Doping w siatkówce. Mistrz olimpijski zdziwiony: "Ja bałem się wziąć aspirynę"
Ryszard Bosek, mistrz olimpijski i świata w siatkówce był jednym z wielu znamienitych gości 26. Pikniku Olimpijskiego. Trudno było go nie zapytać o ocenę gry odmłodzonej przez Nikolę Grbicia kadrę i głośną wpadkę dopingową Mikołaja Sawickiego. – To ostrzeżenie dla innych młodych, że lepiej iść prostą drogą, a nie szukać skrótów – mówi.

Andrzej Klemba: Nikola Grbić zaskoczył pana powołaniami, czy spodziewał się pan takiego odmłodzenia kadry?
Ryszard Bosek: Zakładałem, że starsi zawodnicy muszą odpocząć po męczącym sezonie i też trudnym poprzednim roku w kadrze. A młodym trzeba dać w końcu możliwość, żeby się wykazali. To bardzo dobry ruch. I młodzi zawodnicy pokazali, że zasługują na to. Wygrali cztery spotkania w Lidze Narodów i będą zagrożeniem dla tych doświadczonych. Myślę też, że kiedy nadejdą finały tych rozgrywek, to trener skorzysta też ze starszych siatkarzy. Grbić dobrze rotuje kadrą i zwiększa konkurencję. Bardzo cieszę się, że w siatkówce moglibyśmy wystawić trzy reprezentacje i będą grały na zbliżonym poziomie.
Ogląda pan ligę na co dzień. Ktoś pana z tej młodzieży zaskoczył?
- Generalnie nie, ale prezentują się z bardzo dobrej strony. Potrzebujemy atakujących. I Kewin Sasak pokazuje, że już właściwie może nadawać się do kadry na dłużej. Widać, że wszyscy siatkarze są skoncentrowani i walczą o to, żeby być w reprezentacji. Dla tych młodych, jak choćby dla Mateusza Nowaka to pierwsze doświadczenie, a zachowuje się, jakby grał już parę lat w kadrze narodowej.
A co z rozgrywającymi? Nie ma na razie Marcina Janusza, a Grzegorza Łomacza może już nie zobaczymy.
- Rzeczywiście bardzo potrzebujemy zawodników na tę pozycję. To jest chyba nasze miękkie podbrzusze. Widać, że trener szuka i na pewno jeszcze znajdzie zastępcę.
Marcin Komenda czy Jan Firlej?
- To zależy od trenera i od taktyki. Marcin Janusz jest zawodnikiem klasycznym, który wiadomo, jak będzie grał. Drugi będzie alternatywą i trudno wskazać, kogo wybierze Grbić.
To sezon poolimpijski, taki by dać trochę wytchnienia?
- Zawsze po igrzyskach olimpijskich jest tak, że ten trzon reprezentacji musi odpocząć, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie. Ja jednak chce, by w końcu ktoś nas zastąpił i zdobył złoty medal olimpijski. W przyszłym roku mnie 50 lat od naszego triumfu w Montrealu. Nasza siatkówka ma się dobrze, ale brakuje jeszcze złota olimpijskiego. Myślę, że musimy go mieć. Trener wie i bardzo stara się, żeby ten medal był.
Ten krok prawie udało się zrobić w Paryżu, ale skończyło się na srebrnych medalach...
- Tak, ale najważniejsze jest ten ostatni.
To rok poolimpijski, ale są też mistrzostwa świata.
- Na ten turniej nasza drużyna na pewno pojedzie silniejsza. Jestem przekonany, że na trzy tygodnie przed zaczniemy przygotowania w optymalnym składzie. Odpoczynek jest im potrzebny, ale mistrzostwa świata też trzeba wygrywać.
Jesteśmy tak mocną drużyną, że nie możemy odpuszczać żadnej głównej imprezy.
Zaskoczyła pana wpadka dopingowa Mikołaja Sawickiego?
- Sam próbowałem kupić ten środek, który zażył Sawicki i poprzez internet w dziesięć minut go znalazłem za sto złotych, a więc to żaden problem. To zupełnie nieodpowiedzialna decyzja, za którą najbardziej zapłaci on. Miał przed sobą świetną przyszłość, a na stole pewnie leżał wysoki kontrakt. Każdy następny, który będzie próbował to zrobić, musi się mocno zastanowić, bo to nigdy nie pomaga.
Sawicki został mistrzem Polski, odgrywał ważną rolę w Bogdance Lublin i taka wpadka.
- Stał się szóstkowym zawodnikiem, dostał się do kadry, bo trener docenił to, co robi. To ostrzeżenie dla innych młodych, że lepiej iść prostą drogą, a nie szukać skrótów. Uderzy to w niego bardzo mocno i trochę mi go szkoda. Z drugiej strony ma 26 lat, to już doświadczony zawodnik i powinien zdawać sobie z tego sprawę.
To dla niego zapewne koniec kariery. Bo jeśli wróci, to najwcześniej za trzy lata.
- Nie umiem tego zrozumieć, bo ja nigdy nie miałem ochoty. Ja się bałem brać nawet aspirynę, a co dopiero mówić o dopingu. W związku z tym nie umiem tego wytłumaczyć. To był dobry zawodnik, robił postępy i nie było mu to potrzebne.
Spotkaliśmy się na Pikniku Olimpijskim. To miedzy innymi obecność medalistów olimpijskich przyciąga dzieci i młodzież.
- Ja chyba jestem od początku na tych piknikach. Zawsze było cudowne i pełno ludzi. To bardzo pomaga popularyzować sport.
Dzisiaj młodzieży jest bardzo potrzebne, żeby uprawiała obojętnie jaką dyscyplinę.
Pamiętają też o pana sukcesach, bo nie brakuje chętnych do zdjęć i próśb o autografy.
- Rzeczywiście, jestem tym nawet trochę zaskoczony, że mnóstwo młodych ludzi do mnie podchodzi. To pewnie zasługa dziadków i rodziców, ale to dobrze o nich świadczy, że wiedzą kim ja jestem. To znaczy też, że siatkówka ma się dobrze.


