Pierwsza odsłona spotkania przyniosła ogromną dawkę emocji, a końcowe akcje przypominały sceny niczym z horroru! Ale zacznijmy od początku - dąbrowianki niezbyt dobrze weszły w mecz i w efekcie już na starcie traciły cztery punkty do rywalek - 1:5. W tej sytuacji trener Waldemar Kawka nie czekał i poprosił o czas, po którym gra jego podopiecznych zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej. Udane kontry Elżbiety Skowrońskiej, punktowe zagrywki Ivany Plchotovej sprawiły, że wkrótce na tablicy wyników zawitał remis. Od tej pory dąbrowianki grały jak z nut i bielszczanki miały ogromne problemy, by zatrzymać rewelacyjną machinę Tauronu MKS. Wkrótce po asie serwisowym Frauke Dirickx na twarzach gospodyń zawitały grobowe miny przegrywały 9:16. Los bielszczanek w tym secie wydawał się już przesądzony, jednak kobieca siatkówka potrafi zaskakiwać. Nie wiadomo, co się stało w szeregach Tauronu MKS w końcowej fazie seta. Przestój w grze przyjezdnych dał możliwość bielszczankom, by odrobić aż siedem punktów z rzędu! Trener Kawka starał się na nowo pobudzić swój zespół do boju i na boisku pojawiła się Magdalena Śliwa oraz Izabela Żebrowska, jednak zawodniczki BKS-u Aluprofu uwierzyły, że mogą sięgnąć po zwycięstwo w tej partii. Końcowe akcje mogły się podobać - zespoły grały punkt za punkt, dając z siebie wszystko, jednak ostatecznie gospodyniom udało się wydrzeć zwycięstwo dąbrowiankom. Dąbrowianki kilkakrotnie wspominały, że mają syndrom drugiego seta - często ich gra w drugiej odsłonie wyglądała gorzej, a w szeregi zespołu wkradał się zastój. To wszystko jednak odchodzi w zapomnienie, gdyż siatkarki Tauronu MKS w kolejnej partii wykazały się niezwykłą charyzmą i pokazały, na co je stać. Od samego początku przyjezdne narzuciły rywalkom swoje warunki gry i na pierwszej przerwie technicznej, tuż po wybornym ataku Charlotte Leys, mogły cieszyć się przewagą 8:3. Dalej było jeszcze lepiej! - doskonałe ataki Skowrońskiej i Zaroślińkiej, trudne zagrywki i niezwykła czujność w bloku. Po stronie bielszczanek z kolei zadomowiły się błędy i wkrótce Dorota Ściurka wywalczyła piłkę setową dla Tauronu MKS. Ostateczny cios zadała Ivana Plchotova skutecznie blokując Vindevoghel - 25:16. Trzeci set był najbardziej wyrównany w całym dzisiejszym spotkaniu. Obie drużyny prezentowały dobry poziom, jednak na dwóch przerwach technicznych siatkarki Tauronu MKS traciły kilka "oczek" do swoich rywalek - 6:8, 13:16. Wreszcie doskonała postawa dąbrowskich środkowych sprawiła, iż na tablicy zawitał remis po 17. Tym sposobem byliśmy świadkami nerwowej i niezwykle emocjonującej końcówki seta. W ważnym momencie błąd popełniła Ściurka i bielszczanki były w posiadaniu pierwszej piłki setowej - 24:20. Dąbrowianki dzielnie się broniły i walczyły, aby odmienić losy tego seta, jednak Alexis Crimes skutecznie zakończyła trzecią partię. W kolejnym, i jak się okazało, ostatnim secie, w miarę równa walka toczyła się do pierwszej przerwy technicznej, podczas której bielszczanki cieszyły się trzypunktową przewagą 8:5. Po