Jastrzębianie przegrali ostatnie trzy ligowe mecze (kolejno z Fartem 2:3, Skrą i Zaksą po 0:3). W niedzielę przeciwko drużynie z Kędzierzyna zagrali rekonwalescenci Michał Łasko i Zbigniew Bartman. - Obaj potrzebują czasu. Spokojnie, do początku play-off mamy 15 dni. Nie jest łatwo wrócić po dłuższej przerwie do normalnej dyspozycji. Zwłaszcza Bartmanowi, który nie mógł przecież skakać - wyjaśnił włoski szkoleniowiec jastrzębian. Jego drużyna w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego zmierzy się na wyjeździe z Asseco Resovią, a w pierwszej rundzie play-off z Delectą Bydgoszcz. Pytany o faworyta w tym sezonie i kwestię możliwej detronizacji PGE Skry Bełchatów odpowiedział: - Nie mam czasu na takie rozważania. Mam tu do wykonania określoną pracę i chcę się wywiązać z obowiązków jak najlepiej. Przed nami końcówka rundy zasadniczej, potem walka w play-off. I o tym myślę cały czas - stwierdził Bernardi. Przypomniał, że rok temu też przeżywał w Jastrzębiu trudne chwile i wraz z zespołem wyszedł z sytuacji obronną ręką. Przejął drużynę w grudniu 2011 po odejściu Słowaka Igora Prielożnego. Jastrzębianie byli "w dołku", przegrali osiem z 12 meczów PlusLigi oraz trzy spotkania grupowe w Lidze Mistrzów. Długo nie mogli być pewni utrzymania w polskiej lidze, za to włoski szkoleniowiec doprowadził ich do Final Four Ligi Mistrzów, w którym zajęli czwarte miejsce. A w październiku 2011 zostali klubowymi wicemistrzami świata podczas turnieju w Katarze. - Gramy ostatnio nierówno, popełniamy za dużo błędów. Na pewno drużyna nie prezentuje stu procent swoich możliwości. Czas do rozpoczęcia decydującej rozgrywki wykorzystamy na likwidację tych mankamentów - zakończył spokojnie trener Jastrzębskiego Węgla.