Nikola Grbić tego lata dał szansę siedmiu debiutantom. Jeszcze niedawno w Spale z drużyną trenowało dwóch. Ostatecznie Jan Firlej do ścisłej kadry się nie dostał. Jest w niej za to Poręba. 23-letni zawodnik był traktowany nieco jako uzupełnienie. Przed ogłoszeniem decyzji przez Grbicia nie ustawały spekulacje, czy Serb nie zdecyduje się na wariant z trójką środkowych i większą liczbą atakujących lub przyjmujących w kadrze na turniej. Wtedy w składzie miało zabraknąć właśnie Poręby. Ostatecznie jednak Grbić postawił na czterech środkowych, wśród których jest Poręba. - Dla mnie to olbrzymie wyróżnienie, jak zresztą dla każdego z zawodników. Ciężko na to pracowaliśmy. Bardzo cieszę się, że trafiłem w dobrą sytuację. Nie ukrywam, że dużo szczęścia przysłużyło się do tego, że jestem tu, gdzie jestem. Ale ciężko na to pracowałem. Cały czas to robię, daję z siebie sto procent. Trener to widzi i docenia, wie, że może mi zaufać - przekonuje środkowy. Jego szczęściem był między innymi pech Norberta Hubera. Gwiazda Grupy Azoty ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle pewnie znalazłaby się wśród wybrańców Grbicia, gdyby nie zerwanie ścięgna Achillesa. Wolne miejsce w składzie wykorzystał Poręba. I choćby w czasie Memoriału Huberta Wagnera pokazał, że przydaje się kadrze również na boisku. W wygranym meczu z Serbią w półtora seta zanotował trzy bloki. Również wejście w ostatnim sparingu z Argentyną zapisze na plus. - Cieszę się, że ta szansa się trafiła. Czeka mnie największy prezent, jaki mogę dostać w swoim życiu - podkreśla przed mundialem. Chrzest w reprezentacji Polski? "Tylko brawa i gratulacje" Poręba jest najmłodszym i zdecydowanie najmniej doświadczonym zawodnikiem w kadrze Grbicia. Mimo że Serb przebudował reprezentację Polski, większość siatkarzy ma za sobą udział w jakimś dużym turnieju - choćby w lipcowych finałach Ligi Narodów. Poręba nie pojechał nawet tam. A z racji wieku to on po meczach i treningach musi czasem nosić ręczniki. - Każdy siatkarz to przechodził. Można powiedzieć, że to taki chrzest. Nie tylko w reprezentacji, ale i w klubie. Inny chrzest w kadrze? Na pierwszym wyjeździe z kadrą go nie było, tylko brawa i gratulacje od chłopaków. Pełen szacunek - zaznacza siatkarz. Oprócz niego Grbić postawił na trzech środkowych, z których każdy ma już na koncie mistrzostwo świata. Karol Kłos był najlepszym środkowym mistrzostw świata z 2014 r., Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek zdobyli złoto cztery lata później. Poręba przyznaje, że starsi zawodnicy podpowiadają mu na boisku. - Ale nie ukrywajmy: jesteśmy na takim poziomie, że niektóre nawyki już mamy i ich nie zmienimy. Bardziej chodzi o dobrą atmosferę na boisku. Nad tym zawodnicy cały czas pracują. Gdy przychodzi gorszy moment, ciężko idzie na treningu, zawsze ktoś podejdzie, powie: “Mati, nic się nie stało" - opisuje. Poręba nie oglądał Wlazłego. "Pamiętam billboardy" Poręba może obserwować na treningach Kłosa czy Pawła Zatorskiego, drugiego z obecnych w kadrze mistrzów świata z 2014 r. Gdy jednak przed ośmioma laty nad siatką szalał Mariusz Wlazły, a “biało-czerwoni" sięgali po drugie w historii złoto mistrzostw świata, głowę przyszłego reprezentanta zaprzątał zupełnie inny sport. Poręba trenował wówczas koszykówkę w Unii Tarnów. Przyznaje, że nieszczególnie śledził siatkarskie rozgrywki. - Pamiętam billboardy, że w Polsce są mistrzostwa świata. Ale nie miałem okazji oglądać meczów z hali, dopiero wchodziłem w siatkarski świat. Miałem przed oczami inny sport. Dlatego cieszę się, że zrobiłem tak szybki przeskok - mówi środkowy. Przeskok mógł być jeszcze szybszy, bo mierzący 204 centymetry siatkarz był już w kręgu zainteresowania poprzedniego selekcjonera Vitala Heynena. Dopiero kolejny dobry sezon i nowy selekcjoner sprawili jednak, że znalazł się w kadrze. Ciarki nawet na trybunach. Ale na boisku Poręba się "odcina" Jako debiutant dopiero oswaja się z atmosferą towarzyszącą meczom reprezentacji Polski. W kadrze debiutował na zagranicznych turniejach Ligi Narodów, po raz pierwszy przed polską publicznością w biało-czerwonej koszulce wystąpił w Radomiu, w meczu z Ukrainą. Teraz poznał smak gry w krakowskiej Arenie i katowickim Spodku, gdzie siatkarzy dopinguje ponad 10 tysięcy kibiców. Największe wrażenie zrobił jednak na nim doping na turnieju Ligi Narodów Gdańsku, gdy oglądał kolegów z trybun. - Chociaż siedziałem z boku, gdy hala zaczęła krzyczeć “Polska! Biało-czerwoni!", miałem olbrzymie ciarki. Każdemu życzę, by doświadczył tego, co my na boisku. Ale w czasie meczów totalnie się zatracam w tym, gdzie jestem. Odcinam się od wszystkiego. Czasami muszę później pytać chłopaków, co działo się poza meczem. Towarzyszą mi takie emocje, że nic nie pamiętam - opowiada. Kolejne emocje będzie przeżywać już w piątek. Reprezentacja Polski zainauguruje MŚ meczem z Bułgarią, początek o godz. 20.30. Telewizja Polsat jest oficjalnym nadawcą tegorocznych mistrzostw świata siatkarzy w Polsce i Słowenii. Dla kibiców oznacza to, że wszystkie 52 mecze tego turnieju mogą oglądać na żywo w Polsacie Sport, Polsacie Sport Extra i Polsacie Sport News, a także online, na wielu urządzeniach w serwisie streamingowym Polsat Box Go. Skróty wszystkich meczów oraz wywiady, analizy i komentarze dostępne są także w serwisie sport.interia.pl. Szczegółowe informacje na temat transmisji z MŚ w kanałach sportowych Polsatu można znaleźć tutaj. CZYTAJ TEŻ: Chciała przytulić się do Tomasza Fornala. Siatkarz wywołał poruszenie