z Halkbankiem, a my nie lubimy zmieniać decyzji. Nie jesteśmy jak inna federacja, której nazwy nie wymienię, by w trakcie turnieju zmieniać zasady gry i ustalać je pod siebie. Wszystkie zespoły zaakceptowały taką formułę. W 2003 roku Zaksa Kędzierzyn Koźle zdobyła brązowy medal Ligi Mistrzów i od tego czasu nasza siatkówka zaczęła piąć się w hierarchii klubowej i dostała się na sam szczyt. - To pokazuje siłę naszej ligi i jak się ta siatkówka w Polsce się rozwija. Ostatnio jesteśmy dominatorami w Europie, jeżeli chodzi o europejskie puchary. Zdobywamy Puchar Challenge, Puchar CEV, a do tego trzykrotnie Ligę Mistrzów. Teraz mamy dwie ekipy z Polski w Final Four. To też pokazuje, że poziom jest bardzo wysoki. Powiedział pan na konferencji przed turniejem: "Niech wygra lepszy". To taka kurtuazja? - Mamy jedną drużynę już w finale, a druga będzie walczyła o brązowy medal. Wierzę, że obie staną na podium po zwycięskich meczach. Tego państwu i polskim kibicom życzę. Wiemy jednak doskonale, że to jest sport i każda z drużyn, która tu przyjechała ma coś do udowodnienia. Miała słaby sezon z powodu porażek w finałach krajowych rozgrywek. Wiadomo, że drużyny będą zmieniały kadry, więc dla wielu zawodników będzie to być może życiowa szansa na takie trofeum. Jakiego meczu w tym polskim półfinale się pan spodziewa? Obie drużyny są ranne - Jastrzębski skończył sezon bez medalu, a Warta przegrała finał. - Tutaj chyba żadnych niespodzianek nie będzie. Te zespoły bardzo dobrze się znają, wielokrotnie się spotykały. Zdecyduje dyspozycja dnia, być może nawet jednego zawodnika. Na pewno Zawiercie jest poturbowane kadrowo kontuzjami, a Jastrzębie będzie chciało udowodnić wyższość i zakończyć sezon sukcesem. To będzie wojna na wyniszczenie. Tu nikt nie będzie kalkulował, że w niedzielę jest dzień walki o medale. Wyjdą na boisko jakby to był ostatni mecz sezonu. I mam nadzieję, że to będzie przypominało trochę półfinał igrzysk olimpijskich ze Stanami Zjednoczonymi czy też półfinały naszej ligi, które były najlepsze od wielu lat. A być może nawet najlepsze w historii Polskiej Ligi Siatkówki. A finały będą grane już tym, co zawodnikom jeszcze zostanie.