Aryna Sabalenka po nieoczekiwanych męczarniach wygrała w dwóch setach z Brytyjką Katie Boulter i awansowała do 1/8 finału turnieju WTA w Pekinie. Liderka rankingu WTA była w spory opałach, w pewnym momencie musiała bronić aż ośmiu break pointów, a momentami zupełnie się pogubiła i przestała panować nad emocjami na korcie. W pewnym momencie została nawet upomniana przez sędzię za nerwowe okrzyki w trakcie spotkania. Wielka rywalka Świątek atakuje. "Zróbcie coś dla zawodniczek" Ależ zachowanie Sabalenki. "Proszę, pomóżcie mi" Chociaż Sabalenka na korcie dała się ponieść emocjom i w meczu z Boulter nerwy jej puściły, to jednak już po spotkaniu była w bardzo dobrym nastroju. Udało jej się odnieść ważne zwycięstwo i awansować do kolejnej rundy, gdzie już czeka Jasmine Paolini. Białorusinka, namawiana przez spikera zawodów, zdecydowała się również, wzorem innych zawodniczek, powiedzieć coś po chińsku. "Proszę, pomóż mi" zwróciła się do mężczyzny, jakby nie wierząc, że jej się uda, ale po chwili wypowiedziała kilka słów w tym trudnym języku. Reakcja chiński fanów mogła być tylko jedna. Szał radości kibiców, którzy zawsze cieszą się, kiedy ktoś próbuje mówić do nich po chińsku. Niewielu zawodników w tourze zna ten język, ale sam fakt spróbowania i zbliżenia się do tamtejszej kultury budzi szacunek. Rosjanin nie hamował się po meczu. "To jakiś żart"