Złoty medal MŚ siatkarzy - Celem jest miejsce w pierwszej szóstce mundialu - mówił ostrożnie selekcjoner "Biało-Czerwonych" Vital Heynen. Podium wydawało się zadaniem bardzo trudnym do zrealizowania, a w obronę tytułu mało kto wierzył. Nowy trener w Lidze Narodów dokonał przeglądu kadry i dwa miesiące przed mundialem we Włoszech i Bułgarii znaliśmy 14-osobową kadrę, co było ewenementem. Poprzednicy Heynena zazwyczaj czekali do ostatniej chwili. Belg wprowadził też zmiany w systemie przygotowań. Kadrowicze "wyrwali" się ze Spały m.in. do Zakopanego. Heynen dał swoim podopiecznym trochę luzu, obdarzył ich zaufaniem, a żarty podczas treningów obrosły niemal legendą. Fazę grupową mundialu "Biało-Czerwoni" przeszli jak burza bez straty punktu. Nerwowo zrobiło się w drugiej rundzie, kiedy to Polakom przytrafiły się dwie porażki (z Argentyną 2:3 i Francją 1:3). Podopieczni Heynena znaleźli się pod ścianą. Od pojedynku z Serbią zależało ich być albo nie być w turnieju. Zadanie wykonali perfekcyjnie. Złapali wiatr w żagle i rozpędzonych Orłów już nikt nie był w stanie zatrzymać. W finale Polacy wręcz zdeklasowali Brazylię nie oddając rywalom nawet seta! "Biało-Czerwoni" po raz trzeci w historii, a drugi raz z rzędu mistrzami świata! Czy po dominacji Włochów i Brazylijczyków w MŚ czas na Polskę? Bartosz Kurek - reaktywacja Wiele osób Bartosza Kurka skreśliło twierdząc, że reprezentacja nie będzie miała z niego pożytku. Ale nie wszyscy i przede wszystkim nie selekcjoner Vital Heynen. "Bartek doskonale wie, że jest dobrym siatkarzem. Wiele razy nam to pokazał. W naszym żargonie mówi się, że zawodnik potrafi wygrać mecz i on ma taki potencjał" - mówił nam były reprezentant Polski Wacław Golec przed mundialem. Kurek "odpalił" i to jak! To był jego turniej i to on poprowadził Orłów do sukcesu. - Spóźniłem się cztery lata na tę imprezę, ale już jestem - żartował 30-letni atakujący po powrocie "złotej" drużyny do kraju nawiązując do sytuacji z 2014 roku, kiedy to z kadry na MŚ skreślił go ówczesny trener kadry Stephane Antiga. Kurek wrócił w imponującym stylu - został wybrany MVP turnieju, a następnie otrzymał tytułu najlepszego siatkarza Europy w 2018 roku. Kadra kobiet odbija się od dna Po latach posuchy wygląda na to, że zatliła się iskierka nadziei na lepsze na czasy dla reprezentacji kobiet. W Lidze Narodów, która zastąpiła World Grand Prix, Polki wystąpiły na kredyt i dlatego najważniejszym zadaniem jakie postawił Jacek Nawrocki było utrzymanie w gronie najlepszych. Selekcjoner postawił na te zawodniczki, które chcą grać w kadrze. Przyniosło to efekt na boisku. "Biało-Czerwone" w LN spisały się nadspodziewanie dobrze i niewiele zabrakło, żeby zagrały w turnieju finałowym. Nie udało się, ale dziewiąte miejsce należy uznać za bardzo dobry wynik. Rozgrywki wykreowały liderkę reprezentacji Malwinę Smarzek. Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Spektakularne upadki polskich klubów Głośnym echem odbił się upadek Stoczni Szczecin. Przed obecnym sezon Plusligi ten klub ściągnął wiele gwiazd m.in. Bartosza Kurka, Łukasza Żygadłę czy Mateja Kazijskiego, a dyrektorem sportowym został słynny bułgarski trener Radostin Stojczew. Plany były mocarstwowe - walka o medale, podbój Ligi Mistrzów. Sny o potędze szybko zostały brutalnie zweryfikowane przez pustą kasę. Jako pierwszy tonący okręt opuścił Kurek. W jego ślady poszli kolejni zawodnicy, którym klub nie płacił. Zostało