Atakujący PGE Skry Bełchatów jest kontuzjowany, ale wierzy w swoich kolegów. "Wyjdźmy na boisko z szacunkiem dla rywala, ale pewni siebie. Mamy znacznie lepszy zespół" - stwierdził na łamach "Przeglądu Sportowego". "Nie myślmy, że przegraliśmy z nimi w Moskwie, przypomnijmy sobie, jakie baty spuściliśmy im parę miesięcy później w Szombathely. Moja nieobecność nie powinna być problemem. Kadra to nie ja, nie ma ludzi niezastąpionych. Drugim atakującym jest Piotrek Gruszka i samo to, że był na igrzyskach świadczy o jego klasie. Jest gotowy, by wyjść na boisko i poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Zawodnicy, którzy byli poza szóstką w Pekinie albo ci którzy zostali w kraju spokojnie sobie poradzą" - powiedział Wlazły. Siatkarz urazu, który wyeliminował go z gry, nabawił się podczas igrzysk. "Z Brazylią, w pierwszym secie. Złamałem przy obronie wybity wcześniej palec. Bolało przez dwa dni, potem tylko, gdy chciałem coś podnieść. Poza zajęciami nosiłem specjalny ochraniacz. Teraz czekają mnie trzy tygodnie przerwy. Każdym kolejnym meczem ryzykowałbym, że potrzeba mi będzie 12 tygodni rehabilitacji, co jasno powiedział mi lekarz kadry" - stwierdził. Wlazły wciąż nie może zapomnieć porażki w Pekinie w ćwierćfinale z Włochami 2:3. "Nadal wszystkich nas boli, że nie wywalczyliśmy medalu. Boli jeszcze bardziej niż gdybyśmy przegrali 0:3. Bo wiemy, jaka szansa nam uciekła" - przyznał. Mecz w Antwerpii odbędzie się w niedzielę o godzinie 15. Rewanż zostanie rozegrany 13 września w Kędzierzynie-Koźlu, też o 15.