Kłopoty dziewięciokrotnego mistrza Polski zaczęły się w niedzielę na lotnisku Okęcie. Bułgaria, która w listopadzie zakwalifikowała Polskę do czerwonej strefy, od niedawna wprowadziła dodatkowe obostrzenie - trzeba mieć przeprowadzone testy PCR. Na lotnisku nie dało się tego zrobić. Bełchatowianie nie przeszli więc przed odprawę i musieli zostać w kraju, by załatwić wszystkie formalności. PGE Skra Bełchatów wszystko załawiła Najszybciej uporali się z przebukowaniem biletów lotniczych na poniedziałek - z tym nie było problemów. Udało się na czas też zorganizować testy PCR i przeprowadzić badanie. Ekipa Skry choć nieoficjalnie wiadomo, że nie w pełnym składzie, wsiadła na pokład samolotu, który wystartował z Okęcia o godz. 10:43. Spodziewany przylot w Sofii to godz. 13:18. Stamtąd pojadą autokarem do Burgas, co zajmie im około czterech godzin. Nie wiadomo, czy uda im się przeprowadzić trening przed wtorkowym meczem 1/8 finału Pucharu CEV Neftochimikiem (godz. 18). Klub wydał też komunikat, w którym poinformował, że do Burgas poleciało tylko ośmiu z 14 zawodników. "Po otrzymaniu rezultatów testów, okazało się, że sześciu zawodników ma wynik niejednoznaczny, a to uniemożliwia im wyjazd do Bułgarii. Oznacza to, że do samolotu wsiadło jedynie ośmiu graczy PGE Skry. Po konsultacji z Europejską Konfederacją Siatkówki tylu zawodników może przystąpić do wtorkowego meczu i wyjdzie na boisko przeciwko Neftochimikowi. Siatkarze, których testy dały wynik niejednoznaczny, wrócili do Bełchatowa, a zgodnie z wytycznymi, ponownie przejdą testy po 48 godzinach od pierwszego badania."