"W tym sezonie wcześniej byliśmy trzykrotnie na podium, w tym dwa razy na drugim stopniu, ale finały nam nie wychodziły. Trochę słabiej się wówczas prezentowaliśmy. Dziś w końcu... Może nie nie graliśmy jakiejś fantastycznej siatkówki i nie pokazaliśmy pełni swoich umiejętności, było mnóstwo błędów niewymuszonych, jak przy zagrywce, nieskończone kontrataki, ale najważniejsze, że po siedmiu latach znowu polska para jest na podium krajowego turnieju WT. I po raz pierwszy ze zwycięstwem" - podkreślił Łosiak (Jastrzębie Borynia). Pierwszy raz wraz z Kantorem (MKS Dąbrowa Górnicza) wygrali imprezę tego cyklu w 2016 roku w Rio de Janeiro. Łącznie w czołowej trójce byli do niedzieli 12 razy, w tym sześciokrotnie zajęli drugą lokatę. "Na pewno od tego czasu mieliśmy dużo okazji do triumfu, bo kilka razy byliśmy na drugim miejscu. Zawsze czegoś brakowało. Zastanawialiśmy się nad tym już, bo graliśmy dobrze, ale ten finał nam zawsze uciekał. Dziś też było blisko tego, by nam uciekł, bo z prowadzenia 10:5 zostało 10:8, ale dowieźliśmy tie-breaka do końca. Cieszymy się, że po dwóch latach znów mamy zwycięstwo. Mam nadzieję, że na następne nie będziemy czekać kolejnych dwóch i zrobimy to dużo szybciej" - zaznaczył. W niedzielę wraz ze swoim partnerem boiskowym pokonał Brazylijczyków Vitora Felipe i Evandro Oliveirę 2:1 (27:29, 21:13, 15:12). "Na pewno zaczęliśmy lepiej grać od drugiego seta systemem blok-obrona. W pierwszym ja za bardzo nie mogłem złapać chłopaków na bloku, a Bartek w polu trochę biegał. Od drugiej partii to się zmieniło. Od początku zagrywaliśmy na Felipe. Mieliśmy nadzieję, że w końcu pęknie no i... pękł" - podsumował Kantor. Zarówno w drugiej, jak i trzeciej odsłonie biało-czerwoni nie byli w stanie w pewnym momencie utrzymać pięciopunktowego prowadzenia. "Jeszcze kiedyś tak mieliśmy, że uciekały nam punkty. Teraz staramy się już w pełni skoncentrować do samego końca, bo wiemy, że bardzo łatwo można stracić trzy-cztery punkty z rzędu i oddać zwycięstwo. Na pewno byłoby nam przykro, gdybyśmy prowadząc 10:5 w tie-breaku przegrali. Udało się zwyciężyć, więc nie ma o czym mówić" - uspokajał zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza. Żaden inny polski duet wcześniej nie wygrał zawodów WT w kraju. W 2011 roku drugie miejsce w Starych Jabłonkach zajęli Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel. Trzy lata temu zaś Monika Brzostek i Kinga Kołosińska uplasowały się na trzeciej pozycji w Olsztynie. "Inaczej smakuje na pewno +Mazurek Dąbrowskiego+, którego mogliśmy odsłuchać po dzisiejszym zwycięstwie niż ten w Brazylii dwa lata temu. Moment, gdy kibice razem z nami śpiewają hymn na pewno bardzo cieszy, motywuje i buduje" - zapewnił Kantor. Łosiak zadeklarował, że będą chcieli powtórzyć niedzielny wynik w kolejnej edycji polskiego turnieju. Liczy też, że na podium znajdą się także inne krajowe pary. "Z doświadczenia jednak wiem, że to nie jest łatwe. Bo nie wybiera się turnieju, w którym się dobrze gra, bo tych imprez jest czasem pod rząd przez pięć-sześć tygodni. Ciężko więc się przygotować na każdy start tak samo, ale będziemy chcieli za rok znów stanąć tutaj na podium" - obiecał. Cieszył się, że podczas finału trybuny wypełniły się gorąco dopingującymi duet gospodarzy kibicami. Jak dodał, liczy, że niedzielny sukces przyczyni się do promocji siatkówki plażowej w Polsce, bo jeszcze wiele osób wciąż nie zna tej dyscypliny. On sam w tym tygodniu przechodził trudne chwile z powodu kłopotów żołądkowych. "Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy borykałem się z takimi problemami. Myślę, że tym bardziej to zwycięstwo nas, zwłaszcza mnie, wzmocni, bo na początku graliśmy bardzo kiepsko, ale z meczu na mecz się rozkręcaliśmy. Na pewno zmotywuje nas też to, że cztery ostatnie mecze, które tu wygraliśmy, to były trzysetowe pojedynki" - zaznaczył. Okazałego celebrowania niedzielnego sukcesu na razie jednak nie będzie. "Trzeba odpoczywać, bo w przyszłym tygodniu już zaczynamy przygotowania do kolejnych turniejów. Świętowanie więc nie jest wskazane. Na razie" - zaznaczył z uśmiechem Kantor.