Do Europy trafił dopiero w wieku 27 lat. Jak tłumaczy, nie chciał go puścić irański rząd. - Już w wieku 20 lat miał propozycję, by grać w Europie. Miałem jednak zbyt wiele problemów w kraju. W Iranie są takie zasady, że powinienem co najmniej dwa lata za darmo grać w wojskowym klubie. W przeciwnym razie nie ma zgody rządu na wyjazd. Około pięciu lat zajęło mi to, by rozwiązać ten problem - mówi Esmaeilnezhad. Poprzedni sezon spędził we włoskiej Serie A - w Rana Werona. Tam jednak tak nie błyszczał - po sezonie zasadniczym był na 18. miejscu wśród punktujących. A jego drużyna zajęła siódmą pozycję. W play-off odpadła w ćwierćfinale a ostatecznie była piąta. Po sezonie Irańczyk przeniósł się do Skry i bardzo szybko odnalazł w drużynie, która próbuje wrócić do walki o medale. Przez dwa ostatnie sezony bełchatowianie nie zakwalifikowali się do play-off. Teraz ma się to zmienić m.in. przy pomocy Esmaeilnezhada. I 28-letni atakujący świetnie wywiązuje się ze swojej roli. Cztery razy był wybierany najlepszym zawodnikiem meczu. O tym, ile znaczy dla Skry, świadczą statystyki. Irańczyk jest drugim zawodnikiem Plus Ligi pod względem liczby zdobywanych punktów. Lepszy jest tylko Patrik Indra. Esmaeilnezhad w 14 meczach zdobył 272 punkty. Średnio w secie zdobywa ich 5,04. Atakuje niemal z 50-procentową skutecznością (48,4 proc.). Atakujący Skry: W Plus Lidze liczy się mózg i umiejętności - Zacząłem naprawdę źle, bo byłem w kiepskiej formie fizycznej. Zacząłem pracować z fachowcami w klubie i oni wiedzieli, czego potrzebuję. Zaufali mi i krok po kroku się rozkręcałem - mówi Irańczyk. Sezon zasadniczy Plus Ligi jest na półmetku. Skra balansuje na granicy play-off. Jest siódma z dwoma punktami straty do Norwida, ale ma tylko cztery więcej od dziesiątego Stilonu Gorzów. Zapytaliśmy Irańczyka o porównanie ligi włoskiej i polskiej. - Przed przyjazdem tu mówiono mi, że we Włoszech powinieneś grać mózgiem. A w Polsce należy do tego dołożyć siłę i technikę. W każdym meczu musisz grać na sto procent i w każdym spotkaniu trzeba być gotowym, a nie tylko, gdy mierzysz się z silnymi zespołami. Dlatego myślę, że polska liga jest trudniejsza niż włoska - twierdzi Esmaeilnezhad. Nie jest pierwszym Irańczykiem w Skrze. Dużo bardziej znany jest Milad Ebadipour, obecnie zawodnik Norwida Częstochowa. - W przeszłości było wielu zawodników z Iranu, którzy grali w Polsce, nie tylko w Skrze. Chciałem jednak trafić do tego klubu i rozmawiałem z Miladem. Opowiedział mi, ile Skra znaczy dla polskiej siatkówki - dodaje Esmaeilnezhad. Obaj Irańczycy mieli okazję grać w Skrze z tym samym rozgrywającym - Grzegorzem Łomaczem. Wicemistrz olimpijski najczęściej kieruje piłki właśnie do Esmaeilnezhada. - Jest jednym z najlepszych zawodników na tej pozycji w historii polskiej siatkówki. Znałem go wiele lat temu i oczywiście mi pomaga. Jestem naprawdę szczęśliwy, że gram z nim w tym samym klubie - zapewnia. Irańczyk robi furorę w Plus Lidze i już pytają o niego silniejsze zespoły. Nie wiadomo, czy zostanie w Skrze na kolejny sezon, bo giełda transferowa już się rozkręciła i zawodnicy podpisują wstępne kontrakty. - Wszyscy mnie o to pytają. Bardzo lubię tu grać, polubiłem ten klub, ludzi z tego miasta i naprawdę czuję się tu dobrze. Zobaczymy - dodaje Esmaeilnezhad. Od 2016 roku występuje w kadrze i nieraz na jego drodze stawała reprezentacja Polski. Chociażby w 2022 roku, kiedy biało-czerwoni w ćwierćfinale Ligi Narodów wygrali 3:2. - Oczywiście pamiętam. To był naprawdę dobry mecz, ale dobre wspomnienia tylko dla rywali. Tak naprawdę zniszczyli nas w tym spotkaniu, choć o wyniku zdecydowało kilka piłek. Polska grała jednak lepiej niż my - przyznaje Esmaeilnezhad.