Obie drużyny przed rozpoczęciem sezonu zmieniły szkoleniowców i mają spore kłopoty, by nawiązać do formy z poprzednich lat. W trudnej sytuacji byli zwłaszcza Słoweńcy. Poza słabszym okresem w trzecim secie w środę byli jednak zdecydowanie lepsi od rywali. Po wygranej awansowali na dziewiąte miejsce w Lidze Narodów i najpewniej do ostatniego meczu będą walczyć o miejsce w czołowej ósemce, które gwarantuje wyjazd na turniej finałowy do Bolonii. Jeden z hitów turnieju w Gdańsku ściągnął do Ergo Areny zdecydowanie mniej kibiców niż rozegrane dzień wcześniej spotkanie Polaków. Znalazła się jednak m.in. grupka fanów wspierających Aleksandara Atanasijevicia, na co dzień atakującego PGE Skry Bełchatów. Fragmenty meczu w hali oglądało również kilku polskich siatkarzy, których publiczność powitała brawami. Na początku pierwszego seta mogli obejrzeć przede wszystkim udane akcje Słoweńców, którzy na przerwę techniczną zeszli z pięciopunktowym prowadzeniem. Rywale mieli problemy z przyjęciem ich zagrywki. Aż trzy asy serwisowe zanotował Klemen Cebulj, dla którego środowy mecz był debiutem w tegorocznej Lidze Narodów. Słoweńcy bez problemów wygrali aż 25:15, kończąc seta skutecznym blokiem. Serbowie próbowali nawet nogami. Słoweńcy nie do zatrzymania Obie drużyny z Bałkanów w tegorocznej Lidze Narodów spisują się poniżej oczekiwań. Słoweńcy przed przyjazdem do Gdańska wygrali zaledwie trzy mecze. Serbowie mieli na koncie o jedno zwycięstwo więcej, ale też porażkę z niżej notowanymi Niemcami oraz stratę punktu z Kanadą. Grę Serbów w środowym meczu miało poprawić wejście Milana Katicia. Przyjmujący przez pięć lat występował w Polsce. Po obu stronach siatki na boisku było zresztą mnóstwo zawodników, którzy mają za sobą występy w PlusLidze bądź nadal grają w polskich klubach. Serbowie grali z dużym poświęceniem, Nikola Jovović popisał się np. efektowną obroną nogą. Tyle że rywale znów kontrolowali przebieg partii, a Katić nie zadomowił się na dłużej na boisku. W końcówce, gdy świetną zagrywką popisał się Toncek Stern, odskoczyli na pięć punktów. Ostatecznie wygrali 25:19. CZYTAJ TEŻ: Selekcjoner polskich siatkarzy tłumaczy porażkę. Zaskakujące słowa Rywale się postawili, ale Słoweńcy znów mocniejsi Serbowie w dwóch pierwszych partiach popełniali zdecydowanie więcej błędów niż rywale, oddając im w ten sposób aż 20 punktów. Poprawili się jednak w trzeciej partii. Wynik długo oscylował wokół remisu, ale w drugiej części seta Serbowie odskoczyli na trzy punkty. Tyle że po chwili po raz kolejny zawiodło ich przyjęcie. Przy remisie 18:18 ich trener Igor Kolaković poprosił o przerwę. Po niej Słoweńcy nadal wywierali jednak presję zagrywką i o losach seta rozstrzygnęła zacięta końcówka. W ostatniej akcji zablokowali na prawym skrzydle atak Atanasijevicia i wygrali 25:23. Przed bałkańskim starciem w Gdańsku rywalizowały ekipy Holandii i Chin - drużyna z Europy wygrała 3:0. Słowenia kolejne spotkanie w Ergo Arenie rozegra już w środę, gdy zmierzy się z Bułgarią. Po niej na boisku zameldują się reprezentacje Polski i Chin. Serbowie wrócą do gry piątkowym meczem z Iranem. Słowenia - Serbia 3:0 (25:15, 25:19, 25:23) Słowenia: Stern, Pajenk, Urnaut, Vincić, Kozamernik, Cebulj - Kovacić (libero) oraz Koncilija, Możić Serbia: Atanasijević, Podrascanin, Kujundzić, Jovović, Lisinac, Perić - Peković (libero) oraz Katić, Todorović, Vucicević, Krsmanović CZYTAJ TEŻ: Polski siatkarz nie ma wątpliwości. "Podaliśmy rywalom rękę"