Reprezentacja Polski łatwo wygrała z w Spodku ostatni sprawdzian przed mistrzostwami świata. Spotkanie z Argentyną asem serwisowym zakończył Łukasz Kaczmarek. CZYTAJ TAKŻE: Kibicka kompletnie zaskoczyła naszego siatkarza. Mogę się przytulić? Paweł Czado, Damian Gołąb: Z perspektywy trybun was występ dobrze się oglądało, wyglądało, że gracie swobodnie. Łukasz Kaczmarek: - Rzeczywiście, wyglądało to fajnie. Nawet jak z chłopakami rozpoczęliśmy ten mecz to w jego trakcie mówiliśmy sobie, że wyglądamy coraz lepiej. Było widać uderzenie na zagrywce, było widać uderzenie w ataku. Po prostu coraz lepiej wyglądamy fizycznie. Teraz tylko i wyłącznie trzeba to podtrzymać podczas mistrzostw świata. Łukasz Kaczmarek: "W piątek zaczynamy wielkie granie" Dwa rozegrane w pełni sety podczas meczu z Argentyną dodały panu pewności siebie, dobrego wejścia w rytm? - Trener Nikola Grbić daje każdemu szansę, przez ten ostatni okres daje każdemu pograć. W Krakowie, podczas Memoriału Wagnera, też miałem taką możliwość. Chodzi o to żeby każdy był pod prądem, bo turniej jest długi i każdy na te mistrzostwa potrzebny. Najważniejsze żebym był najwyżej w najważniejszych momentach podczas tych mistrzostw świata. Czuję się coraz lepiej, ale myślę, że przede wszystkim nasza gra wygląda coraz lepiej i to jest najważniejsze. W środę delikatna siłownia, a od piątku zaczynamy wielkie granie. W którym momencie poczuł się pan lepiej? - Już kilka dni temu, podczas Memoriału Wagnera. Nie ma co się oszukiwać: wiadomo, że w klubie, w Zaksie, mieliśmy bardzo ciężki sezon. Wygranie Ligi Mistrzów kosztowało nas dużo zdrowia, ale zdrowie to jedno, drugie to psychika. Daliśmy z siebie maksimum, a mnie trudno jest tak szybko wyczyścić głowę, żeby za dwa tygodnie znów być w świetnej dyspozycji, prezentować najwyższy poziom. Jednak potrzebuję czasu i treningu żeby prezentować wyższy poziom. Potrenowałem, popracowałem, był na to czas. Dlatego teraz się cieszę, że trener Grbić mi zaufał, że mnie wziął tutaj, że jestem z tą świetną drużyną i będę mógł z nią się bić o złoty medal mistrzostw świata. Łukasz Kaczmarek: "W tej reprezentacji rywalizacja jest przyjacielska" Na mecz z Argentyną dostaliście jakieś konkretne zadania do wykonania, sprawdzaliście konkretne schematy? Czy raczej trener Grbić powiedział: "Wyjdźcie i zagrajcie swoje, to co lubicie, pokażcie co trenowaliśmy"? - Dokładnie tak. Jeśli chodzi o trenera Grbicia, pracowałem w nim w klubie [w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle, przyp. aut.], teraz w kadrze. U niego nigdy nie przygotowujemy się pod konkretne sparingi. Sparing to mecz, w którym wszystko zależy od nas, przed takimi meczami. Mamy patrzeć na siebie i na swoją grę - tak żeby grać jak najlepszą siatkówkę. Jest pan typem zawodnika, który potrzebuje czuć zaufanie trenera? - Myślę, że każdy z nas tego potrzebuje. To jest sport drużynowy, nawzajem się wspieramy. Jeśli człowiek ma, to się czuje dużo lepiej. Chociaż rywalizacja między siatkarzami też jest fajna, dodaje smaczku. Zwłaszcza że w kadrze ta rywalizacja jest przyjacielska. Wiemy, że wszyscy jedziemy na jednym wózku i każdy dla tej reprezentacji, dla tego dreszczu emocji, daje z siebie wszystko. Ja po spadku formy po sezonie klubowym już mam tendencję zwyżkową i na pewno będę robił wszystko, żeby tej naszej wspaniałej drużynie pomóc. W sparingu z Argentyną w pierwszym secie wszedł pan na boisko, od razu stawiając blok i serwując asa. Rezerwowi chyba pana zaskoczyli, ustawiając szpaler, gdy do nich pan wracał? - Tak, to było miłe... (uśmiech). W kwadracie mamy taką tradycję, że jeśli zawodnik wejdzie z ławki i wniesie na boisko coś świetnego, to wtedy jest szpaler. I super, że coś tak miłego mi się trafiło (uśmiech). Czyli "długa ławka w reprezentacji Polski" to nie są puste słowa? - Zdecydowanie! Łukasz Kaczmarek: "Nasza forma jest zwyżkowa" O Bułgarach, pierwszym przeciwniku podczas mistrzostw świata było już coś mówione, rozmawialiście z trenerem? - Nie, na razie kompletnie nic nie było, teraz był czas na sparingi. Myślę, że temat Bułgarii będzie poruszany od środy. Po zdobyciu brązowego medalu Ligi Narodów rozegraliście pięć meczów towarzyskich. Cztery ostatnie wygraliście po 3-0, a jeszcze w połowie sierpnia wygraliście z Ukrainą w Radomiu 3-2. Rozkręcacie się? Coś jeszcze może się zmienić? - To co zmieniło się najbardziej od tamtego meczu z Ukrainą to fakt jak wyglądamy pod względem fizycznym. Wtedy nie wyglądaliśmy fizycznie jak powinniśmy wyglądać. Ale forma ma przecież przyjść na mistrzostwa świata. Wtedy w Radomiu, byliśmy po bardzo ciężkim treningu zrobionym w Spale. Zjechaliśmy na noc do Radomia, a po południu następnego dnia graliśmy mecz. Teraz forma jest zwyżkowa, atmosfera w Spodku jest magiczna jak zawsze. Nic tylko ściskać za nas kciuki, a my zrobimy wszystko, żeby było jak najlepiej (uśmiech). rozmawiali i notowali: Paweł Czado, Damian Gołąb