- Zacznijmy od tego, że to my nie graliśmy swojej siatkówki nawet na poziomie średnim. Prezentowaliśmy się słabo, a na taką grę nie można sobie pozwolić, jeżeli marzy się o dobrym wyniku z Brazylią. Szkoda, że ostatni występ w rozgrywkach grupowych tak wyglądał. Liczę, że ten mecz nie zatrze obrazu, jaki stworzyliśmy w poprzednich pojedynkach, które moim zdaniem były niezłe - powiedział przyjmujący reprezentacji Polski Bartosz Kurek. We wcześniejszych spotkaniach zawodnik PGE Skry Bełchatów zdobywał mnóstwo punktów dla polskiej drużyny. Tym razem Brazylijczycy nie pozwolili mu na zbyt wiele. Kurek zapisał na swoim koncie zaledwie sześć "oczek". Jego zdaniem zmęczenie nie miało na to wpływu. - Nie wydaje mi się, żebym był bardziej zmęczony od zawodników, którzy stoją po drugiej stronie siatki. Po prostu widać było, że moje umiejętności nie dorównują zawodnikom z Brazylii. Kolejny bodziec do pracy nad sobą - stwierdził. Jednym z mankamentów podopiecznych Andrei Anastasiego był blok. W drugim meczu z Brazylią w katowickim Spodku ten element nie funkcjonował jak należy. - To złożony problem. Jeżeli się dobrze nie zagrywa, nie odrzuci rywala od siatki, wówczas trudno oczekiwać od Brazylijczyków, żeby atakowali prosto w nasze ręce. Oni są świetnie wyszkoleni technicznie, mają fantastycznego rozgrywającego i genialnych wykonawców na skrzydłach. Nie postawiliśmy im trudnych warunków na zagrywce, a oni robili z nami co chcieli na siatce - tłumaczył Kurek. - W przerwie między drugim a trzecim setem trener powiedział, żebyśmy skoncentrowali się na grze, bo przez dwie partie nie prezentowaliśmy nawet w połowie tego co potrafimy. W trzecim secie staraliśmy się, ale to już było za późno na rozpędzoną Brazylię - wyznał 23-letni zawodnik. - Gramy w każdym meczu o zwycięstwo i nie ma się co godzić z porażkami. Z drugiej strony, należy też spojrzeć realistycznie. To co mogliśmy, to "wyrwaliśmy" Brazylii. Na pewno na plus można zaliczyć też mecze w Rio de Janeiro - dodał. Kurek schodził to szatni z kolanem obłożonym lodem. Jak sam stwierdził, nie jest to raczej nic poważnego, co przeszkodziłoby mu w występie w turnieju finałowym w Gdańsku. - Sprawy przeciążeniowe. Od początku mojej przygody z siatkówką nie miałem takich problemów. Mam nadzieję, że nic gorszego z tego nie wyniknie - podkreślił. Trener Anastasi uważa, że jego podopiecznych stać na miejsce w najlepszej czwórce tegorocznej edycji Ligi Światowej. - Dobrze, że trener w nas wierzy. Warto żebyśmy sami uwierzyli w siebie - skomentował Kurek słowa włoskiego szkoleniowca. Finał Ligi Światowej 2011 rozpocznie się 6 lipca w hali Ergo Arena na granicy Gdańska i Sopotu. W turnieju wystąpi osiem najlepszych drużyn, w tym oczywiście reprezentacja Polski. - Nie mamy wymarzonych rywali, z którymi chcemy zmierzyć się w grupie. Mamy wymarzone cele, które chcielibyśmy osiągnąć. Każdy ma swoje. Ja nie będę moich zdradzał. Mogę obiecać, że będziemy grali do końca o każdą piłkę, o każdy punkt. Zostawimy na boisku mnóstwo zdrowia. Mam nadzieję, że kibice to docenią nawet jeżeli wynik nie będzie korzystny, bo to tylko sport i wszystko może się zdarzyć - zakończył Kurek. Robert Kopeć, Katowice