Po raz pierwszy w historii siatkarskiej Ligi Mistrzów dwa polskie zespoły zagrają w turnieju finałowym, w którym zmierzą się cztery najlepsze europejskie kluby. W sobotę o godzinie 20 staną naprzeciwko siebie Skra Bełchatów i Asseco Resovia. Niestety, przepisy nie pozwalają na to, aby dwa kluby z jednego kraju były w finale. Interia: Trzy dni spędziliście w Bieszczadach, w Arłamowie. Poświęciliście ten czas na odpoczynek czy na ciężkie treningi? Dawid Dryja: - Cały czas trenowaliśmy. To nie był taki odpoczynek, że pojechaliśmy sobie do hotelu i oddaliśmy się relaksowi. Oczywiście, spędzaliśmy też czas na odnowie, graliśmy w kręgle. Mieliśmy już odprawy przed meczem ze Skrą Bełchatów, więc przygotowania idą pełną parą. Czyli szykujecie coś specjalnego na mecz ze Skrą? - Oczywiście, jakiegoś dużego zaskoczenia nie będzie. Znamy się ze Skrą bardzo dobrze. Rozegraliśmy ze sobą kilka meczów i jakichś niespodzianek raczej nie będzie. Wszystko zależy od dyspozycji, jaką każdy z zespołów zaprezentuje. A od zmęczenia? Przecież co trzy dni graliście ważne mecze... - Każdy mówi o tym zmęczeniu. Nie da się ukryć, że bardzo ciężko gra się w cyklu co trzy dni. Pierwszy raz tak się zdarzyło. Daje się to we znaki, aczkolwiek ranga meczu jest tak duża, że nie trzeba żadnej dodatkowej motywacji, żeby grać na sto procent. Myślę, że powinno być fajne widowisko. Cieszysz się, że w półfinale zagracie ze Skrą, czy wolałbyś jakiegoś zagranicznego rywala? - Każdy tak naprawdę liczył na to, że naszym przeciwnikiem będzie Berlin, ale uniemożliwiają to przepisy (dwie drużyny z tego samego kraju muszą spotkać się w półfinale - przy. red.). Na pewno każda drużyna jest równa i wszystkie ekipy prezentują wysoki poziom. Z każdym można wygrać i z każdym można przegrać. Trzeba nastawić się na to, co jest teraz, czyli na mecz ze Skrą. Przygotować się do niego jak najlepiej i wygrać. Taka szansa na pewno nie zdarza się często. Drużyna Resovii jest pierwszy raz w Final Four. Jest duża szansa na medal, więc będziemy się starać. W którym elemencie siatkarskiego rzemiosła jesteście lepsi od Skry, a w którym to bełchatowianie mają nad wami przewagę? - W każdym elemencie należy zagrać bardzo dobrze, żeby wygrać ze Skrą, ale na pewno kluczowa będzie zagrywka. Bez skutecznej zagrywki na pewno nic nie zdziałamy. Jesteście w stanie zdominować Skrę na środku siatki? - To trudne pytanie (śmiech)... Ciężko w ogóle zdominować Skrę. Na pewno mają świetnych środkowych. Cała drużyna bełchatowian jest bardzo dobra. Trudno powiedzieć, gdzie jesteśmy lepsi... Każdy musi zagrać na sto procent swoich umiejętności i każdy musi być w pełni formy. Jesteście w pełni formy? - Uważam, że tak. Ostatnie mecze w PlusLidze udowodniły, że nasza forma rośnie (Resovia wygrała trzy mecze z Jastrzębskim Węglem i jest już w finale - przyp. red.) . Miejmy nadzieję, że podtrzymamy naszą dobrą passę. Do Berlina wybiera się co najmniej 1600 kibiców z Polski, w tym 850 z Rzeszowa. Liczysz na wsparcie? - Bardzo wielu kibiców przyjeżdża. Zdziwiłem się słysząc, ile fanów przyjedzie do Berlina - i z Rzeszowa, i z Bełchatowa. Wsparcie kibiców jest bardzo ważne. Jak graliśmy mecz na Podpromiu ze Skrą (21 lutego było 3:1 dla Resovii - przyp. red.), to kibice byli naszym siódmym zawodnikiem i na pewno, jak duża grupa przyjedzie do Berlina, to będzie ogromna pomoc. W drugim półfinale spotka się organizator turnieju, Berlin Recycling Volleys z Zenitem Kazań. Dajesz jakiekolwiek szanse gospodarzom? - Na pewno będzie ciężko. Jakieś szanse zawsze mają. Jak będzie to czas pokaże. Rozmawiał: Grzegorz Zajchowski