Mistrzynie Polski od falstartu rozpoczęły występ w europejskich pucharach. Przegrały z rumuńską Albą Blaj, ale potem pokonały ukraiński Prometey Dnipro. W trzecim spotkaniu mierzyły się z Francuzkami, które miały komplet zwycięstw. Wygrana dałaby im awans na pozycję lidera. Pierwsza partia to było falowanie formy u obu drużyn. Początek był świetny dla łodzianek, które prowadziły 5:1 i przestały grać. Rywalki szybko odrobiły straty i zaczęły budować przewagę. Ta sięgnęła nawet sześciu punktów i trener Alessandro Chiappini dwa razy brał czas. W końcu rady Włocha poskutkowały i jego podopieczne zaczęły odrabiać straty. W rolę liderki wcieliła przede wszystkim Aleksandra Gryka. Środkowa ŁKS Commercecon powoływana nawet do reprezentacji Polski w kluczowym momencie zdobyła trzy punkty z rzędu. Zaserwowała też trzy asy. Mistrzynie Polski odrobiły straty. Wsparcie Julity Piasecka i Valentiny Diouf sprawiły, że łodzianki objęły prowadzenie. ŁKS prowadził, przegrywał i doprowadził do tie breaku Tylko pierwsze piłki drugiego seta były wyrównane. Francuzki błyskawicznie uciekły rywalkom. Po zbiciu Anny Kotikowej prowadziły 7:2. Łodzianki stać było, by zmniejszyć straty do punktu, ale nie poszły za ciosem. Kolejny przestój i po ataku tym razem Aliny Popowej gospodynie wygrywały 17:11. Tym razem mistrzyniom Polski już nie udała się pogoń. Ełkaesianki fatalnie rozpoczęły trzecią partię. Przy serwisie Ljaszko rywalki prowadziły już 4:0. Trener Chiappini mocno się rozzłościł, wziął czas i w ostrych słowach przywoływał do porządku przede wszystkim Diouf. Łodzianki mozolnie odrabiały straty, bo rywalki nieźle broniły w polu. Gdy traciły już tylko dwa punkty, odskakiwały. Kiedy mogło być 13:14, dziwną decyzję podjął sędzia i odgwizdał błąd Gryki. To wybiło z rytmu łodzianki, przewaga urosła do sześciu punktów i już nie były w stanie zareagować. Nie zamierzały się jednak poddać i w czwartym secie mecz był znów wyrównany. Trener Chiappini wpuścił nawet Sonię Stefanik i środkowa dała dobrą zmianę. Po ataku Amandy i bloku ŁKS prowadził 11:8. Trudno było wypracować przewagę, a łodzianki błyskawicznie je roztrwoniły. Miały problemy ze skończeniem akcji i szybko był remis. To jednak nie zniechęciło mistrzyń Polski. Szkoleniowiec miał wiele pretensji do sędziego i dostał nawet żółtą kartkę. Zawodniczki zachowały więcej spokoju, po ataku Diouf wygrywały 21:17 i doprowadziły do tie breaku. Zaczął się jednak źle dla nich. Przegrały trzy akcje, miały problemy z przyjęciem i dopiero błąd w ataku przerwał serię rywalek. Francuzki jednak nie zatrzymywały się i za chwilę było 1:5. Przy zmianie stron łodzianki traciły sześć punktów i już było za późno, by odrobić straty. Volero Le Cannet - ŁKS Commercecon 3:2 (23:25, 25:18, 25:15, 20:25, 15:7) Volero: Russu, Ljaszko, Popowa, Kotikowa, Koczurina, Lee oraz Stimac (libero) ŁKS: Ratzke, Gryka, Amanda, Piasecka, Witkowska, Diouf oraz Maj-Erwardt (libero), Dudek, Zaborowska, Hryszczuk, Stefanik Volero Le Cannet - ŁKS Commercecon 23:25, 25:18, 25:15 Volero: Russu, Ljaszko, Popowa, Kotikowa, Koczurina, Lee oraz Stimac (libero) ŁKS: Ratzke, Gryka, Amanda, Piasecka, Witkowska, Diouf oraz Maj-Erwardt (libero), Dudek, Zaborowska, Hryszczuk, Stefanik