To miało być prawdziwe siatkarskie święto. Półfinał Ligi Mistrzów z udziałem dwóch polskich zespołów przyciągnął do Atlas Areny tłumy spragnione świetnego widowiska. Lepszego niż dzień wcześniej z udziałem Sir Sicoma Monini Perugia i Halkbanku Ankara, gdy Włosi po niezbyt porywających trzech setach zameldowali się w finale. W sobotę kibice doczekali się wymiany ciosów. Sobotnie spotkanie było historyczną chwilą zwłaszcza dla Aluron CMC Warty Zawiercie. To jedyna z drużyn występujących w Łodzi, która debiutuje w czołowej czwórce Ligi Mistrzów. Podopieczni Michała Winiarskiego - on akurat wygrał LM jako siatkarz w 2009 r. - musieli szybko zaleczyć rany po przegranych finałach PlusLigi. Chodziło o ból psychiczny, ale i fizyczny: w składzie brakowało środkowego Jurija Gladyra, tylko w rezerwie rozpoczął podstawowy atakujący Karol Butryn. Początek spotkania należał jednak do Tomasza Fornala. Przyjmujący JSW Jastrzębskiego Węgla nie tylko został powitany głośnymi piskami na trybunach, ale i już w pierwszej rotacji posłał dwa asy serwisowe. To one wypracowały przewagę jastrzębianom, którzy utrzymywali prowadzenie, choć blok rywali dwa razy zatrzymał Łukasza Kaczmarka. Zawiercianie sami mylili się w ataku i przy stanie 14:10 dla JSW Winiarski przerwał grę. Emocje na boisku były coraz większe - przyczyniły się do tego również decyzje sędziów. Przede wszystkim trwał jednak koncert Fornala. W pierwszym secie zdobył aż 10 punktów i poprowadził drużynę do wygranej 25:19. Liga Mistrzów siatkarzy. Michał Winiarski szukał zmian. Warta Zawiercie w końcu "odpaliła" Do występu jastrzębian w Łodzi jeszcze przed pierwszym gwizdkiem przylgnął z kolei termin "last dance". Towarzyszył przede wszystkim Fornalowi i Jakubowi Popiwczakowi, którzy po latach żegnają się z klubem. Obaj w trzech ostatnich latach grali z JSW w czołowej czwórce Ligi Mistrzów, ale za każdym razem brakowało czegoś do ostatecznego triumfu. W PlusLidze w tym roku skończyli zaś gorzej niż Warta - poza podium. W półfinale w Łodzi wzmocnił ich jednak Popiwczak, który w końcowej fazie PlusLigi nabawił się kontuzji. Jego powrót dodał pewności drużynie, która w drugim secie od początku zaczęła uciekać rywalom. Zawiercianie mieli coraz większe problemy w ataku i musieli odrabiać pięciopunktową stratę. Do tego zdarzały im się błędy techniczne. Przy stanie 13:9 dla JSW Winiarski zdecydował się zastąpić Aarona Russella, który mylił się najbardziej spektakularnie, Patrykiem Łabą. Tyle że w kolejnej akcji na blok rywali nadział się Mateusz Bieniek. Przy siatce brylował niemiecki środkowy Anton Brehme. Winiarski wyglądał na coraz bardziej zdenerwowanego, gry jego zespołu nie odmieniły kolejne zmiany. Jastrzębianie wygrali 25:18. Na trzecią partię w szóstce Warty zostali wprowadzeni w poprzedniej partii Butryn i Łaba. To w nich Winiarski upatrywał szans na lepszą grę i na początku seta, przy zagrywkach Łaby, to zawiercianie odskoczyli na cztery punkty. Znów sygnał do ataku JSW dał jednak asem serwisowym Fornal, wkrótce Warta prowadziła tylko 11:10. Po stronie zawiercian bardziej widoczny był Bartosz Kwolek, a Warta wróciła na dobre tory i znów uciekła na cztery punkty. Kiedy jastrzębianie jeszcze próbowali nawiązać walkę, ciosem z pola serwisowego powalił ich Butryn. Zawiercianie wygrali 25:20. Początek czwartego seta to w końcu wyrównana walka w Łodzi. W połowie seta, przy stanie 12:10, po autowym ataku Butryna minimalnie odskoczyli jastrzębianie. Winiarski natychmiast przerwał grę. Pomogło, bo zawiercianie wyrównali. Po sprytnym zagraniu Kwolka objęli prowadzenie, rywali zaskoczyła zagrywka Miłosza Zniszczoła. Emocje znów rozpaliła decyzja sędziego o powtórzeniu jednej z akcji - żółtą kartkę za dyskusje obejrzał Popiwczak. Ostatecznie to jastrzębianie gorzej wyszli na decyzjach arbitra, po chwili przegrywali 16:19. W dodatku zagrywką "odpalił" Kwolek. A jakby problemów JSW było mało, piłką w głowę został uderzony Huber i musiał opuścić boisko. Warta wygrała 25:19. Tie-break o finał Ligi Mistrzów. Kapitalne emocje w Łodzi, kibice wstali z miejsc Na piątą partię Huber nie wyszedł, musiał go zastąpić Jordan Zaleszczyk. Od początku trwała walka punkt za punkt, ale to zawiercianie byli na fali. Nie wszystko im jednak wychodziło - po jednej z zagrywek Butryna piłka przeleciała pod siatką. Ale to Warta wygrywała 8:7 przy zmianie stron. Tyle że prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Temperatura w hali rosła, a na niespodziewanego bohatera zaczął wyrastać Zaleszczyk. Po jego bloku jastrzębianie prowadzili 13:12. Na ostatnie akcje kibice aż wstali z miejsc. Zdecydowała gra na przewagi, a w niej 22:20 wygrali zawiercianie. W niedzielnym finale na Wartę czeka już Perugia. Wcześniej mecz o trzecie miejsce, o które z jastrzębianami będzie walczyć Halkbank. Z Atlas Areny w Łodzi Damian Gołąb JSW Jastrzębski Węgiel: Kaczmarek, Huber, Carle, Toniutti, Brehme, Fornal - Popiwczak (libero) oraz Vicentin, Finoli, Żakieta, Zaleszczyk Aluron CMC Warta Zawiercie: Ensing, Zniszczoł, Russell, Tavares, Bieniek, Kwolek - Perry (libero) oraz Łaba, Butryn, Nowosielski, Markiewicz