Decyzja polskiej siatkarki zszokowała kibiców. Spotka się ze Stefano Lavarinim
Joanna Wołosz po igrzyskach olimpijskich w Paryżu zdecydowała się zaskakujący ruch - zakończenie kariery w reprezentacji Polski siatkarek. Traf chciał, że w pierwszym meczu nowego sezonu klubowego zmierzy się z drużyną prowadzoną przez Stefano Lavariniego, czyli selekcjonera "Biało-Czerwonych". I stanie przed szansą zdobycia siódmego Superpucharu Włoch z rzędu. - Przychodzę na konferencje od siedmiu lat i już nie wiem, jak odpowiadać - żartuje polska rozgrywająca.
Dla większości kibiców to było wielkie zaskoczenie. Po porażce z USA w ćwierćfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu Joanna Wołosz, kapitan polskiej kadry i najbardziej utytułowana polska siatkarka, ogłosiła zakończenie kariery reprezentacyjnej. Nie zrobiła tego pod wpływem emocji i porażki 0:3 - zapewniła, że to była przemyślana decyzja.
"Rozmawiałam o tym z trenerem na początku roku. Ogromnie się cieszę, że mogłam reprezentacyjną karierę zakończyć takim turniejem. Jesteśmy w najlepszej ósemce na świecie. Przez ostatnie lata wykonałyśmy ogrom pracy. Jestem dumna, że mogłam brać w tym udział" - podkreśliła w rozmowie z Interią po ogłoszeniu pożegnania z kadrą.
Po igrzyskach Wołosz udała się na zasłużone wakacje, ale czas zainaugurować sezon w klubie. Mimo że znakomita rozgrywająca kończy z grą dla polskiej kadry, nie zamierza bowiem rozstawać się z siatkówką klubową. Spędzi kolejny sezon w Prosecco Doc Imoco Conegliano, klubie, z którym zdominowała włoską siatkówkę, sięgając również po wielkie laury w Europie.
Przychodzę na konferencje od siedmiu lat i już nie wiem, jak odpowiadać. Każdego roku jest nam coraz trudniej. Milano to świetny zespół, widzieliśmy to w finale Ligi Mistrzyń ledwie kilka miesięcy temu. Nasz cel się nie zmienił, przyjechaliśmy po zwycięstwo. Mocno zmieniliśmy się tego lata, mamy nadzieję, że w krótkim czasie zbudowaliśmy dobrą chemię w zespole, co zawsze było naszą charakterystyką
~ zapowiada Wołosz przed sobotnim meczem.
Polka może pochwalić się kapitalnym osiągnięciem. Powalczy z Conegliano o siódmy Superpuchar Włoch z rzędu. Łącznie zdobyła już z tym klubem 21 trofeów.
Joanna Wołosz kontra Stefano Lavarini. "Wielkie emocje i przyjemność"
Conegliano walczyło z Numia Vero Volley Milano w finale Ligi Mistrzyń w Stambule, gdzie sięgnęło po drugi w historii triumf w tych rozgrywkach. Wówczas jednak w drużynie z Mediolanu nie było jeszcze Stefano Lavariniego.
Włoski szkoleniowiec wrócił do ojczyzny po sezonie spędzonym w roli trenera Fenerbahce Stambuł. Mimo że dotarł do półfinału Ligi Mistrzyń, zdobył mistrzostwo i Puchar Turcji, posady nie utrzymał. Teraz będzie walczyć o pierwsze w karierze mistrzostwo Włoch, a już dzisiaj o debiutancki Superpuchar. Vero Volley zagra o to trofeum, bo w poprzednim sezonie dotarło do finału Pucharu Włoch. Tam przegrało jednak z Conegliano.
- Być tutaj, w Rzymie, to wielkie emocje i przyjemność. Mamy nadzieję poprawić kilka detali, być bardziej konkurencyjni niż ostatnio i spróbować przywieźć do domu superpuchar - stwierdził Lavarini, nawiązując do występu swojej drużyny w niedawnym turnieju towarzyskim.
Selekcjoner reprezentacji Polski, który będzie łączyć pracę w klubie i kadrze, pojawił się na tej samej konferencji, co Wołosz. Los chciał, że była kapitan "Biało-Czerwonych" w pierwszym oficjalnym meczu po zakończeniu reprezentacyjnej kariery stanie naprzeciwko trenera kadry, którego sama w ostatnich miesiącach nazywała "magikiem". Mecz o Superpuchar Włoch w Rzymie rozpocznie się dziś o godz. 18.