- Podobnie jak w PLS mamy "wielką piątkę", spośród której na 99 procent wyłonią się półfinalistki play off: Kalisz, Bydgoszcz, Bielsko, Piła i Muszyna. Jedna z tych mocnych ekip musi odpaść jeszcze przed walką o medale, i to już będzie niespodzianka in minus - dodał. - Pierwszą rywalizację "na noże" będziemy zatem mieli w fazie zasadniczej, bo przecież zespoły z miejsc czwartego i piątego wpadają na siebie już w ćwierćfinale. Natomiast gdyby do czwórki awansowała jakaś drużyna spoza wymienionej piątki - to już by była sensacja! Druga połowa ligi walczyć będzie zatem o utrzymanie, najtrudniej będzie Szczecinowi, Mielcowi i Myślenicom - stwierdził Warych. - Również Wrocław może mieć kłopoty, bo to bodaj najbardziej osłabiona kadrowo ekipa, o ponoć najniższym w lidze budżecie. Jedną jedyną drużyną, której "nie grozi" ani mistrzostwo, ani spadek będzie chyba Poznań, co powoduje, że liga może być bardzo atrakcyjna, do końca trzymająca w napięciu - podkreślił Szef Wyszkolenia PZPS. - Nie wydaje mi się jednak, żeby gwiazdy LSK przebiły się do reprezentacji Polski. Po pierwsze: one już w niej są - w LSK zagra siedem mistrzyń Europy, z czego trzy w Muszyniance-Fakro, którą ktoś z tego powodu już dowcipnie ochrzcił "najsilniejszym klubem naszego kontynentu". A po drugie, biorąc pod uwagę koncepcję selekcji trenera Andrzeja Niemczyka, nie należy się spodziewać, żeby jakimś szerokim frontem wskoczyły do kadry siatkarki odgrywające czołowe role w klubach. Są to bowiem z reguły zawodniczki średniego lub starszego pokolenia, które po prostu mogą już nie mieć siły, albo chęci, na wielomiesięczny sezon reprezentacyjny. A że będą chciały pokazać "złotkom", iż też potrafią grać w siatkówkę - to tym lepiej dla ligi - zakończył Warych.