"Nigdy nie byłem i nie będę politykiem, zamierzałem po prostu dostać się do Sejmu i działać w komisji sportu. Zmian można dokonywać będąc na górze" - dodał Niemczyk. "Wszystko się jednak wyjaśniło, kiedy razem z moimi szefami z magazynu "Super Volley" doszedłem do wniosku, że nie dam rady ciągnąć tylu rzeczy na raz. Jestem zaangażowany w tworzenie Akademii Siatkówki, pisze książkę szkoleniową, działam w mediach. Mam mnóstwo zajęć przynajmniej na kolejne pięć lat. Zauważyłem jednak, że moje zaangażowanie w kampanię wyborczą nie spodobało się niektórym ludziom. Kiedy miałem być ekspertem TVP, jeden z szefów stacji zatelefonował do mnie i powiedział, że nasza współpraca nie będzie możliwa, jeśli nie zrezygnuję z kandydowania. Czy to był ruch polityczny? Nie mnie to oceniać..." - tłumaczył Niemczyk, który doprowadził polskie siatkarki do dwóch tytułów mistrzyń Europy. "W każdym razie nie zostaję na lodzie. Otrzymałem, propozycję prowadzenia zespołu w lidze tureckiej. Klub z Izmiru jest gotów zapłacić pewną kwotę, Stambuł proponował 90 tysięcy euro rocznie, a w kadrze Turcji wchodziło w grę 5 tysięcy dolarów miesięcznie. Trudno się zgodzić na takie warunki, tym bardziej że dość już przebywałem na obczyźnie. Zostaję więc w kraju i śledzę siatkarskie wydarzenia" - podkreślił szkoleniowiec.