Trudno zatem się dziwić, że w zespole spod Jasnej Góry pojawiły się pierwsze zgrzyty. Zamieszanie powstało zwłaszcza po wypowiedzi atakującego "akademików" Smilena Mlyakowa. "Mamy jedną gwiazdę, Zbigniewa Bartmana, który uważa, iż wszystko wie o siatkówce. Trener Radosław Panas nie śmie mu zwracać uwagi. Kiedy zrobię to ja, wówczas kolega nie odzywa się do mnie przez dwa dni" - powiedział Bułgar. Reakcja była natychmiastowa. Dyrektor sportowy Ryszard Bosek spotkał się z zespołem. "Bułgar jest sympatycznym zawodnikiem i - jak twierdzi - został źle zrozumiany. Stąd więc wynikło to całe zamieszanie. Określiłbym to jako chwilę zapomnienia z jego strony. Sytuację jednak trzeba było wyjaśnić, dlatego doszło do spotkania. Tak poza tym, nie chcę wracać do tej sprawy. Puszczamy ją w niepamięć. Mam tylko nadzieję, że był to jednorazowy wyskok" - stwierdził Bosek na łamach "Sportu". "Gdyby nasi siatkarze pokazali w Bełchatowie 50 procent swoich możliwości, jakie demonstrują podczas treningów, to walka na parkiecie byłaby zacięta. Pewnie kiedyś nastąpi przełom. Gdyby go nie było, to przyjdzie nam walczyć o utrzymanie. Takiego czarnego scenariusza jednak nie zakładam. Musimy teraz z trenerem dotrzeć do chłopaków, by wreszcie zaczęli grać swoje" - podkreślił mistrz olimpijski i świata.