Wszystkie te historie są dość podobne. Smutne, a jednocześnie pełne nadziei, że kiedyś będzie lepiej. - Musi - uśmiecha się Aleksiej Radienko. Przed wojną mieszkał w Mariupolu. Kiedy wybuchła wojna musiał uciekać. - Wojna zmieniła wszystko, całe moje życie - przyznaje. Wrócę do siebie, do Mariupola. Na pewno! To miasto nie wygląda już teraz jak wcześniej - od lutego do maja 2022 roku było oblegane przez rosyjskie siły zbrojne. Były liczne ofiary wśród ludności cywilnej, miasto zostało zbombardowane i prawie zniknęło w powierzchni ziemi. CZYTAJ TAKŻE: Mecz z USA odpowie nam czy Polska jest faworytem do mistrzostwa świata Brakowało jedzenia, wody i prądu. Aleksiej ma 67 lata, jest już emerytem. Mieszka w Warszawie, teraz przyjechał do Katowic, bo tu mieszka jego córka. Ma kłopoty z biodrem, boli go, lekko utyka. Teraz cieszy się, że może pokibicować własnej reprezentacji. Cieszy się też, że widzi innych Ukraińców. - Wierzę, że wojna skończy się naszym zwycięstwem. Wtedy wrócę do siebie - zapewnia. Nie wyobraża sobie żeby było inaczej. Liczy się każdy grosz Na mecz do Spodka przyszły też koleżanki - Daria Kowalowa i Swieta Sinica. Daria wzięła na mecz malutkiego synka. Leon Kowalow jest ubrany w koszulkę z ukraińską flagą. Mieszkają od trzech miesięcy w Lubinie, wcześniej mieszkała we Francji. Co pani robi na co dzień? - pytam Darię Kowalową. - Wszystko, przyjmę każdą pracę jaką się złapie. Liczy się każdy grosz - mówi. Kiedy wojna się skończy też chciałaby wrócić. - Musimy kończyć, zaraz grają nasz hymn! - Ukrainki żegnają się pośpiesznie i pędzą na trybuny. Mecz Ukrainy z Serbią jest nie tylko wydarzeniem sportowym. To najprostszy wyraz miłości do własnego kraju i okazanie patriotymu. Ci ludzie cieszą się, że widzą innych, że są razem.