pięciu siatkarzy i trener. Stocznia jeszcze podjęła próby ratowania zespołu, ale się nie udało. Potężne problemy finansowe zmusiły Stocznię do wycofania się z rozgrywek w trakcie sezonu. Z siatkarskiej mapy żeńskiej siatkówki zniknął zasłużony i utytułowany klub - Muszynianka. Stało się to tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu. Katastrofa nastąpiła po wycofaniu się głównego sponsora. Dalsze funkcjonowanie klubu na ekstraklasowym poziomie stało się niemożliwe. W maleńkiej Muszynie, gdzie cztery razy świętowano mistrzostwo Polski, siatkówka pozostała na poziomie dzieci i młodzieży. Krótko trwała próba odbudowy siatkarskiej ekstraklasy w Krakowie. Podobnie jak w przypadku Stoczni, plany Trefla Proximy były bardzo ambitne i wydawało się, że z realizacją nie będzie problemów. Zwłaszcza, że debiutancki sezon w LSK krakowianki zakończyły na wysokim szóstym miejscu. Klub miał niemal skompletowaną kadrę na nowy sezon i to taką, która mogła pokusić się o podium. Miesiąc przed startem rozgrywek klub przestał istnieć. Oficjalnym powodem był brak porozumienia z miastem w sprawie hali. Na krawędzi bankructwa był klub z Wrocławia, który podobnie jak Muszynianka, popadł w potężne tarapaty finansowe z powodu wycofania się głównego sponsora. Mobilizacja kibiców, którzy zorganizowali akcję crowdfundingową "Siła w zielonym", i siatkarskiego środowiska we Wrocławiu sprawiła, że Volley Wrocław jakimś cudem się uratował. Hegemonia Chemika trwa, Skra zdetronizowała ZAKS-ę Siatkarki Chemika Police dzielą i rządzą w lidze. Pokrzyżować im plany chciały dwa kluby z Łodzi i jeden z Rzeszowa, ale nic z tego nie wyszło. Po raz piąty z rzędu złoty medal mistrzostw Polski zawisł na szyjach policzanek. Imponująca seria! Tak fantastyczną passę miał w przeszłości tylko jeden klubu - AZS Warszawa. Stołeczny zespół zdobywał seryjnie mistrzostwo przed wojną, a także w latach sześćdziesiątych. Nic nie wskazuje na to, żeby Chemik miał opuścić tron. W trwającym sezonie LSK obrończynie tytułu znów dominują. Wśród mężczyzna chrapkę na trzecie złoto MP z rzędu miała ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Po fazie zasadniczej PlusLigi wszystko wskazywało na to, że tak właśnie się stanie. W decydującym momencie formę "złapała" PGE Skra Bełchatów i to ona sięgnęła po dziewiąte w historii klubu mistrzostwo kraju. Klęska na finiszu wyraźnie podrażniła kędzierzynian, którzy w obecnym sezonie idą jak burza. Po 13 kolejkach ZAKSA ma na koncie same zwycięstwa. Czy ktoś będzie w stanie ich zatrzymać. Hitowy transfer Wilfredo Leona W siatkówce nie ma spektakularnych transferów za duże pieniądze jak w piłce nożnej. Zawodnicy wiążą się z klubami krótkimi umowami i po sezonie obserwujemy liczne zmiany barw. Niezwykle rzadko zdarza się taka sytuacja, że jeden siatkarz przez lata gra w jednym klubie, jak choćby Mariusz Wlazły. Jednak w tym roku miał miejsce transfer, który przykuł uwagę wszystkich. Kubańczyk z polskim paszportem Wilfredo Leon po czterech latach postanowił odejść z Zenitu Kazań i przeprowadził się do włoskiego Sir Sicoma Colussi Perugia. Z rosyjskim zespołem wygrał wszystko co było do wygrania w siatkówce klubowej. Kto ma Wilfredo ten wygrywa - czy to powiedzenie potwierdzi się również w Italii? Tego na razie nie wiemy, ale jedno jest pewne - od 24 lipca 2019 roku jeden z najlepszych siatkarzy świata będzie mógł grać dla reprezentacji Polski. Autor: Robert Kopeć