- Przed wyjazdem do Chorwacji powiedział Pan, że pierwszy mecz z Azerbejdżanem będzie niezwykle istotny i ustawi przebieg rywalizacji w grupie. Czy z perspektywy czasu uważa, Pan, że zwycięstwo nad Azerkami 3:0 dało Pana podopiecznym pewność siebie w kolejnych spotkaniach? - Na pewno tak się stało. Azerki były w półfinale i grały o brązowy medal (przegrały z Rosja 0:3 - przyp. red.). Trzeba przyznać, że miałem rację, choć nie grały tak dobrze, jak przypuszczałem. Fazę grupową przeszliście jak burza. Półfinałowy mecz z Rosją był prawdziwym dreszczowcem, które Polki zafundowały sobie, Panu i kibicom na własne życzenie. Czy miał Pan chwile zwątpienia podczas tego spotkania? - Był jeden taki moment po przegraniu trzeciego seta. Dziewczyny się załamały i w czwartym secie trzeba było je postawić znowu na nogi. - W meczu finałowym z Włoszkami widać było, że zawodniczki wierzą we własne możliwości. Nawet gdy rywalki wychodziły na prowadzenie, to nie było w grze naszego zespołu nerwowości. Czy to był najlepszy mecz reprezentacji Polski pod Pana wodzą? - Absolutnie tak. I to nie tylko w trakcie tego turnieju. Z wszystkich spotkań, które rozegraliśmy z Włochami był to najlepszy mecz, który stał na bardzo wysokim poziomie. - Czy Pana zdaniem był jakiś element, który zadecydował o sukcesie? - Bardzo dobra atmosfera w grupie, bardzo dobra atmosfera w pracy i wiara w siebie, że my jesteśmy w stanie coś zdziałać na tych mistrzostwach Europy. - Po mistrzostwach Europy w Turcji malkontenci uważali, że tytuł wywalczony został szczęśliwie. Chyba teraz udowodniliście, że złoty medal w 2003 roku to nie był przypadek, a w Chorwacji potwierdziliście, że należycie do ścisłej europejskiej czołówki. - Ja uważam, że zawsze jest potrzebne trochę szczęścia na takich turniejach. Zdarza się zawsze jakiś słabszy dzień. Taki zdarzył nam się w meczu z Włoszkami na poprzednich mistrzostwach Europy. Wygrywając cztery mecze mogliśmy nie być w czwórce, co byłoby ewenementem. Szczęście sprzyja lepszym. - Gwiazdy reprezentacji - Małgorzata Glinka i Dorota Świeniewicz spełniły swoją rolę z nawiązką. Dorota Świeniewicz została MVP turnieju, Glinka w trudnych momentach brała ciężar gry na siebie. Czy wspaniała dyspozycja tych zawodniczek to efekt miesięcznej przerwy od treningów i występów w kadrze? - W tym roku może nie były tak dobrze przygotowane jak dwa lata temu. Po prostu nie mieliśmy na to czasu. Liga włoska skończyła się późno. Musiały dostać ode mnie przerwę. Ja uważam, że obie są w stanie jeszcze dużo lepiej grać. - Mariola Zenik - kapitalna gra, zwłaszcza w obronie... - Wspaniała dziewczyna. Jeszcze troszkę za cicha. Jeszcze trochę powinna pokrzyczeć na boisku. Jest na początku swojej kariery, a już jest jedną z najlepszych libero w Europie i na świecie. - Konsekwentnie stawia Pan na Izabelę Bełcik w roli pierwszej rozgrywającej. Jak pan oceni jej grę? Nad czym Iza musi jeszcze popracować? - Iza ma strasznie dużo pracy przed sobą. To był jej pierwszy sezon, jako zawodniczki odpowiedzialnej za zespół i wywiązała się z tego wspaniale. Ale powtarzam, pracy jest jeszcze bardzo dużo. Iza może być jedną z najlepszych rozgrywających w Europie i na świecie. - Dwa lata temu sukces w Turcji nie został wykorzystany w odpowiedni sposób. Nie znaleziono sponsora, zaległości w wypłacie premii o mało nie skończyły się strajkiem. Myśli Pan, że teraz będzie inaczej i wreszcie nastąpią złote czasy dla "Złotek"? - Sukces został doceniony. Mamy sponsora, który się wywiązał ze swoich zobowiązań. Firma Polkomtel jest nie tylko naszym sponsorem finansowym, ale także takim oparciem promocyjnym. To wspaniały partner i liczę na to, że my odwdzięczymy się wspaniałą grą i dobrymi rezultatami. - Dzięki mistrzostwu Europy polski zespół wystąpi w listopadzie w Pucharze Wielkich Mistrzów. Chciał Pan, żeby rozgrywki ligowe w Polsce rozpoczęły się po tym turnieju, na co nie chcieli się zgodzić klubowi działacze. Stanęło na tym, że liga ruszy zgodnie z planem czyli 22 października, a na czas Grand Champions Cup rozgrywki zostaną zawieszone. Czy satysfakcjonuje Pana to rozwiązanie i jak w takim razie będą wyglądać przygotowania do tego turnieju? - Nie satysfakcjonuje mnie to rozwiązanie. Ja nie "chciałem", to była jedna z propozycji. Trzeba siąść przy stole i wszystkie propozycje przedyskutować, jak można to zrobić, żeby to było jednocześnie korzystne dla klubów i reprezentacji. Kluby są tak samo ważne jak reprezentacja. My zawsze musimy wspólnie pracować, bo tylko w ten sposób zrobimy kolejny krok jako reprezentacja. A my jako lokomotywa pociągniemy wszystkie kluby dalej. - Przyszły sezon reprezentacji nie będzie już tak napięty jak ten. Grand Prix, eliminacje do Grand Prix i wreszcie mistrzostwa świata. W Europie, "Złotka" potwierdziły, że są najlepsze. Czy polskie siatkarki zrobią następny krok i zbliżą się do tych najlepszych zespołów świata: Chinek, Brazylijek, Kubanek? - Co roku robimy postępy. Wszystkie inne zespoły też trenują i pracują nad tym, żeby były lepsze. Mimo tego, co roku zbliżamy się albo wyprzedzamy niektóre zespoły. Uważam, że w przyszłym roku powinno być podobnie. Zbliżymy się i zaczniemy "nadgryzać" pierwszą trójkę z czołówki światowej z którą jeszcze nie wygraliśmy. - Po tak długim i wyczerpującym sezonie czas na odpoczynek. Czy pozwoli Pan sobie na dłuższe leniuchowanie? - Troszkę muszę poleniuchować, ale mi wystarczy tydzień, 10 dni, a później jak już nie mam nic do roboty, to się nudzę.