Po spotkaniach Asseco Resovii w PlusLidze wzdłuż boiska w hali Podpromie ustawiają się zwykle kolejki kibiców, którzy chcą sobie zrobić zdjęcie z ulubionym siatkarzem lub poprosić gwiazdę o autograf. Po sobotnim meczu rzeszowskiej drużyny z PGE Projektem Warszawa najdłuższe kolejki ustawiały się do Andrzeja Wrony. Mistrz świata z 2014 r. pozostaje jednym z najpopularniejszych polskich siatkarzy i w tym sezonie imponuje formą, ale tym razem był dodatkowy powód, by poprosić o zdjęcie właśnie jego. Mogła to być bowiem ostatnia taka okazja na Podpromiu. Kilka dni wcześniej Wrona poinformował, że po sezonie zamierza zakończyć sportową karierę. Ogłosił to w specjalnym nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych. "Jestem w moim wymarzonym miejscu na ten moment. Od kilku lat nie wyobrażałem sobie, że mógłbym zakończyć karierę w innym mieście i klubie" - stwierdził kapitan PGE Projektu Warszawa. Decyzja 36-letniego siatkarza wywołała poruszenie w siatkarskim świecie. W mediach społecznościowych komentowały mą gwiazdy siatkówki, nie brakowało też reakcji kibiców. Środkowy pytany o tę decyzję przez dziennikarza Interii zaznacza, że nie podjął jej pochopnie. Bartosz Kurek przechodzi sam siebie. Wielki wyczyn kapitana reprezentacji Polski Andrzej Wrona naprzeciwko Karola Kłosa. Być może po raz ostatni Jednocześnie jednak doświadczony środkowy na razie nie chce rozmawiać o powodach rozstania z wyczynowym sportem. Zresztą nie odwiesza jeszcze siatkarskich butów na kołku, zamierza wypełnić obowiązujący do końca sezonu kontrakt z PGE Projektem. W ostatnich meczach zbiera wyjątkowe wrażenia. Z sobotniego spotkania z Asseco Resovią zapamięta na przykład efektowny, pojedynczy blok przy ataku Karola Kłosa. Środkowy rzeszowskiego zespołu jest o rok młodszy od Wrony, wspólnie z nim zaczynał karierę w zespole Metro Warszawa. Przez trzy lata występowali wspólnie w PGE Skrze Bełchatów, potem ich drogi się rozeszły - od 2016 r. Wrona gra w zespole z Warszawy, Kłos od dwóch w Rzeszowie. "Mnie każdy blok cieszy, czy to na Karolu, czy na kimkolwiek. Gramy przeciwko sobie wiele lat, graliśmy razem w jednej drużynie, zdobywaliśmy wspólnie medale. Znamy się bardzo dobrze i długo. Zawsze jest więc sympatyczna i pozytywna rywalizacja między nami. Każdy blok na Karolu mnie cieszy, bo ciężko go zablokować. Może być tak, że to była ostatnia okazja, by go zablokować. Jeżeli to był nasz ostatni mecz przeciwko sobie, to cieszę się, że go zablokowałem. Będę mógł o tym pamiętać" - uśmiecha się Wrona. Zaraz jednak dodaje, że wolałby skończyć mecz bez bloku, za to dopisać kolejne zwycięstwo do konta swojej drużyny. Przed 22. kolejką PGE Projekt był wiceliderem PlusLigi, Asseco Resovia była niemal na skraju górnej ósemki. Mimo to rzeszowski zespół ograł rywali w trzech setach, choć wynik nieco przekłamuje obraz gry - spotkanie długo było wyrównane. Ostatni cel Andrzeja Wrona w PGE Projekcie Warszawa. Kolejny krok już w środę PGE Projektowi w trakcie meczu w Rzeszowie nie pomogły problemy ze zdrowiem. Niektórych zawodników osłabiła choroba, problemy ze zdrowiem miał Wrona, w ogóle nie wystąpił Jakub Kochanowski. Stan zdrowia kluczowych siatkarzy będzie ważny również przed kolejnym spotkaniem PGE Projektu. Najbliższym rywalem drużyny już w środę będzie Berlin Recycling Volleys. To ostatnie spotkanie warszawian w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Choć Wrona ma na koncie mistrzostwo świata, mistrzostwo Polski i brąz Ligi Narodów, triumfu w najbardziej prestiżowym z europejskich pucharów mu brakuje. W ubiegłym roku wygrał natomiast z PGE Projektem Puchar Challenge. Tymczasem po świetnym otwarciu Ligi Mistrzów warszawski zespół wyrósł na jednego z faworytów do końcowego triumfu. Jak najlepszy występ w tych rozgrywkach jest jednym z celów Wrony na ostatnim etapie kariery. PGE Projekt po pięciu kolejkach fazy grupowej ma już pewny awans do ćwierćfinału, ale ostatnie spotkanie nie jest bez znaczenia. "Mamy bardzo ważny mecz do rozstawienia w kolejnej fazie, w Berlinie. Z trudnym rywalem, już w środę. Musimy się jak najszybciej zregenerować. Walczyliśmy przez całą fazę grupową Ligi Mistrzów, by mieć jak najłatwiejszego rywala w ćwierćfinale, więc szkoda byłoby to teraz zaprzepaścić" - podkreśla Wrona.