przerwie dąbrowianki miały ogromne problemy z przyjęciem, co skutecznie wykorzystywały ich rywalki prezentując plejadę świetnych serwisów. Siatkarki z Dąbrowy Górniczej miały problem również z kończeniem ataków; po kolejnym błędzie w tym elemencie nastąpiła druga przerwa techniczna, na której wynik z pewnością nie zachwycił kibiców Tauronu MKS - 9:16. W ważnych momentach ciężar gry przejęła na siebie Żebrowska, a dzielnie wspomagała ją Skowrońska i w efekcie dąbrowiankom udało się odrobić kilka ważnych punktów. Swoje trzy grosze dołożyła również Zaroślińska, popisując się punktową zagrywką, jednak to wciąż było za mało. Spotkanie zakończyło się szczelnym, potrójnym blokiem na Charlotte Leys. BKS Aluprof Bielsko Biała-Tauron MKS Dąbrowa Górnicza 3:1 (25:23, 16:25, 25:22, 25:18) BKS Aluprof: Crimes, Ciaszkiewicz, Wojtowicz, Wołosz, Vindevoghel, Bamber-Laskowska, Banecka (libero) oraz Frąckowiak, Lichtman, Kaczorowska, Pelc, Łyszkiewicz. Tauron MKS: Leys, Liniarska, Dirickx, Zaroślińska, Skowrońska, Plchotova, Strasz (libero) oraz Śliwa, Żebrowska, Ściurka, Nuszel, Lis. Powiedzieli po meczu: Magdalena Śliwa (kapitan Tauronu MKS) Gratuluję drużynie przeciwnej. Mecz nam nie wyszedł. Zadecydował o tym pierwszy set, gdzie grałyśmy już na wielkim luzie, a zwycięstwo w premierowej odsłonie było praktycznie w kieszeni. Nagle coś się zacięło. W kolejnych partiach mieliśmy duże problemy ze swoją grą. Kłopoty z przyjęciem i zagrywką w kluczowych momentach nie ułatwiały sprawy. Przed nami kolejne mecze, a my musimy jak najszybciej zapomnieć o porażce. Trzeba teraz szukać punktów gdzie indziej. Karolina Ciaszkiewicz (kapitan BKS-u Bielsko Biała) Niezmiernie cieszy nas wygrana po trzytygodniowej przerwie. Na pewno jest to dobry prognostyk przed następnymi spotkaniami. W pierwszym secie rzuciłyśmy się w pogoń za Tauronem mimo wysokiej przewagi i na szczęście udało się. Oby w kolejnych spotkaniach nie było takich nerwowych setów. Waldemar Kawka (trener Tauronu MKS): Niestety muszę stwierdzić, że pierwszy set w naszym wykonaniu to pełne frajerstwo. Nie można wygrać w takim spotkaniu jak dzisiaj, jeśli kilka zawodniczek jest poza meczem. Zespół z Bielska walczył do końca. Życzyłbym sobie, żeby moje siatkarki tak walczyły o każdą piłkę. Może kiedyś to nastąpi. Mariusz Wiktorowicz (szkoleniowiec BKS-u Bielsko Biała): "Cisną" się na usta same dobre słowa pod adresem mojego zespołu. Wiedzieliśmy z kim przyjdzie nam się zmierzyć, z bardzo dobrym przeciwnikiem. Tak na dobrą sprawę przez trzy tygodnie pracowaliśmy wspólnie i poświęciliśmy sporo czasu na zgranie. W dzisiejszym meczu nasza determinacja była widoczna. Cieszy fakt, że potrafiliśmy wygrać partię przy prowadzeniu przeciwnika 16:9. Chciałbym podkreślić, że niesłusznie stawia się na naszym zespole krzyżyk. Praca i cierpliwość to pierwszy krok do dobrego grania. Wciąż potrzebujemy czasu, ale praca, którą wykonaliśmy owocuje. Jestem przekonany, że zaangażowanie będzie po naszej stronie i będziemy dalej dążyć do celu - zdobycia medalu mistrzostw Polski.