- Z tatą doszliśmy do wniosku, że jeśli chce postawić na siatkówkę, to powinnam pójść do silniejszej ligi - powiedziała Rybaczewska w "Przeglądzie Sportowym", która do tej pory występowała we francuskim Melun Val de Seine la Rochette. - We Francji liczy się praktycznie tylko RC Cannes, pozostałe zespoły prezentują niższy poziom. Myślałam o włoskiej Serie A, ale nie otrzymałam stamtąd oferty. Tymczasem nawiązał ze mną kontakt polski menedżer Andrzej Grzyb i zaproponował grę w Muszyniance. Zgodziłam się - wyznała 25-letnia siatkarka. Selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Niemczyk chętnie widziałby Rybaczewską w kadrze. Jej nazwisko znalazło się nawet na liście 56 zawodniczek, które wezmą udział w największym zgrupowaniu kadry w Szczyrku. - Ten temat narobił dużego zamieszania w moim życiu. Dzwoniły do mnie koleżanki z reprezentacji Francji, trenerzy. Wszyscy byli zbulwersowani, dlaczego chcę ich opuścić. Musiałam im tłumaczyć, że to nieporozumienie. Ja naprawdę nie zamierzam uciekać z francuskiej drużyny. Proszę mnie zrozumieć - zaczynałam tu jako 13-latka i czułabym się z tym bardzo źle, gdybym teraz , kiedy wszyscy na mnie liczą jako na kapitana, opuściła ją. Zostaję w kadrze Francji. W maju gramy turniej kwalifikacyjny z Niemkami, a w tej drużynie jest inna Polka - Małgorzata Kożuch. Ciekawe, jak ona radzi sobie z takim dylematem... - tłumaczyła Anna Rybaczewska.